Mariusz Staszewski: Na każdy mecz jedziemy, aby walczyć o zwycięstwo


Krono-Plast Włókniarz nie sprostał wyzwaniu i uległ w minioną niedzielę (22 czerwca) w Zielonej Górze Stelmet Falubazowi 40:50. Przed „Lwami” spotkanie w Rybniku z Innpro ROW-em, które może okazać się ważące co do zajęcia miejsca na koniec fazy zasadniczej PGE Ekstraligi. O mocno bojowym nastawieniu zespołu, w wywiadzie dla Gazety Częstochowskiej, zapewnia trener Mariusz Staszewski.

Panie Trenerze, walczyliście, staraliście się zwłaszcza przez pierwszą część meczu w Zielonej Górze. Co się stało w trzeciej serii startów, kiedy Falubaz zaczął Wam uciekać?

Popełnialiśmy błędy już na pierwszym łuku. W dwóch biegach drugiej połowy spotkania początkowo wychodziliśmy na 5:1, ale ostatecznie kończyliśmy 3:3. Falubaz jest mocną drużyną, a do tego jechał u siebie. Walczyliśmy z całych sił, ale tych starczyło nam tylko na 40 punktów.

Czyli drużyna gospodarzy była po prostu zbyt szybka od pewnego momentu?

Myślę, że nie do końca można tak stwierdzić, bo my też wygrywaliśmy biegi od trzeciej serii, a przynajmniej indywidualnie. Wspomniałem już o dwóch wyścigach, w których początkowo prowadziliśmy 5:1, a koniec końców zremisowaliśmy 3:3. Do tego defekt, jadąc na pierwszej pozycji w biegu młodzieżowym, zanotował Franek (Karczewski – przyp. red.). Tym samym zabrakło w naszym końcowym dorobku mniej więcej 5-6 punktów.

Co właśnie stało się w przypadku defektu Franciszka Karczewskiego w wyścigu nr 2?

Na gorąco ciężko dokładnie powiedzieć. Wiem, że trapił go problem z prądem w jednym motocyklu, którego musiał zmienić. Dopiero potem w warsztacie chłopaki sprawdzali, co się stało z jego sprzętem.

Druga gonitwa z udziałem Franka, którą zresztą wygrał, mogła dawać nadzieje, że w meczu w Zielonej Górze będzie mocnym punktem drużyny. Tymczasem w kolejnych niestety przywoził już same zera…

Później Franek startował już z zewnętrznych pól. Niejednokrotnie mówiłem, że jest on zawodnikiem typowo „startowym”. Wielokrotnie bowiem było tak, że gdy nie wychodził dobrze spod taśmy, potem ciężko mu było przebijać się na wyższe pozycje.

Co było przyczyną słabszej postawy Jasona Doyle’a?

Myślę, że w kwestii formy Jasona musimy jeszcze uzbroić się w cierpliwość. Cieszy na pewno to, że jest już z nami i stara się coraz bardziej, ale na takiego stuprocentowego Jasona Doyle’a, na jakiego wszyscy liczymy, musimy jeszcze trochę poczekać

Jeśli chodzi o pańską drużynę, w niedzielę koncertową jazdą popisali się Piotr Pawlicki i Kacper Woryna. Co do drugiego z wymienionych zawodników, jest już ta oczekiwana prędkość i odpowiednie dopasowanie sprzętowe?

Myślę, że tak. Gdyby jednak go zapytać całościowo jeśli chodziło o końcowy rezultat meczu w Zielonej Górze, to zapewne po 15. wyścigu nie byłby zadowolony. Tak czy siak razem z Piotrkiem całe zawody jechali równo i dobrze, ciągnęli nasz wynik. Tak więc brawa dla chłopaków!

29 czerwca kolejny wyjazd, tym razem do Rybnika. O nastawienie w zespole Pana Trenera nie trzeba pytać, bo z pewnością jest ono bojowe, co zresztą zawsze Pan podkreśla. Ale czy obecnie widzi Pan szansę na zwycięstwo?

Na każdy mecz jedziemy po to, aby walczyć o zwycięstwo, czy to w przypadku wyjazdu do Lublina, Torunia czy Zielonej Góry. Tak samo jesteśmy nastawieni przed meczem w Rybniku.

Czyli rywal w zasięgu ręki?

Uważam, że na wyjazdach do tej pory pokazywaliśmy, że tak naprawdę każdy rywal był i jest w zasięgu naszej ręki, aczkolwiek w końcówkach spotkań zawsze czegoś brakowało, aby wywieźć komplet meczowych punktów. Oby teraz było inaczej.

Rozmawiał: Norbert Giżyński

Foto.: Grzegorz Przygodziński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *