Ogórkowy? Nie do końca


Wakacje. Wypadałoby napisać tekst lekki i przyjemny. Ale obecny tzw. „sezon ogórkowy”, w porównaniu z poprzednimi latami, przynosi wiele tematów do skomentowania. Więc pokrótce.

Zaczęło się od uboju rytualnego zwierząt. Z logicznego punktu widzenia należałoby przyjąć stanowisko, że jeżeli trzeba zabić krówkę (nie jestem jaroszem, więc ciężko mi to skrytykować całościowo), należy to zrobić w sposób jak najbardziej humanitarny. Inna sprawa, że nie sposób mi oceniać tradycji innych religii. Tu istnieje niezaprzeczalny konflikt kulturowy i tego, prawdopodobnie w żaden racjonalny, a tym bardziej prawny, sposób wytłumaczyć i usankcjonować się nie da. Na tym polu zawsze będą różnice.
Druga sprawa. Budżet państwa. To, co zrobiła PO i koalicja rządowa, na wniosek ministra Vincenta, było niewybaczalne. Znoszenie progu bezpieczeństwa budżetowego jest środkiem ostatecznym. Świadczy to o dwóch kwestiach. Primo. Byliśmy od początku ustalania bieżącego budżetu notorycznie okłamywani. Miały być wzrosty, są spadki. Zielona wyspa powoli czernieje. Negatywne są właściwie wszystkie wskaźniki (profesjonalni ekonomiści to przewidywali). Secundo. Władza nawet nie próbuje szukać jakiejkolwiek alternatywy. Idzie po bandzie, na całość i – świadomie czy nieświadomie (stawiam na to pierwsze) – pogrąża Polskę jako realnego partnera dla zachodnich krajów Unii Europejskiej. I to będzie przyszłościowo grzech niewybaczalny.
I trzeci temat. Może już nie tak aktualny, ale wciąż siermiężnie kolący w serce. Notoryczna patologia śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Były twarde dowody na obecność we wraku samolotu materiałów wybuchowych. A tu czytam niedawne wydanie „Gazety Polskiej” i co widzę? Dowody wyparowały. Śledczy wybierają się po kolejne próbki, bo tych z końca ubiegłego roku nie mają. Zostały skradzione, zaginęły, czy mamy do czynienia już z taką manipulacją, że o skrupułu czy spokojne sumienie jej autorów już nawet nie ma sensu pytać?
I te wszystkie, tak ważkie kwestie, przykrywa golizna Agnieszki Radwańskiej, ukazana na łamach amerykańskiego, sportowego wydawnictwa. Nic to, że nie wystąpiła sama, temat zastępczy pierwsza klasa. Ale samej sesji naszej najlepszej tenisistki nie zamierzam oceniać. To już niech każdy rozsądzi zgodnie z własnym sumieniem.

ŁUKASZ GIŻYŃSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *