Daty 11 listopada chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. W tym dniu 96 lat temu Polska, po 123 latach niewoli, odzyskała wreszcie swoją niepodległość. Często pada pytanie komu to zawdzięczamy? Od wielu lat bowiem między historykami toczone są kontrowersyjne dyskusje na ten temat.
Najczęściej mówi się, jakoby ojców wolnej Polski było dwóch: Józef Piłsudski i Roman Dmowski. Obaj panowie mają jednak swoich zwolenników, jak i przeciwników. Środowiska narodowe, których założycielem jest Dmowski, zarzucali (i dalej zarzucają) Piłsudskiemu działalność agenturalną na rzecz Japonii (w 1904 r.), a także Austrii i Niemiec (w okresie I wojny światowej, lata 1914-1918). Z kolei Dmowski jest krytykowany przez ludzi z obozu piłsudczykowskiego za to, że w czasie wojny chciał zjednoczyć polskie ziemie pod berłem cara Rosji. Dla mnie takie ataki z jednej i z drugiej strony są absurdalne. Obydwaj przecież chcieli tego samego, czyli wolnego i suwerennego kraju, tyle że mieli odmienne koncepcje. Zdaniem Piłsudskiego największym zagrożenie dla Polaków stanowiła Rosja, a według opinii Dmowskiego – Niemcy.
Piłsudski wpierw zaczął tworzyć organizacje wojskowe, tj. 1. Kompania Kadrowa, Legiony Polskie, u boku państw centralnych (Niemiec i Austro-Węgier). Mało tego na mocy jego rozkazu powstała konspiracyjna Polska Organizacja Wojskowa – instrument zbrojny zależny tylko od niego. Nie uważał jednak, że ta współpraca będzie trwać wiecznie. Przede wszystkim chciał klęski Rosji z rąk sił niemiecko-austriackich, by móc potem przejść na stronę państw zachodnich: Francji, Anglii i Stanów Zjednoczonych i przystąpić do opozycji wobec Niemiec i Austrii. Tak też się stało. Po rewolucji lutowej w 1917 r., w wyniku której zdetronizowany został car Mikołaj II, a Rosja skapitulowała, z inspiracji komendanta, w lipcu doszło do tzw. kryzysu przysięgowego, w którym uczestniczyli żołnierze I i III Brygady Legionów Polskich. Legioniści tych jednostek odmówili złożenia przysięgi na wierność państwom centralnym. W ich ślady nie poszli członkowie II Brygady, tłumacząc się wytrwaniem z bronią w ręku wbrew wszelkim przeciwnościom. Jednym z głównych powodów takiej postawy „Dziadka”, tak bowiem popularnie nazywany był przez swoich podwładnych Piłsudski, jak i jego ludzi, było nie zobowiązanie się przez Niemców i Austriaków do obietnic zawartych w Akcie dwóch cesarzy z 5 listopada 1916. Mówiły one m.in. o utworzeniu samodzielnego rządu i wojska Królestwa Polskiego, zbudowanego z ziem dawnego zaboru rosyjskiego. Żołnierze legionów trafili do obozów w Szczypiornie i Beniaminowie, zaś Piłsudskiego uwięziono w niemieckim Magdeburgu.
Z Magdeburga pierwszego marszałka Polski wypuszczono 8 listopada 1918 r. Do Warszawy przybył natomiast dwa dni później. Wówczas Rada Regencyjna oddała mu dowództwo nad tworzącym się Wojskiem Polskim, a pełnię władzy przejął 14 listopada, powołując rząd Jędrzeja Moraczewskiego, a następnie w styczniu kolejnego roku Rząd Jedności Narodowej pod przewodnictwem Ignacego Jana Paderewskiego. On zaś kontynuował prace nad organizowaniem wojska, które odegrało sporą rolę przede wszystkim w budowaniu granic wschodnich Rzeczpospolitej. Największym sukcesem było jednak zatrzymanie nawały Rosji sowieckiej na zachód na przedpolach Warszawy (sierpień 1920), w wyniku planu opracowanego przez Piłsudskiego przy współpracy z generałami Tadeuszem Rozwadowskim (szefem sztabu generalnego) Kazimierzem Sosnkowskim (ministrem spraw wojskowych) i Maximem Weygandem (z francuskiej misji wojskowej). Pod osobistym dowództwem marszałka 16 sierpnia przeprowadzono decydujące kontrnatarcie Grupy Uderzeniowej znad Wieprza. Później doszły kolejne sukcesy. 31 sierpnia pod Konarami rozbita została Armia Konna Siemiona Budionnego. Ostatecznie wojska bolszewickie poniosły klęskę w bitwie nad Niemnem (20-28 września), która rozegrała się pod osobistym dowództwem Józefa Piłsudskiego.
Dla niektórych opozycjonistów marszałka wystarczającym dowodem na jego agenturę niemiecką jest fakt, że przez ponad rocznym pobycie w magdeburskiej twierdzy był więziony w luksusowych warunkach. Wszak odbywał spacery po terenie, grywał w szachy ze swoim współwięźniem – Kazimierzem Sosnkowskim – czy korespondował z Aleksandrą Szczerbińską – drugą żoną. Następnie zaś, razem z Sosnkowskim, powrócił do stolicy transportem przygotowanym przez Niemców. Jednakże żadnemu z nich nie przyszło do głowy, że w ten sposób mogliby składać komendantowi I Brygady wyrazy szacunku, jako mężowi stanu, prowadzącemu własną i odważną politykę. Nie pamiętają natomiast, że przed opuszczeniem więzienia nie chciał potwierdzić deklaracji na piśmie, jakoby Polacy nie będą walczyć o granice swojego kraju z Niemcami i że wypuszczony został na wolność bez ustalenia wstępnych warunków.
