Mieczysław Tarchalski „Marcin” w przedziale 4-15 lipca 1943 roku utworzył pierwszy w obwodzie włoszczowskim oddział partyzancki pod dowództwem ppor. „Ludwika” (Przemysław Szyc). Stan osobowy w tym okresie wynosił 20 osób i stale się powiększał. Do późnej jesieni wynosił już 40 osób. To w tym okresie „Marcin” zwerbował do oddziału znanego sobie Józefa Włodarczyka
Gdy nie wrócę, niechaj z wiosną
Rolę moją orze brat.
Kości moje mchem porosną
I użyźnią ziemi szmat…
Mieczysław Tarchalski „Marcin” w przedziale 4-15 lipca 1943 roku utworzył pierwszy w obwodzie włoszczowskim oddział partyzancki pod dowództwem ppor. „Ludwika” (Przemysław Szyc). Stan osobowy w tym okresie wynosił 20 osób i stale się powiększał. Do późnej jesieni wynosił już 40 osób. To w tym okresie „Marcin” zwerbował do oddziału znanego sobie Józefa Włodarczyka
Wcześniej był on pracownikiem leśnym, w czasie kiedy „Marcin” był jeszcze leśniczym Gayera – właściciela majątku w Dąbrowie Zielonej. Młody Włodarczyk z chwilą przejścia do partyzantki był kawalerem i miał 25 lat. Po zaprzysiężeniu otrzymał pseudonim „Żuk” i wszedł w skład oddziału ppor. „Wolta „(Zenon Siuda). Razem z Włodarczykiem poszedł do partyzantki jego bliski sąsiad – Józef Mysłek.
Wybrał jakieś inne niż akowskie ugrupowanie (brak danych w materiałach źródłowych). W listopadzie 1943 roku oddział powiększył się do 250 żołnierzy w wyniku przyjęcia dużych grup partyzanckich. Ze względu na wielkość powstał batalion „Tygrys” z dowódcą „Marcinem”. Batalion został urlopowany na okres zimy. W lesie pozostały tylko 3 plutony rozlokowane w bunkrach ziemnych. Ze względu na warunki atmosferyczne nie przeprowadzono akcji bojowych. Skupiono się na przeglądach i remontach uzbrojenia, porządkowano oporządzenie i organizowano wyprawy aprowizacyjne. Pierwszą zaplanowaną akcją wiosenną było opanowanie Włoszczowy i zdobycie zaopatrzenia w magazynach niemieckich. Termin akcji to 19 marzec 1944 roku godz. 24.00. Całością akcji kierował „Marcin”.
Siłę uderzeniową stanowiły plutony: kpt. „Witka”, ppor. „Wolta” i ppor. „Zygmunta”, patroli z placówek terenowych obwodu i 20 żołnierzy z oddziału por. „Andrzeja” (Florian Budziak) z obwodu Radomsko. Odprawa oddziałów, dla których został przedstawiony szczegółowy plan opanowania miasta, odbyła się w leśniczówce „Czajki”. Wozy konne z partyzantami wyjechały z gajówki Zwierzyniec i leśniczówki Martynik. Sytuację pogorszył nagły nawrót zimy z deszczem i śniegiem.
W pierwszej kolejności przecięto połączenia telefoniczne z Częstochową, Kielcami i Radomskiem. Jedna z grup szturmowych opanowała dom, w którym mieszkał burmistrz – Niemiec. Bez najmniejszego oporu udał się z partyzantami do siedziby urzędu miasta, by udostępnić pomieszczenia biurowe. Zablokowani bronią maszynową żandarmi po próbie ostrzału ulegli sile ognia partyzantów i pozostali w budynku. W tym czasie wyznaczona grupa niszczyła dokumenty w urzędzie i rozbijała kasę z gotówką. Kolejna grupa opróżniała niemieckie magazyny z żywnością i innymi materiałami ogólnego użytku. Załadowane wozy szykowano do opuszczenia miasta. Uległego burmistrza przyprowadzono do domu. Z balkonu kazano mu wznosić okrzyki: „Niech żyje Polska! Niech żyje Wojsko Polskie!”. Za brak oporu darowano mu życie. Przed odjazdem zlikwidowano też dwóch aktywnych konfidentów. Zbliżała się 2:00 w nocy 20 marca 1944 roku. Głównodowodzący „Marcin” odpaleniem rakiety dał sygnał do odwrotu. Oddziały i wozy z ładunkiem podążyły do leśniczówki w Woli Wiśniowskiej. Dowódca na odprawie podziękował partyzantom za sprawnie przeprowadzoną akcję. Poszczególne plutony i wozy taborowe skierowały się do wyznaczonych miejsc rozlokowania i odpoczynku. Pluton ppor. „Wolta” (Zenon Siuda), w skład którego wchodził nasz dąbrowianin Józef Włodarczyk ps. „Żuk”, udał się z kilkoma wozami do gajówki Zwierzyniec. Po wystawieniu warty przy drodze dojazdowej, zmęczeni pokonaniem wielu kilometrów trasy i samą akcją we Włoszczowie, zapadli w sen. Rankiem oddział 40 żandarmów podążył ich śladami. Stosując taktykę partyzancką, Niemcy nie podążyli drogą, tylko zaszli śpiących partyzantów od tyłu zabudowań. Zaskoczenie było zniewalające. Zaatakowani podjęli walkę i ostrzeliwując ich wycofali się w głąb bałkowskich lasów. Na miejscu potyczki pozostało 11 zabitych (wśród nich Józef Włodarczyk) i 4 ciężko rannych partyzantów oraz 4 zabitych napastników. Opuszczając gajówkę Niemcy zabrali zabitych i rannych oraz wozy z ładunkiem i wrócili do Włoszczowy. Ciała poległych partyzantów wystawiono na widok publiczny. Pochowano ich potem w mogile zbiorowej na miejscowym cmentarzu.
„Nikt nie jest większy od tych, co oddali życie za innych”.
Taki napis jest umieszczony na pomniku polskich lotników w Danii. Taką sentencję trafnie oddającą istotę ofiary życia można umieścić na każdym pomniku, pamiątkowej tablicy, płycie i krzyżu nagrobnym żołnierzy i partyzantów poległych na wszystkich frontach II wojny światowej. Prawdziwe okazują się słowa partyzanckiej piosenki, której fragment stał się mottem do tekstu o losach Józefa Włodarczyka na przełomie lat 1943/44.
Do dziś trzypokoleniowa rodzina Włodarczyków z Dąbrowy Zielonej podtrzymuje pamięć o bracie i stryju. Corocznie bierze udział w kościelnych uroczystościach rocznicowych ku czci poległych na Zwierzyńcu, a we Wszystkich Świętych zapala tradycyjnie znicze przy pomniku upamiętniającym wojenną tragedię i na cmentarzu włoszczowskim.
Artykuł ukazał się także w biuletynie „Nowiny z Gminy”
Witold Błaszczyk