Krono-Plast Włókniarz Częstochowa dzięki wysokiej wygranej na własnym obiekcie z Gezet Stalą Gorzów 54:36, awansował na piąte miejsce w tabeli PGE Ekstraligi. Po tym meczu w superlatywach na temat swoich podopiecznych – w wywiadzie dla Gazety Częstochowskiej – wypowiadał się trener miejscowych, Mariusz Staszewski.

Panie Trenerze, powszechnie się mówi: „do trzech razy sztuka”. I w końcu za trzecim razem udało się wam wygrać w tegorocznej edycji PGE Ekstraligi. Jak pan skomentuje spotkanie z GEZET STALĄ Gorzów?
– Ja mogę być tylko zadowolony. Myślę, że z postawy każdego zawodnika naszej drużyny można się cieszyć. Zarówno seniorzy, jak i juniorzy stanęli na wysokości zadania. 54 punkty na naszą korzyść to jest naprawdę bardzo fajny wynik.
Spodziewał się pan takiego końcowego wyniku? Gdzieś panu chodził on po głowie?
– Miałem nadzieję, że w końcu odpalimy i pójdzie wszystko w taką stronę, jaką chcieliśmy.
Widać było również poprawę elementu startowego. Pańscy podopieczni notowali naprawdę udane wyjścia spod taśmy.
– Tak jak mówiłem po inauguracji sezonu, starty początkowo były naszą bolączką i wiedzieliśmy, że musimy popracować, żeby to się zmieniło. Fajnie, że w niedzielę pod tym względem wszystko wychodziło i mam nadzieję, że utrzymamy dobrą dyspozycję – także w tym elemencie – w kolejnych meczach.
Klasą dla samego siebie był Piotr Pawlicki. To on – podczas starcia z gorzowianami – był zdecydowanym liderem zespołu, zdobywając 13 punktów i dwa bonusy (płatny komplet – przyp. red.). Czy chociażby trochę nie zaskoczyło trenera, że to właśnie Piotr, a nie np. Jason Doyle, był postacią nr 1 w ekipie?
– Wiadomo, że Piotr ma papiery do jazdy. Jeżeli sprawy sprzętowe ma on należycie poukładane, to stać go na bardzo wiele. U Jasona w niedzielę było odwrotnie. W pierwszym biegu nie trafił ze sprzętem. Można powiedzieć, że cały czas „walczył” z motocyklem. Stąd uzyskał taki, a nie inny rezultat (8 punktów – przyp. red.).
Widać również – o czym już pan wspomniał – postępy u juniorów. Kiedy właśnie sprowadzano pana do KRONO-PLAST WŁÓKNIARZA, w Częstochowie żyli nadzieją, że pod pańskim okiem postawa tutejszych młodzieżowców ruszy do przodu. Można zatem rzec, że trenerska ręka Mariusza Staszewskiego już daje efekty m.in. w tej sprawie.
– Nie chciałbym przesadzać. Sądzę, że większą rolę w tej kwestii odgrywają chłopaki niż ja. Ja jestem od tego, aby im pomagać i jednocześnie nie przeszkadzać. Chłopaki wykonali kawał ciężkiej pracy i to przede wszystkim jest ich zasługa.
W następnej rundzie ligowych zmagań czeka was bardzo ciężki wyjazd do Torunia. W każdym razie – po takim zwycięstwie nad drużyną z Gorzowa – nastawienie w waszym obozie co do najbliższej rywalizacji musi być tylko i wyłącznie bojowe.
– Zawsze takie mamy. Po naszym meczu u siebie z BAYERSYSTEM GKM-em Grudziądz wszyscy postawili na nas krzyżyk, a mówiłem, że pojedziemy do Lublina walczyć, co się sprawdziło. Tak samo będzie w przypadku podróży do Torunia.
Rozmawiał: Norbert Giżyński
Foto.: Grzegorz Przygodziński