W dotychczasowych uwagach na temat włości Częstocha, czyli opisie najstarszej części miasta, próbowaliśmy – wydobywszy spod zasłony dzisiejszego wyglądu Częstochowy – odsłonić obraz tych okolic, jakim był on dawniej.
W dotychczasowych uwagach na temat włości Częstocha, czyli opisie najstarszej części miasta, próbowaliśmy – wydobywszy spod zasłony dzisiejszego wyglądu Częstochowy – odsłonić obraz tych okolic, jakim był on dawniej. Ukazaliśmy już zatem topograficzny, czyli geofizyczno-geograficzny, oraz przyrodniczy, czyli botaniczno-zoologiczny opis Częstochowej Niwy. W charakterystyce dawnego wyglądu lewobrzeżnej Częstochowy skupiliśmy się przy tym głównie na oronimii, czyli nazwach śródmiejskich wzgórz, oraz petronimii, czyli nazwach miejscowych skałek. Wypada więc jeszcze uzupełnić te rozważania z toponimii zwłaszcza o hydronimię, czyli nazwy tutejszych rzek, stawów i strumieni, oraz mikrotoponimię, czyli nazwy drobnych obiektów w terenie. Uwagi te opatrzymy krótkimi etymologiami najstarszych osiedli Częstochowy.
Kierując się planem marszruty po grupach wzniesień miasta, odwiedźmy na początek Stare Góry. Podążając od wschodu, w naszej wędrówce etymologicznej, zajrzyjmy najpierw w Góry Kawie. Ich nazwa – jak widać – nasuwa skojarzenie z Kawodrzą, czyli dzielnicą, a wcześniej średniowieczną osadą położoną na południowym stoku Starej Góry, tuż przy przeprawie przez Stradomkę. Wydaje się jednak, że nazwa Gór Kawich ma inną i osobną genezę. Północna część tych wzgórz pocięta jest bowiem lodowcowymi dołami moreny czołowej – podobne zresztą wyrwy i zapadliska mogły rozcinać pierwotnie także ich południową część, czyli Las Aniołowski. Ponieważ w średniowieczu mianem „kawa” określano każde płytkie, odkryte wydrążenie, tj. nie będące antrum – jaskinią, jamą, dziuplą, ani norą – stąd właśnie chyba Kawie Góry, czyli pokryte morenowymi kawami. Ich nazwa angielska, Coffee Mountain, wprawdzie poetycka, nie jest zatem etymologiczna.
Na zachód od nich mamy Kiedrzyn – położone pod wzgórzem osiedle o bardzo zagadkowej nazwie. Wydaje się, że jego miano pochodzi od żeńskich imion Kiedra lub Kiedryna, w tym drugim wypadku żony kogoś o imieniu Kiedro. Nie wiadomo jednak jak je tłumaczyć. Jeśli przyjąć, że imię Kiedro oznaczało szewca, czyli kogoś, kto „darł kije”, tj. odzierał łyko z drzewa lipowego na chodaki (tzw. łyczaki), a przy tym umarł wcześnie, to bardziej prawdopodobny jest wywód tej nazwy od imienia jego żony, tym bardziej, że kobiety nie parają się szewstwem. Liszka (dawniej Liszki) to „małe lisy”, już biegające po łąkach, Lisiniec to miejsce ich wychowu, natomiast Parkitka to łąka gdzie przemykały „pary kitek”, czyli dawny teren lisich godów. Żabiniec z kolei to „wylęgarnia żab” (obecnie żaby moczarowej, wodnej, oraz zagrożonych gatunków – żaby trawnej i ropuchy szarej). Temu ostatniemu miejscu należy się wszakże bliższa uwaga z całkiem innego powodu.
Na Żabińcu znajduje się mianowicie jedna z najstarszych, a przy tym najurodziwszych budowli sakralnych w Częstochowie – kapliczka św. Marii Magdaleny. Ten niewielki kościółek, usytuowany na wapiennej wysepce między traktem a żabimi moczarami, wzniesiony został w 1643 roku z inicjatywy prowincjała ojców paulinów. Dlaczego jednak jest właśnie pod wezwaniem Marii Magdaleny? Nie wszyscy zapewne znają tę historię. Otóż, na starożytnych bizantyjskich mozaikach Chrystus, zwany tam Pantokratorem czyli Władcą Świata, przedstawiany jest zawsze z grubym warkoczem widocznym za lewym ramieniem. W czasach apostołów pobożni Izraelici zaplatali takie warkocze (harcapy) na znak prowadzonego postu, wyrzeczonego trybu życia, ascezy. Chrystus także nosił ów warkocz, który rozplatał dopiero przed wieczorną modlitwą i udaniem się na spoczynek. Wtedy, czyli po wieczerzy, pomocniczka apostołów Maria Magdalena – jak ukazują ją teksty Ewangelii – nacierała Mu włosy wonnym olejkiem, co miało nie tylko znaczenie higieniczne, ale i mistyczne. Wedle słów Chrystusa, do rozmowy z Bogiem należało bowiem przystępować godnie: „Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu (Mt 6, 17-18). Stąd, Maria Magdalena jest nie tylko wzorem życia kontemplacyjnego – tą, która wybrała najlepszą, czyli duchową cząstkę – ale też patronką kosmetyczek, modystek i modelek. Nie przypadkowo więc żabiniecki kościółek otrzymał jej imię, gdyż w XVII-XVIII wieku znajdowały się przy nim właśnie eremy paulińskich pustelników.
