Krono-Plast Włókniarz w udanym stylu utrzymał się w PGE Ekstralidze na sezon 2026. Stało się tak dzięki wygranej w niedzielnym (31 sierpnia), rewanżowym meczu w Gorzowie. Częstochowianie pokonali wówczas rywali z ziemi lubuskiej 47:43. Po starciu na stadionie im. Edwarda Jancarza z Gazetą Częstochowską rozmawiał trener gości, Mariusz Staszewski. Szkoleniowiec nie krył radości z powodu uzyskania ostatecznego wyniku (6. miejsce na koniec tegorocznych zmagań), choć przyznawał również, że przedsezonowe plany były znacznie wyższe.

Jeszcze po pierwszym meczu o bezpośrednie utrzymanie się w PGE Ekstralidze mówił Pan, że na rewanż do Gorzowa pojedziecie nie tylko po obronę sześciopunktowej zaliczki, ale także po zwycięstwo w spotkaniu. Pańskie słowa się sprawdziły i można przyznać, że były one prorocze…
– W tym sezonie, w każdym meczu, w którym startowaliśmy w pełnym składzie, jechaliśmy po wygrane. Nawiązywaliśmy walkę choćby w Lublinie czy Toruniu. Pamiętajmy, że w większości spotkań, które przegrywaliśmy, dysponowaliśmy niekompletnym składem. Nasza drużyna naprawdę fajnie się spisywała i myślę, że byśmy znaleźli się w innym miejscu, gdyby nie kontuzje.
Przez liczne kontuzje sporo punktów Wam właśnie pouciekało. W każdym razie cel minimum został zrealizowany.
– Celem maksimum był awans do fazy play-off. Ale za to plan minimum udało się wykonać. Teraz musimy mieć trochę czasu na to, aby pocieszyć się po tym sezonie. Potem będziemy myśleć, co dalej.
Teraz Pana czekają zasłużone wakacje?
– Myślę, że tak, ale na pewno też przeze mnie oczekiwane (uśmiech – przyp. red.).
Czy zatem zamierza Pan trener wybrać się gdzieś, by odpocząć po sezonie ligowym?
– Z pewnością będę chciał wybrać się gdzieś odpocząć, przynajmniej na kilka dni. W każdym razie moja głowa szybko wróci na ziemię i będziemy powoli działać w kontekście przyszłego roku.
Jeśli chodzi o niedzielne spotkanie w Gorzowie. Perfekcyjnie spisał się Jason Doyle, który zdobył komplet 15 punktów. Czyżby Jason – w czasie ostatniej rywalizacji – przypomniał sobie jazdę np. w meczu we Wrocławiu (3 lipca), gdy ratował honor drużyny, gromadząc łącznie 20 „oczek” w siedmiu biegach?
– Uważam, że zarówno Jason jak i Piotr (Pawlicki – przyp. red.) pojechali wręcz rewelacyjnie w obecnym sezonie. Widać to było po ich średnich biegowych i miejscach w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników PGE Ekstraligi. Dyspozycję obu żużlowców w całym sezonie oceniam zdecydowanie na „plus”.
Co do Piotra Pawlickiego, część kibiców, czy ekspertów, zastanawiało się, jak on będzie prezentował się po ciężkiej kontuzji, doznanej pod koniec czerwca. Zapewne początkowo ciężko mu było odnaleźć się na żużlowym torze, co na pewno nikogo nie dziwiło. Jednakże jego ostatnie występy pokazały, że po urazach raczej już nie ma śladu…
– „Piter” potrzebował paru zawodów, aby jak najmocniej „rozjechać” się przed najważniejszą częścią rozgrywek ligowych i dojść do formy sprzed kontuzji. Choćby spotkanie 14. kolejki fazy zasadniczej w Grudziądzu (10 sierpnia) było dla niego takim, aby nabrać jak najwięcej pewności na torze. Swoją jazdą w pierwszym naszym starciu o utrzymanie z Gezet Stalą Gorzów w Częstochowie pokazywał natomiast, że wraca właśnie „Piter” sprzed początku sezonu.
Dziękuję bardzo za rozmowę i serdecznie gratuluję uzyskanego rezultatu.
– Dziękuję również.
Rozmawiał: Norbert Giżyński
Foto.: Grzegorz Przygodziński