Roman Dmowski z kolei w młodości także był antyrosyjski. Zorganizował nawet w Warszawie manifestację rocznicową z okazji Konstytucji 3 maja. Dopiero z biegiem lat, studiując stosunki międzynarodowe w Europie, zaczynał zdawać sobie sprawę z zagrożenia dla narodu polskiego ze strony Niemiec. Dlatego postawił na koncepcję zjednoczenia ziem Rzeczpospolitej pod carskim berłem. Zależało mu przede wszystkim na odzyskaniu Śląska, Wielkopolski, Pomorza oraz Warmii i Mazur. Twierdził, że bez tych terenów niepodległość i suwerenność Polski będzie tylko papierkowa. Dość szybko zakończył współpracę z carem, po wyparciu oddziałów rosyjskich z Królestwa Kongresowego przez Niemców i Austro-Węgry w sierpniu 1915 r.
Udał się zatem na Zachód nieubłaganie prosząc o zainteresowanie się sprawą polską przez władze angielskie i francuskie. Przełom w tej sprawie nastąpił właśnie po rewolucji lutowej. Choć stosunek Anglii do Polski i Polaków nadal był obojętny, to Francja zwróciła większą uwagę ku sprawie polskiej. Dzięki zabiegom lidera Narodowej Demokracji 4 czerwca 1917 r. francuski prezydent Raymond Poincare wydał dekret o utworzeniu Armii Polskiej, popularnie zwanej Błękitnej, we Francji. Początkowo organizował ją francuski generał Louis Archinard. Słynie jednak z dowodzenia przez generała Józefa Hallera. Pełną kontrolę nad Armią Komitet Narodowy Polski, któremu przewodniczył Dmowski, objął 28 września 1918 r. Do tego po wojnie KNP uznawany był za oficjalny organ władzy przez koalicję zwycięskich państw (Ententy), a więc Francję, Anglię i USA.
Dmowski przewodniczył także polskiej delegacji, która udała się na konferencję pokojową do Paryża (czerwiec 1919 r.). Przez kilka godzin tłumaczył przynależność ziem zachodnich do Polski. Zrobił niewątpliwe wrażenie na przywódcach zwycięskiej kolacji. Tym bardziej, że swoje przemówienie wygłosił w języku francuskim, po czym przetłumaczył je na język angielski. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z oczekiwaniami przywódcy endecji. Polsce przyznano jedynie Wielkopolskę, którą zresztą zdobyli już powstańcy pod dowództwem Sławomira Taczaka, a później generała Józefa Dowbor-Muśnickiego, i większą część Pomorza. Do tego w wyniku rokowań pokojowych uzyskaliśmy niewielki dostęp do morza (144 km). Z kolei Gdańsk stał się Wolnym Miastem pod zwierzchnictwem Ligi Narodów, lecz terytorialnie należał do Polski. Sprawy Górnego Śląska oraz Warmii i Mazur musiały rozstrzygnąć plebiscyty.
Piłsudski i Dmowski to nie są jedyne postacie, symbolizujące odzyskanie niepodległości. Dzięki Ignacemu Janowi Paderewskiemu kwestia polska przykuła uwagę prezydenta USA Woodrowa Thomasa Wilsona. To nalegania wybitnego pianisty sprawiły, że Wilson 22 stycznia 1917 r. publicznie ogłosił, że mężowie stanu na całym świecie chcą niepodległej Rzeczpospolitej Polski. Ponadto rok później przedstawił plan przyszłego pokoju w czternastu punktach. Przedostatni dotyczył wolnej i suwerennej Polski z dostępem do morza. Paderewski formował także polskie oddziały, które następnie zostały wcielone do tworzącej się we Francji Armii Polskiej. Reprezentował również nasz kraj na konferencji paryskiej.
Byli także inni równie zasłużeni dla naszego narodu, jak np. Wincenty Witos czy Ignacy Daszyński. Obaj aktywnie działali w Naczelnym Komitecie Narodowym, który 16 sierpnia 1914 r. powołał do życia Legiony Polskie, walczące u boku państw centralnych. Znaczącą rolę odegrali także w przeddzień wywalczenia niepodległości. Witos, 28 października 1918 r., stanął na czele świeżo powstałej w Krakowie Polskiej Komisji Likwidacyjnej. Był to organ władzy tworzący od podstaw, w obliczu upadku Austrii, zręby administracji w Galicji. Daszyński natomiast 7 listopada zaczął kierować lubelskim Tymczasowym Rządem Ludowym Republiki Polskiej, proklamując tym samym odzyskanie niepodległości.
Jak zatem widać, nie jedna czy dwie, a wiele osób przyczyniło się do tego, że Polska po 123 latach powróciła na mapę Europy i świata. Wspomniani politycy i żołnierze nie są jedynymi, którym to zawdzięczamy. Są to także zarówno działacze i bojownicy nie wymienieni w tym tekście, jak i nie ujawnieni przez historię. Niezależnie od tego ilu ich było i po której stronie działali, lewej czy prawej, każdemu z nich trzeba oddać cześć!
NORBERT GIŻYŃSKI