TELEFON DO REDAKCJI
Mieszkańcom Częstochowy nie podobają się zaklejone reklamami autobusy i tramwaje. – Miejska komunikacja powołana jest do tego, by służyć pasażerom, a te oklejone dziwadła utrudniają użytkowanie. Z zewnątrz nie widać, gdzie jest wejście, a z wewnątrz – świata. W takim pojeździe czuję się jak w trumnie – mówi nam mieszkaniec Częstochowy Jacek Malanowski.
Nie jest wyjątkiem. Podobne oburzenie wykazuje spora liczba pasażerów MPK. – Czegoś takiego nie ma w żadnym mieście w Polsce, a już zupełnie nie jest dopuszczalne za granicą. Oklejone autobusy i tramwaje tracą swoją urodę. MPK, to miejskie przedsiębiorstwo i powinno eksponować swoje barwy – dodaje Jolanta Kwapisz.
Pan Jacek pokusił się, by reklamowymi dylematami zainteresować prezydenta miasta. Nie znalazł zrozumienia. Wiceprezydent Bogumił Sobuś stwierdził jedynie, opierając się – jak podkreślał w piśmie – na wiedzy miejskich ekspertów, że użyte do reklam folie spełniają standardy i są dozwolone.
– Otrzymałem elaborat o technicznych zaletach folii, jej przepuszczalności światła i grubości, etc., ale konkretnej odpowiedzi na istotne pytanie: czy podczas wypadku zaklejoną folią szybę będzie można wybić, nie otrzymałem. Poza tym obawiam się, że zaklejone szyby ograniczają widoczność kierowcy, co na pewno nie ułatwia im pracy – mówi Malanowski. Nasz rozmówca ma również swoją teorię na oklejanie taboru. – Częstochowskie miejskie pojazdy nie słynną z czystości. Zakleja się szyby, by zakryć brud – konkluduje.
Dzisiaj reklama jest powszechna i zdaniem rzecznika MPK Marcina Marandy, na całej powierzchni pojazdu nie jest rzadkością. – Wielkoformatowe reklamy możemy oglądać na pojazdach komunikacji miejskiej przewoźników w całym kraju – stwierdza. Nie do końca zgodne jest to z prawdą. W innych miastach z rzadka widuje się całkowicie zaklejone pojazdy. Takich zwyczajów nie ma na przykład w Katowicach czy w drugim końcu Polski – w Szczecinie. Tym bardziej w krajach Zachodniej Europy. Tamtejszy tabor ma jednolity wygląd i swoimi barwami reprezentuje miasto.
Reklamy jednak przynoszą konkretny dochód, trudno się więc dziwić, że MPK w ten sposób zarabia. Jaki to przynosi dochód, przedsiębiorstwo nie chce jednak zdradzić, zasłaniając się tajemnicą handlową. Rzecznik Maranda zapewnia jednak, że wszystkie pieniądze uzyskane z reklam wielkoformatowych (a z innych, to już nie wiadomo) zakład przeznacza na podnoszenie jakości obsługi pasażerów. Szkoda tylko, że ta jakość tak mało jest odczuwalna. Pojazdy są często brudne, kierowcy mało eleganccy, a cenny biletów ciągle rosną. Rosną również dotacje dla MPK z budżetu miasta, czyli de facto z naszych portfeli
URSZULA GIŻYŃSKA