Podążając teraz na południe, mijamy po drodze Dolinę Szarlejki i dawny Wielki Bór. Nazwa rzeczki Szarlejki – od Żabińca Białki – wywodzi się najprawdopodobniej od kopalnianego duszka-skarbnika imieniem Szarlej, który ukazywał się ludziom u jej źródła i przez nie przedostawał do okolicznych kopalń. Sam wyraz Szarlej – niemieckie Scharlei – pochodzi jednak z łaciny od słowa „salvia”, czyli szałwia (która również tam rośnie). Dodać trzeba, że szałwia w większych ilościach jest środkiem odurzającym – można więc po niej faktycznie zobaczyć duszka – dawniej była też dla wzmocnienia używana do win i piw. Nazwa Gnaszyn oznaczała własność kobiety o imieniu Gnaszyna, czyli żony Gnasza, a więc Ignacego, który zapewne był pierwszym tamtejszym kuźnikiem. Zanim opuścimy północny zachód Częstochowy warto wspomnieć jeszcze, że w miejscu gdzie mniej więcej kończyła się dawna rzeczka Starogórzanka, a więc gdzieś przy ulicy Mozarta, zaczynał się najstarszy w mieście folwark (allodium), najpierw własność rycerska, a od 1382 roku klasztorna. W Gnaszynie była już wówczas kuźnica (ferrificium), a w Częstochówce wskazany wcześniej staw rybny, czyli sadź (piscina). W Osadzie Młyńskiej na Stradomce stał ponadto napędzany wodą młyn pilny, czyli tartak (fabrica truncis). Samą Stradomkę nazywano do XIV wieku rzeką Rybną, a od XV stulecia Żarnową.
W południowej Częstochowie, czyli wśród Gór Rudnych, mamy równie zagadkowe etymologie i ciekawe miejsca. W zachodniej części dominuje pejzaż górniczych hałd, pozostałości dawnych kopalń rud żelaza – owych drewnianych najczęściej „klondajków”, po których pozostały już tylko szczątki zamieszkanych niegdyś przez górników domostw. Najbardziej interesujące w Górach Rudnych są jednak nie wysokie hałdy, lecz tzw. warpy, czyli stare, niskie, ciągnące się długimi, ułożonymi równolegle rzędami małe hałdki – pozostałości wydobycia rudy za pomocą, jeszcze XIX-wiecznej, tzw. metody szybikowej. Te w Liszce Dolnej są jednak wyjątkowe, stanowiąc unikat krajobrazowo-przyrodniczy nie tylko w skali kraju, ale zapewne też Europy. Wokół nich bowiem rozciągają się wspomniane młaki, podmokłe łąki z gatunkami rzadko spotykanej roślinności, zaś na południe od nich – wokół hałdy Karol, otoczonej wodą z trzech stron – znajdują się moczary, oaza płazów, zwana „żabim królestwem”. Ze szczytu tej hałdy, zwłaszcza wiosną i latem, roztacza się chyba najwspanialszy w Częstochowie widok, czegoś w rodzaju wynurzającego się z wody zielonego raju. Nie mniej piękny widok rozciąga się jednak również z przeciwległego, północnego krańca Gór Rudnych. W słoneczny ranek, po nocnym deszczu, kiedy dno doliny spowija gęsta jak mleko mgła, stożki hałd przypominają rozrzucony po morzu archipelag. Kto tego nie widział, niechaj ową porą uda się na wzgórze obok dawnej kopalni Barbara (w Kawodrzy Górnej), skąd widać cały ów magiczny ocean.
