W związku z uchwałą o dofinansowywanie zabiegów in vitro przez Urząd Miasta Częstochowy.
Zdecydowanie łatwiej ulec modzie i naciskom lobbystów, ale czy nie stać częstochowskich radnych na własną refleksję i uczciwe zestawienie wszystkich „za” i „przeciw” dla dobra nas wszystkich? Czy na zawsze już mamy kojarzyć tzw. nowoczesność z czymś, co bł. Jan Paweł II nazywał cywilizacją śmierci? I w końcu, czy dla „dobrego” pijaru trzeba z miejskiej kasy wykładać pieniądze na metodę, którą nawet jej prekursor w Polsce – dr Tadeusz Wasilewski – uważa dzisiaj za niegodziwą i mówi o dwóch skrajnych płaszczyznach in vitro: wymiarze życia i śmierci.
W obliczu tej prawdy pomysł obecnych władz Częstochowy dofinansowania zabiegów in vitro z budżetu Częstochowy staje się działaniem bardzo kontrowersyjnym. Stanowczy sprzeciw przeciw niemu wyraził poseł Prawa i Sprawiedliwości Szymon Giżyński. – Stanowisko Prawa i Sprawiedliwości wobec wniosku pana prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka o dofinansowanie zabiegów in vitro z budżetu Częstochowy jest jednoznaczne i oczywiste. Katolicy sprawujący funkcje publiczne w sprawach światopoglądu, moralności, wiary pozostają niejako poza sytuacją wyboru. Winni za to podążać za głosem sumienia, nauczaniem Kościoła i stanowiskiem jego Hierarchii. Tak postępujemy i tak postąpimy. Będziemy w przypadku każdego ze zgłoszonych wniosków, za każdym razem – głosować przeciw in vitro. Mówimy natomiast “tak” metodom leczenia bezpłodności uznanym przez Kościół katolicki. Mówię tak naprotechnologii i uczynię wszystko, by wesprzeć to przedsięwzięcie w Częstochowie – mówił podczas spotkania w kościele p.w. św. Wojciecha, inaugurującego pierwszą w Częstochowie poradnię leczącą bezpłodność metodą naprotechnologii.
Czym jest In vitro?
Bycie rodzicem jest sensem naszego życia. Nie wolno zatem dziwić się nieszczęśliwym i zdeterminowanym na rodzicielstwo ludziom, że szukają pomocy wszędzie. Należy jednak ich uświadamiać, że in vitro nie oznacza życia, oznacza przede wszystkim śmierć. To metoda nieludzka. Odziera z godności dziecko, rodziców i lekarza. W wbrew sugestiom lobbystów nie jest metodą leczenia niepłodności, lecz sztucznym, pozaustrojowym zapłodnieniem. Kobieta, która poddaje się in vitro nie zostaje uzdrowiona. Nie ma szansy na następną ciążę poczętą w sposób naturalny, bo przyczyna niepłodności pozostaje.
Życie zaczyna się z chwilą zapłodnienia jajeczka przez plemnik. To mówi nauka o embriologii człowieka, to akcentuje Kościół. Zatem każde poczęte dziecko ma prawo do życia. In vitro to przekreśla, bo decyduje o śmierci i życiu. By urodziło się jedno dziecko, umrzeć musi kilka lub kilkanaście poczętych istnień ludzkich. Dr Wasilewski nakreśla cztery zagrożenia etyczno-moralne jakie niesie in vitro. 1) eugenika, czyli selekcja. Lekarz wybiera najlepsze, pod względem rozwoju, jedno, dwa, trzy poczęte życia. 2) kriokonserwacja. Jeżeli w programie in vitro chce się osiągnąć szansę poczęcia w granicach 35-45 proc. trzeba przed transferem mieć 6 albo 8 zarodków, „nadprogramowe” są mrożone i przechowywane do wykorzystania w innym terminie. 3) diagnostyka przedimplantacyjna, czyli sprawdzanie zdrowia zarodka przed podaniem do jamy macicy, w konsekwencji prowadzące do niszczenia chorych zarodków. 4) embioredukcja. Możliwość poczęcia dziecka w jednym cyklu kobiety wynosi zaledwie około 20 proc., dlatego w macicy usadawia się większą liczbę zarodków. Gdy wszystkie prawidłowo się rozwijają lekarz wybiera ten rokujący najlepiej, a pozostałe „redukuje”. Zabija dwa lub trzy płody, ponieważ prawdopodobieństwo donoszenia ciąży czworaczej jest minimalne.
Tylko w USA liczbę zamrożonych zarodków określa się między 200 tys. a 1 mln, a na świecie we wszystkich klinikach in vitro około 60-80 proc. poczętych tą metodą istot ludzkich po prostu ginie.
W obliczu takiej wiedzy każdy, kto staje przed problemem bezpłodności musi w swoim sumieniu, sercu, rozstrzygnąć czy gotów jest na posiadanie potomka za wszelką cenę, również za cenę śmierci jego braci czy sióstr. Taka jest prawda o „in vitro”.
Naprotechnologia
Czy nie ma alternatywy dla „in vitro”? Jest. Oczywiście może nią być adopcja. Ciągle jeszcze zbyt wiele polskich Domów Dziecka pełnych jest dzieci, zarówno tych maleńkich, jak starszych. Czekają na miłość, czekają na ludzi, którzy dadzą ich siebie, stworzą kochającą się rodzinę. Ale jest również naprotechnologia – metoda rozpoznawania i leczenia niepłodności, akceptowana przez Kościół. Jej kluczowym narzędziem jest tak zwany Model Creightona, oparty na bardzo szczegółowej obserwacji organizmu kobiety podczas naturalnego cyklu miesięcznego. Naprotechnologia do diagnostyki niepłodności używa badań sonograficznych, hormonalnych, endoskopowych, natomiast do leczenia niepłodności – leków stymulujących jajeczkowanie, wspomagających prawidłowy przebieg cyklu miesięcznego, a także metod chirurgicznych przywracających płodność. Skuteczność tej metody potwierdzona jest latami praktyki, licznymi świadectwami ludzi uleczonych, również w Polsce. Przeciwstawiana jest „in vitro” jako tańsza, bezpieczna, skuteczniejsza i nie wywołująca kontrowersji etycznych. Wyszydzana i deprecjonowana przez lobbystów „in vitro” głównie w obawie przed utratą szansy na kolejne miliardy zarobione na nieszczęśliwych i zdesperowanych ludziach. Nie dziwi taka postawa, skoro wielkość rynku sztucznego zapłodnienia to 500 mld funtów rocznie (dane za prof. Debora Spar Harvard Business School).
Naprotechnologia w Polsce
Na świecie naprotechnologia rozwija się od 2000 roku (podręcznik wydano w USA w 20004 r.). W Polsce pierwszy ośrodek powstał w Białymstoku w 2009 roku. Założył go dr Tadeusz Wasilewski, który przez piętnaście lat w tej samej klinice dokonywał zabiegów in vitro. Dwa lata temu, dosłownie z dnia na dzień odrzucił tę metodę. – Nie mógł dłużej żyć ze świadomością, że tylko niektóre dzieci poczęte metodą in vitro się rodzą, a absolutna większość tworzonych ludzkich zarodków – ginie. W różny sposób, na różnym etapie swojego życia, ale ginie – mówi dr n. med. Wanda Terlecka z Częstochowy.
Ośrodki naprotechnologii powstały też w Białymstoku oraz w Warszawie i Lublinie. Obok klinik mnożą się małe punkty, których zadaniem oprócz niesienia pomocy w leczeniu niepłodności jest uświadamianie społeczeństwa. – Większość mediów, poza katolickimi, ślepo popiera in vitro. Nawet ogólnopolska prasa branżowa jak „Gazeta lekarska” zamieszcza fałsze profesorów prowadzących kliniki in vitro. Niestety, ludzie pozwalają wtłaczać w siebie te slogany, pozwalają manipulować sobą. Często nie myślą samodzielnie. Jest to wynik braku informacji – mówi dr Wanda Terlecka.
