Wręczyca Wielka
Wójt gminy Wręczyca Wielka Henryk K. pełni swój urząd już od trzydziestu lat. Tak długi staż piastowania ważnej, samorządowej funkcji przyniósł mu „nagrodę” w postaci… 21 zarzutów prokuratorskich. Nieuczciwe praktyki wykryto dzięki radnemu gminy z ramienia Prawa i Sprawiedliwości Tomaszowi Szymańskiemu.
Poseł PiS Szymon Giżyński zorganizował w tej sprawie konferencje prasową w swoim biurze, na której radny Szymański bezlitośnie, acz rzetelnie, wypunktował niezgodne z prawem działania włodarza gminy. – Wszystko zaczęło się prawie dwa lata temu, kiedy w listopadzie 2006 r. organy Rady Gminy ukonstytuowały się nie pomyśli wójta, ponieważ ja zostałem przewodniczącym Komisji Rewizyjnej – rozpoczął radny. Z funkcji został odwołany po czterech miesiącach, bo, wykonując solidnie swoje obowiązki, odważył się wytknąć niewłaściwe finansowanie działających na terenie gminy OSP (wójt Krawczyk jest od kilkudziesięciu lat prezesem Zarządu Gminnego OSP – dop. red.). Na stanowisku zastąpił go przyjaciel wójta Robert M., działacz SLD, wiceprezes ZG OSP.
Mimo wyraźnej próby ukrócenia aktywności radnego Szymańskiego, nie zrezygnował on z dążeń do poprawy sytuacji. – Zostałem wychowany w duchu praworządności i przez wiele lat byłem żołnierzem zawodowym. Chciałem skończyć z nienormalnością w Urzędzie Gminy – twierdzi.
Kolejne miesiące przynosiły rezultaty. Przeprowadzona w okresie 26 września – 16 listopada 2007 r. przez NIK kontrola ukazała znacznie szerzej omijające prawo praktyki przy realizacji zamówień publicznych w latach 2004-2006, związane tylko z remontem i budową dróg. Końcowa ocena była negatywna oraz wskazywała na znamiona działań korupcyjnych. Podinspektor w Referacie Gospodarki Komunalnej, Mieszkaniowej, Handlu i Usług Andrzej J. celowo sporządzał zawyżone kosztorysy, ustawiał przetargi, które zawsze wygrywała firma jego teścia. Dodatkowo, na ustne polecenie wójta, niejednokrotnie zlecał wykonawcy, by w ramach konkretnej inwestycji przeprowadzał zupełnie z nią niezwiązane prace, m. in. remont parkingu przy remizie OSP Nowiny, przedłużenie drogi prowadzącej do oczyszczalni ścieków. Te i inne, wykonane z pominięciem prawa roboty, kosztowały gminę ponad 128 tys. zł. – Na przykład remizy nie są w ogóle własnością gminy. Poza tym to wszystko powinno zostać zatwierdzone przez Radę, a było robione na „widzi mi się” wójta. Ja nawet nie kwestionuję słuszności tych inwestycji, ale powinny one zostać przeprowadzone zgodnie z przepisami. Uważam również, że są ważniejsze sprawy – tłumaczy Tomasz Szymański.
Dodatkowo w przetargach uczestniczyły firmy „zające”, których jedynym zadaniem było złożenie oferty. Jednym z takich przedsiębiorstw był „Fundament”, należący notabene do Roberta M. Startował on w przetargach kilkanaście razy, nie wygrał ani jednego.
Szereg niedociągnięć wykazała również Regionalna Izba Obrachunkowa, która za naruszenie dyscypliny finansów nałożyła na wójta łączną karę nagany.
Tomasz Szymański jest w swoich staraniach osamotniony. Jego koledzy z Rady nie podzielają zapału do wyszukiwania nieprawidłowości w działalności Urzędu. Wręcz przeciwnie, nie są tym w ogóle zainteresowani – aż dwunastu z piętnastu wręczyckich radnych nie chciało (sic!) zapoznać się z wynikami przeprowadzonych kontroli i przedstawionymi wójtowi i jego pracownikom zarzutami. A jest w czym wybierać. Głównym podejrzanym jest Andrzej J., Henryk K. ma postawionych 21 zarzutów (w tym antydatowania dokumentu, na czym gmina straciła ponad 200 tys. zł), Ryszard M. – kilkanaście. Prokuratura zajmuje się również paroma innymi osobami. Większość z nich została w marcu i kwietniu zatrzymana na 24 godziny. Wobec wójta zastosowano sankcję w wysokości 20 tys. zł i dozór policyjny.
Stałą praktyką w Urzędzie jest także nepotyzm. Oprócz faworyzowania przez Andrzeja J. firmy teścia, w tym roku skarbnikiem gminy została jego narzeczona, a obecnie już żona.
Podczas konferencji omówiono problem również szerzej, bowiem obecne rozwiązania ustawowe wręcz zezwalają na rozwój podobnych do opisanych wyżej patologii. – Można założyć, że to są sytuacje powtarzalne. Należy wprowadzić limit kadencji w samorządach, żeby politycy tego szczebla nie mogli czuć się bezkarni. Prawo i Sprawiedliwość jest tego gorącym zwolennikiem. Stosowny projekt leży już u marszałka. Był gotowy jeszcze w poprzedniej kadencji, ale tempo wprowadzania zmian przez obecną ekipę rządzącą jest strasznie wolne – zaznacza poseł Szymon Giżyński.
r