Uzupełniając mistyczny pejzaż Gór Rudnych etymologicznie, powiedzmy jeszcze nieco o nazwach tamtejszych osiedli. Dźbów stanowił pierwotnie własność – gospodarstwo czy domostwo – człowieka o przezwisku Zdeb, czyli kogoś, kto podobnie jak żbik, pojawia się znienacka lub skrada cicho. Przez Dźbów, po południowej stronie hałdy Wielka Barbara płynie strumyk Dźbówka, przez Gliny lewe ramię Konopki oraz potok Glinówka, a po prawej stronie Konopki strumień Brzezinka. Nazwa wzgórza, wsi i dziś dzielnicy Błeszno nie wywodzi się – moim zdaniem – od wyrazu „pchła” (staropolskie „bełcha”), gdyż nie ma w nim dobrej motywacji. Wydaje się natomiast, że pochodzi ona od nazwy najstarszej w Częstochowie kuźnicy Jaszka i Niczka, nadanej im w 1377 roku, przynajmniej pół wieku jednak starszej. Nazwa jej mogła wcześniej brzmieć Błeszczno, czyli miejsce, które często się „błeszczy”, a więc rozjaśnia, rozświetla, rozbłyskuje – zapewne od blasku palenisk tej kuźnicy widocznych z Królewskiego Traktu.
Jeszcze więcej niejasności rodzi nazwa sąsiedniego wzgórza i dzielnicy, czyli Raków. Nie pochodzi ona od żyjących w rzece raków, mimo iż dawniej od wiaduktu do Warty płynął strumyk Rakówka, w którym mogły żyć raki. Pierwotna nazwa wzgórza wywodzi się od własności – dworku czy folwarku – kogoś o przezwisku Rak, zapewne jakiegoś szlachcica. Co jednak znaczył przydomek Rak? Jak podaje kronikarz Marcin Bielski, w jego epoce – czyli w XVI wieku – mianem Rak bądź Rakus określano Serbów (węgierskie Rac, od serbskiej rzeki i żupy Rasa). W czasach monarchii austro-węgierskiej przeszło ono z kolei na Austriaków – od zamku Rakus, czyli Rötz. Ale o Rakowie mowa jest przecież po raz pierwszy już w roku 1550. Rak mogło wreszcie oznaczać herb Warnia, przedstawiający właśnie raka, zatem szlachcica tego herbu, który mógł nabyć tu posiadłość.
Naszym zdaniem jednak etymologia nazwy Raków jest jeszcze inna, a zarazem prostsza. Mianowicie, w rozpowszechnionym, ludowym pojęciu miano „rak” wskazuje na jedną z dwu cech, które może mieć człowiek. Pierwszą jest jakaś widoczna ułomność czy wada, która powoduje, że człowiek ten chodzi chyłkiem, odwraca się tyłem jak rak, unikając wzroku ludzkiego – jest przeto odludkiem i samotnikiem. Drugą natomiast cechą jest bycie czerwonym na twarzy jak rak, co najczęściej po prostu stanowi efekt jej odmrożenia. W obydwu przypadkach ludzi takich określano mianem Rakoń, Rakiej lub właśnie Rak. Ponieważ jednak jeszcze długo po tej pierwszej wzmiance Raków był leśną samotnią, skłaniam się więc ku pierwszej możliwości. Zatem nasz częstochowski Rak był samotnikiem – nie wiadomo tylko dokładnie z jakich powodów zaszył się w swej samotni, stroniąc przed ludzkim wzrokiem.
Pozostaje na koniec wspomnieć o lasach tych okolic. Po północnej ich stronie, przy ujściu Konopki do Stradomki, był staw królewski, a na nim młyn wodny (molinum). Zaraz na wschód, między Konopką a Królewskim Traktem, rozciągał się mały Bór, za nim zaś na południe ciągnęły torfowiska, porosłe wrzośćcem bagiennym, skąd nazwy tamtejszych osiedli. W średniowieczu bór po wschodniej stronie – tej przy trakcie – nazywał się „Ocoraule”, natomiast ten po zachodniej – przy Konopce – borem Kadłubek. Prościej jest wyjaśnić tę drugą nazwę: „kadłubek” to pieniek, kloc drzewa wydrążony w środku, zatem tamtejszy las pełen być musiał zmurszałych, zwalonych pni – zapewne był to więc las podmokły, być może bór bagienny. Natomiast suchszy bór przy trakcie i brodzie (obecnie Ostatni Grosz) ma zagadkową nazwę. Wydaje się, że zniekształcone łacińskim zapisem miano „Ocoraule” należy czytać Okorowle – zatem oznaczałoby ono miejsce dawnej wycinki drzew. Do dziś słowem „okorek” nazywa się surową, nieobrobioną deskę. Tak więc to z tamtego miejsca, tuż za brodem na Stradomce, zwożono drewno na budowę najstarszej, średniowiecznej Częstochowy. Być może więc i tam ścięto sosny na stare domostwo Częstocha?
Foto: Szarlej
ADAM KRÓLIKOWSKI