Gdy wojska bolszewickiej Rosji parły na Warszawę, zgromadzeni w Częstochowie na Jasnej Górze biskupi polscy. 28 lipca 1920 roku – skierowali do Ojca Świętego Benedykta XV prośbę o kanonizacji bł. Andrzeja Boboli. Ufając, że „podniesiony ku czci Świętych będzie najdzielniejszym i nieustannym patronem Ojczyzny i Kościoła Katolickiego, szczególnie na Kresach Polski /…/.”

Do prośby Polskiego Episkopatu – Naczelnik Państwa Józef Piłsudski dołączył swój, równie gorący apel: „/…/ Błagamy Cię, Ojcze Święty, by Wasza Świątobliwość raczył zaliczyć w poczet świętych Błogosławionego Andrzeja Bobolę. Ufamy, że jako Patron Kresów Wschodnich, na których poniósł śmierć męczeńską, wyprosi nam u Boga, że Polska w dalszym ciągu będzie przedmurzem chrześcijaństwa na rubieżach wschodnich.”
Spójrzmy na Polskie Kresy dzisiaj, z ponad stuletniej już – od Bitwy Warszawskiej – perspektywy. Kresy czy rubieże – jako wyróżnik geograficzny – zatraciły bowiem swoje, dawne funkcje. W realiach współczesnej wojny, gdy rakiety i drony wroga mogą w każdej chwili dosięgnąć każdy skrawek polskiej ziemi; Kresy przybrały znaczenie nowe. Kresy i rubieże dzisiaj to nie obszary położone blisko granic państwa i daleko od jego centrum. Kresy i rubieże znajdują się dzisiaj wszędzie: na Podlasiu, Lubelszczyźnie, Warmii, ale także w samych centrach polskich miast: Warszawy, Łodzi, Krakowa czy Częstochowy.
W jednym jeszcze znaczeniu – może najważniejszym – Polska pozostaje dzisiaj rubieżą i Kresami. Jesteśmy bowiem rubieżą i Kresami cywilizacji chrześcijańskiej i wiary katolickiej. Jako Polska i cały polski naród. W tym doniosłym sensie Święty Andrzej Bobola jest Głównym Patronem Polski i zwornikiem naszych ojczystych, narodowych losów.
Wszędzie bowiem tam, gdzie pojawia się zagrożenia naszej niepodległości i naszej cywilizacyjnej tożsamości – jesteśmy czujni i wierni – my Polacy Kresowiacy. Nigdy niezapomniane i zawsze kochane Kresy dawne: fundują nam miłość do Ojczyzny – także dzisiaj – Kresowej.
SZYMON GIŻYŃSKI