Lwy poza torem – Z bratem będzie raźniej


W kolejnym odcinku cyklu przedstawiamy wywiad z młodszym z braci Szczepaniaków – Mateuszem

Jak oceniłbyś sezon 2007? Jaki on był dla Ciebie i dla drużyny?
– Dla drużyny nie był najlepszy. Mieliśmy większe aspiracje, ale niestety nie wyszło. Nie wszyscy jeździliśmy tak, jak od nas oczekiwano i jak sami od siebie oczekiwaliśmy. Jeżeli chodzi o mnie, to były dobre i złe mecze. Starałem się w każdym zrobić jak najwięcej punktów, ale nie zawsze wychodziło. Teraz trzeba iść do przodu i popracować nad sobą, aby było lepiej. Z moich wyników indywidualnych w ogóle nie jestem zadowolony. Nic w tym roku mi się nie udało w tym zakresie. O ile półfinały były dobre, to w finałach – totalna klapa.

W minioną sobotę kontrakt z Włókniarzem podpisał Twój brat Michał. Czy jesteś zadowolony, że znów będziecie razem reprezentować jeden klub?
– Na pewno to jest jakiś plus. Wiadomo, że razem jest raźniej. Jeden drugiemu na pewno będzie coś podpowiadał i mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży.

Wasz tata też jest chyba zadowolony, będzie miał obu synów koło siebie.
– Tata ostatnio jeździł ze mną na wszystkie mecze z racji tego, że jestem młodszy. Ale w czasie spotkań cały czas ma telefon przy sobie i czeka na informacje od brata. To była trochę nerwowa atmosfera, bo musiał być niejako w dwóch miejscach jednocześnie. Teraz już będziemy wszyscy razem i może nam to wyjść tylko na dobre.

Do składu dołączył też Tomasz Gapiński i rywalizacja o miejsce w siódemce meczowej na pewno będzie bardzo twarda. Czy myślisz, że Michała stać na to, żeby wygrać ją?
– Jakby myślał, że nie ma szans na miejsce w pierwszym składzie, to pewnie nie podpisałby kontraktu. Tomek Gapiński jest dobrym zawodnikiem i walka będzie ostra, ale mam nadzieję, że jeździć będzie lepszy i będzie nim mój brat. O tym zadecydują wyniki na treningach i w meczach sparingowych. Na pewno Michał ma szanse.

W 2005 roku miałeś makabryczny upadek w Tarnowie. Jednak wyniki z tego sezonu pokazują, że na tamtejszym obiekcie czujesz się dobrze, a pamiętne wydarzenie to „wypadek przy pracy”.
– W zasadzie nic z tamtego upadku nie pamiętam. Wiem, że nie najlepiej to wyglądało, ale pozbierałem się i jest OK. Takie rzeczy specjalnie na mnie nie oddziałują. Nie jest tak, że w Tarnowie miałem wypadek, to mam blokadę i już tam nie pojadę.

Który z meczów w Twoim wykonaniu uważasz za najlepszy w zakończonym sezonie? Nie bez powodu spytałem wcześniej o Tarnów, bo właśnie tam spisałeś się znakomicie i zostałeś okrzyknięty „ojcem sukcesu”.
– No tak. W Tarnowie było bardzo dobrze. Pasowało mi wszystko. Dobrze wychodziłem ze startu i to był klucz do sukcesów. Do dobrych spotkań muszę zaliczyć też mecz we Wrocławiu. Był on rozgrywany na trudnym torze, ale jechało mi się doskonale. Te dwa spotkania na pewno mogę zaliczyć do bardzo udanych.

Jakie masz plany na ostatni sezon w gronie juniorów? W końcu przyszły rok będzie ostatnim dla Ciebie w tej grupie wiekowej.
– Wypadałoby powalczyć o medale na arenie międzynarodowej. Jednak z takim planowaniem bywa różnie. Czasem zakłada się, żeby zrobić to czy tamto, a nie wychodzi i jest rozczarowanie. Trzeba jechać w każdych zawodach swoje, walczyć o punkty, a wyniki przyjdą same.

Zostałeś nominowany do kadry juniorów na sezon 2008. Nie było to chyba dla Ciebie zaskoczeniem, w końcu to Ty będziesz motorem napędowym tej reprezentacji?
– Mam taką nadzieję. W każdej chwili jednak mogą wskoczyć do składu młodsi, lepsi zawodnicy i to oni mogą jeździć. Ja będę robił wszystko, żeby prezentować się jak najlepiej. W minionym sezonie zdobyliśmy Drużynowe Mistrzostwo Świata i mam nadzieję, że powtórzymy ten sukces.

Czy uważasz, że kontraktowanie juniorów z zagranicy to dobry pomysł? W końcu wielu z nich zabiera miejsce w składzie naszym utalentowanym zawodnikom?
– Panuje opinia, że kontraktowanie zawodników z zagranicy sprzyja większej rywalizacji o miejsce w składzie oraz ma podnieść poziom. Dla mnie to troszkę dziwne. Ściąga się tych sportowców, a oni często nie mają pojęcia o naszych torach. Wiadomo, że u nas jest inny żużel niż w Anglii. Często kluby podpisują umowy z pięcioma juniorami z zagranicy, swoich mają też tylu i wtedy jest niepotrzebna adrenalina, atmosfera staje się nerwowa i ta rywalizacja jest chora. Często się zdarza, że na treningach jeden drugiego wywozi na bandę, a to nie jest w porządku.