Ku rodzinie
Otwarta przez Caritas Archidiecezji Częstochowskiej, przy kościele pw. św. Wojciecha w Częstochowie, bezpłatna Poradnia Rozpoznawania Płodności, to kolejna inicjatywa Caritasu w służbie drugiemu człowiekowi. W Żarkach Caritas prowadzi Dom dla Matek, które z różnych przyczyn zagubiły się w życiu. – Często są to matki niepełnoletnie, które gdy dotrą do nas, pozostają do momentu uzyskania pełnoletności. W minionym roku w Domu urodziło się jedenaścioro dzieci – mówi dyrektor Caritasu ks. Iłczyk. Caritas opiekuje się też dwa Oknami Życia – w Częstochowie i Wieluniu oraz Domem Matki i Dziecka, przy ul. Staszica w Częstochowie. Aktualnie przebywa w nim 23 dzieci 48 matek. Caritas prowadzi też ścisłą współpracę z Domem Małego Dziecka, przy ul. św. Kazimierza.
Dyr. Ks. Stanisław Iłczyk podkreśla ważność nowej prorodzinnej inicjatywy Caritasu. – Poradnia została ciepło przyjęta. Przeżywam wewnętrzną satysfakcję, bo spotkanie pokazało, że jest ona potrzebna i będzie służyć człowiekowi. Będzie służyć rodzinom, które mają problem z poczęciem potomstwa, a pragną we własnych dłoniach kołysać dziecko – mówi.
– Poradnia w zgodzie z sumieniem katolika spełni nadzieje rodziców do tej pory bez skutku oczekujących na potomstwo. Daje wiarę i nadzieję. To bardzo ważne w życiu katolickiej rodziny, która – co oczywiste – z przyczyn etyczno-moralnych odrzuca całkowicie in vitro, wiedząc że jest to metoda zabijająca ludzkie życie – stwierdza poseł Szymon Giżyński.
Barbara Kubicka z Częstochowy, matka i żona przyszła na spotkanie po tę właśnie nadzieję. – Mam pięcioletnią córkę i od czterech lat bezskutecznie staram się o drugie dziecko. Straciłam zaufanie do częstochowskich ginekologów, po tym jak jeden z nich na moją nieregularność cyklu zalecił mi tabletki antykoncepcyjne. Łykałam je, gdyż nie miałam świadomości, że one nie tylko nie rozwiązują moich problemów, ale go maskują i pogłębiają – mówi Barbara Kubicka.
Na otwarcie przybyli również Karolina i Jakub z Częstochowy, oboje mają po 27 lat i są małżeństwem od pięciu lat. – Mamy za sobą dwie nieudane ciąże. Chcemy się dowiedzieć, czy naprotechnologia jest tą dziedziną nauki, która pomoże nam rozwiązać problemy, których do tej pory żaden lekarz i w Częstochowie i w klinikach na Śląsku nie był w stanie nam wyjaśnić, dlaczego tak się z nami dzieje – mówią. Jak dodają naprotechnologia jest dla nich alternatywą. – In vitro z przyczyn moralnych i etycznych odrzucamy całkowicie. Ludzie skłaniają się ku tej metodzie, ale często z niewiedzy. O naprotechnologii się nic nie mówi, żaden lekarz z Częstochowy nie zwrócił naszej uwagi na tę metodę – stwierdza Jakub.
O poddaniu się in vitro nigdy nie myślała też Barbara Kubicka. – Rozumiem małżonków, którzy pragną dziecka i w ostateczności uciekają się do tej metody. Ale zapominają, że dziecko to dar Boży. Pamiętam jak kapłan podczas ślubu pytał się mnie i mojego męża, czy przyjmiemy i po katolicku wychowamy potomstwo, którym Bóg nas obdarzy. To jest istota małżeństwa i wiary katolickiej. Jako etyk stanowczo odrzucam uważam fakt, że jedno dziecko urodzi kosztem śmierci czworo, pięcioro, sześcioro jego rodzeństwa – mówi Barbara, podkreślając, że ludzką metodą jest właśnie naprotechnologia, która nie maskuje problemów, szuka ich przyczyn, by je rozwiązać.
Dar wiary i cierpliwości
Dr Wanda Terlecka tłumaczy, że naprotechnologia ponieważ opiera się na głębokim poznaniu fizjologii cyklu kobiety, to podjęte leczenie trwa średnio około dwóch lat i wymaga od małżeństw wiele cierpliwości i wiary
Instruktor Anna Dziuba-Marzec zajmuje się naprotechnologią ponad dwa lata. Od niedawna doradza małżeństwom w otwartej 17 stycznia br. Poradni Planowania Rodziny w Częstochowie. Metodę tę nazywa „system dla dwojga”, bo oboje rodzice pracują, by pokonać przeszkody w zajściu w ciążę. – Kobieta obserwuje, mężczyzna ją wspiera. Dziecko jak ma się urodzić ma przyjść do rodziców, którzy go oczekują – mówi.
Wyjaśnia, że w naprotechnologii, jeśli dochodzi do poczęcia, to tylko na drodze naturalnej. – By powstało nowe życie potrzebne są dobre jajeczko, dobry plemnik, dobry śluz. Czas obserwacji kobiety musi obejmować trzy cykle, wówczas uzyskuje się ich pełny obraz regularności. Z karty obserwacji lekarz dzień po dniu widzi, co się w niej działo. Na podstawie indeksu cyklu śluzowego, nawet bez wykonywania żadnych badań hormonalnych czy USG, widać zaburzenia z dojrzewaniem komórek jajowych czy jakością śluzu, które mogą prowadzić do poronienia lub wystąpienia jakiś wad u dziecka – mówi instruktorka.
Jednym z głównych, ale nie jedynym, biomarkerów obserwacji jest śluz. Kolejnym jest miesiączka, jej przebieg oraz to, co się dzieje przed i po. –Badania dostosowujemy do cyklu i sprawdzamy poziomu progesteronu nie w 21 dniu cyklu, bo tak się zwyczajowo robi, tylko kiedy jest w najwyższym poziomie, czyli siedem dni po zaobserwowanej owulacji. Może być to dzień dziewiąty po miesiączce, czternasty lub faktycznie dwudziesty pierwszy. A może być trzydziesty siódmy, bo i tak się zdarza. U prowadzonego przeze mnie małżeństwa poczęcia nastąpiło w trzydziestym czwartym dniu cyklu. O dziecko starali się sześć lat, odsyłano ich do in vitro, ale nie chcieli się na nie zgodzić. Pomogła naprotechnologia – stwierdza Anna Dziuba-Marzec.
Przez dwa lata pomogła już kilku parom. Wymarzone dziecko poczęła również kobieta skazana przez lekarzy na in vitro. – Nikt nie dawał jej szansy. Nawet jak zaszła w ciążę, to lekarz nie uwierzył. Twierdził, że z jej schorzeniem jest to niemożliwe. A okazało się, że jednak tak. Czyli stał się cud – śmieje się Anna Dziuba-Marzec.
Ciszy się też z rosnącej świadomości lekarzy. – Jestem już szczęśliwa. Niedawno zadzwoniła do mnie dziewczyna prosto z kongresu lekarzy w Łodzi, gdzie pan profesor do swoich kolegów po fachu powiedział, że ta naprotechnologia zrobiła tyle, że lekarze będą się musieli uczyć cyklu kobiety. Czyli już dużo zrobiliśmy – mówi.
W obliczu możliwości, jakie niesie naprotechnologia, działania władz miasta Częstochowy w kierunku legalizacji in vitro są pomysłami szokującymi i drastycznymi. – Te harce częstochowskiej lewicy to czyste prowokacje. Częstochowę wikłają w walkę światopoglądowych kontrowersji i zatargów. prokurują społeczny niepokój i zamieszanie; wszczyna niepotrzebne i zastępcze najzupełniej absurdalne spory.Dlatego apelowałem o wycofanie z uchwały budżetowej propozycji finansowania zabiegów in vitro ze środków publicznych. Pieniądze te lepiej przeznaczyć na skuteczne leczenie bezpłodności, jaką jest naprotechnologia – stwierdza poseł Szymon Giżyński.
Z Anną Dziubą-Marzec można kontaktować się telefonicznie: 607 822 291.
URSZULA GIŻYŃSKA, AD