Przed sezonem 2007 miałeś okazję pojeździć w sparingach na angielskich torach. Osiągałeś tam bardzo dobre rezultaty. Jak Ci się jeździło i czy myślisz o tym, żeby w przyszłości wystartować w tamtejszej lidze?
– Bardzo fajnie mi się jeździło na tych torach. Są techniczne, trzeba dobrze operować gazem, balansować ciałem na motocyklu. O Anglii na razie nie myślę, na pewno nie w sezonie 2008. Chcę się skupić na tym ostatnim roku w gronie juniorów. Chcę jak najlepiej jeździć w Polsce, no i w Szwecji, bo tam mam podpisany kontrakt. Jeżeli chodzi o Wyspy, to należałoby mieć tam na miejscu sprzęt, mechanika, trzeba byłoby przemieszczać się samolotem. Ogólnie, taka „impreza” jest kosztowna, więc na razie o tym nie myślę. Być może, jak już osiągnę wiek seniora, to się za czymś rozejrzę.

W minionym sezonie miałeś podpisany kontrakt w Szwecji z Rospiggarną Hallstavik. Pojechałeś tylko w jednym spotkaniu. Dlaczego?
– Mecz, w którym wystąpiłem, był bardzo trudny. Wiadomo, że trzeba jechać z każdym, ale to był mój pierwszy start w tej lidze, bez wcześniejszych treningów i punktów nie zdobyłem. Menadżer obiecał, że zadzwoni, ale jakoś przez dłuższy czas nie odzywał się. Później w mojej sprawie interweniował Greg Hancock. Otrzymałem telefon z zaproszeniem na mecz, jednak w tym samym czasie miałem start w Srebrnym Kasku i nie mogłem jechać. Mam nadzieję, że w nowym sezonie częściej będę miał okazję do zaprezentowania się w Szwecji.

Wspomniałeś o Gregu Hancocku. To jest już starszy zawodnik, ale, jak widać na Twoim przykładzie, znakomicie znajduje wspólny język z młodymi żużlowcami i chętnie im pomaga.
– Greg jest byłym Mistrzem Świata oraz Wicemistrzem i naprawdę stara się pomagać. Miał trochę problemów ze sprzętem w tym roku, ale nadal jest bardzo dobrym zawodnikiem i przede wszystkim – bardzo dobrym człowiekiem. Zarówno w parku maszyn, jak i poza torem. W czasie meczu potrafi przyjść, podpowiedzieć, pomóc. Zawsze chętnie porozmawia, pośmieje się, pożartuje. Jest fantastycznym kolegą i to właśnie dzięki niemu podpisałem kontrakt w Szwecji. Zawsze stara się nas wszystkich zmobilizować do lepszej jazdy.

Na co stać Włókniarza w nadchodzącym roku? Przyszedł Nicki Pedersen, jest Greg Hancock. To takie dwie „armaty” w talii trenera Żyto. Wszyscy mają nadzieję, że Sebastian Ułamek pojedzie lepiej niż w minionym sezonie. Wielu kibiców liczy też na Ciebie. Jak myślisz, czy medale są w Waszym zasięgu?
– Nie wiem, czy złoto. To jest żużel, sport i wszystko może się zdarzyć. Teraz mamy naprawdę dobry skład. Nicki i Greg, to dwa pewne punkty w drużynie. Jest też Lee Richardson, Sebastian, mam nadzieję, że i oni dołożą pokaźne zdobycze punktowe. No i albo Tomek Gapiński, albo mój brat. Ja ze swojej strony będę starał się jechać jak najlepiej i zdobywać jak najwięcej „oczek”. Wierzę, że staniemy na podium, a czy będzie coś więcej – okaże się na koniec sezonu.

Jak się przygotowujesz? Trenujecie wspólnie z bratem?
– Trenujemy tutaj razem z drużyną z Ostrowa. Jest sala i wszystko jest na miejscu. Ostro pracujemy i przygotowujemy się do sezonu.

Planujesz jakieś zmiany w swoim parku maszynowym?
– Cały czas zostaję przy GM-ach. Mam na razie trzy motocykle. Będą też jakieś „eksperymenty”. Mam zamiar zakupić jeszcze jeden silnik. Jestem po rozmowach z jednym z tunerów, który będzie mi przygotowywał sprzęt. Przetestujemy go na wiosnę i zobaczymy, co będzie.

Żużel to drogi sport. Dlatego też potrzeba wsparcia sponsorów. Jak to wygląda u Ciebie?
– Mam kilku dobrych, starych sponsorów. Jednak nie jest to tak, że oni dają pieniądze i jedziemy. To są już przyjaciele, z którymi można siąść, porozmawiać, wypić kawę. Bardzo im dziękuje za to, że cały czas ze mną są. Wiadomo, że zawsze mile widziani są nowi darczyńcy, ale jeżeli ich nie ma, to trzeba sobie jakoś radzić.

Za kilka dni święta. Jak je spędzisz?
– Jak co roku, z całą rodziną spędzimy święta w domu. Trochę podjemy różnych przysmaków, smakołyków, przytyjemy kilogram, może dwa, ale potem ostro trzeba się będzie wziąć do pracy i nadmiar ciała zrzucić.

Czego można Ci życzyć przed nadchodzącym sezonem?
– Przede wszystkim bezkontuzyjnej jazdy, bo to najważniejsze. Jak zdrowie dopisze, to punkty i wyniki same przyjdą.

W takim razie właśnie tego Ci życzę oraz wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku.
– Dziękuję bardzo. Ja też życzę wszystkim spokojnych świąt, szczęśliwego Nowego Roku. Pozdrawiam wszystkich kibiców żużla.

Rozmawiał

PIOTR ROJEK

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *