Kto komu potrzebny?
To była jedna z najdziwniejszych konferencji prasowych, w jakich przyszło nam uczestniczyć. Może dlatego, że wyraźnie odczuwało się niechęć jednej ze stron. Niechęć do projektu nazwanego Dospel Katowice. Ale po kolei.
Częstochowska firma Dospel jeszcze kilka tygodni temu była mało znana nawet w Częstochowie. Gdy jednak ogłoszono, że Dospel, producent wentylacji (krajowy lider), został oficjalnym sponsorem klubu piłkarskiego GKS Katowice, wokół nowego chlebodawcy “Gieksy” zrobiło się niemałe zamieszanie. Po pierwsze i najważniejsze dlatego, że sponsor zarządał, by nowa nazwa klubu brzmiała Dospel Katowice. Na taki pomysł przystał i zaaprobował go prezes klubu Piotr Dziurowicz. Nie przystali za to śląscy kibice, którzy próbę zmiany szyldu określili jako zamach na tradycję, dorobek i sukcesy GKS-u.
Trzeba w tym miejscu pamiętać, że GKS przeżywał w ostatnim czasie poważne kłopoty finansowe. Wysokie zadłużenie, postępowania windykacyjne, to niemal codzienność w klubie z ul. Bukowej. Wydawało się więc, że mariaż klubu z Dospelem będzie dla tego pierwszego prawdziwym wybawieniem i szansą wyjścia na prostą.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują jednak na to, że mamy do czynienia ze związkiem niechcianym, a posuwając się dalej, absurdalnym. W ślad za kibicami GKS-u, którzy zbojkotowali nowego częstochowskiego sponsora, poszli dziennikarze ze Śląska. Ta grupa, która przybyła do Częstochowy na specjalnie zwołaną konferencję prasową (transport zapewnił jej prezes Piotr Dziurowicz), była wyraźnie negatywnie nastawiona do wszystkiego spod szyldu Dospel.
Igor Rumiński, szef marketingu, próbował dzielnie stawiać czoła atakującym go dziennikarzom. Tłumaczył m.in. nieobecność prezesa firmy Sebastiana Myśliwca, zasady podpisanej umowy i przyczyny, dla której Dospel zainwestował w futbol. Były także wyjaśnienia na temat incydentu, do którego doszło podczas jednego z ostatnich spotkań ligowych, gdy sympatycy GKS-u obrzucili stekiem wyzwisk przedstawicieli firmy. Tych z kolei zabrakło na pomeczowej konferencji prasowej, o co także śląskie mass media miały żal.
Dziennikarze z Częstochowy, wyraźnie zaskoczeni napastliwością kolegów po fachu ze stolicy województwa, w tej zgoła niecodziennej sytuacji mogli zapytać tylko o jedno: dlaczego Dospel nie przelał swojej miłości na któryś z częstochowskich klubów sportowych? Te nie miałby nic przeciwko temu, by człon Dospel znalazł się w ich nazwie.
– Rozmawialiśmy z siatkarzami Galaxii i żużlowcami Włókniarza, ale uznaliśmy, że najlepszym dla nas produktem marketingowym jest piłka nożna. Chcemy, by nasza marka była rozpoznawalna nie tylko w kraju, ale także za granicą. To główny powód naszych działań – wyjaśniał dyrektor marketingu.
Rumiński próbował jednak robić dobrą minę do złej gry. Sam zaskoczony atakami mógł tylko przedstawiać oficjalne stanowisko dyrekcji Dospelu. Takie przynajmniej odnieśliśmy wrażenie.
– Umowa została podpisana na 2 lata. Nie uważam, abyśmy źle postąpili. Według nas to była słuszna decyzja. Czy jej żałujemy? Nie, nie żałujemy, bo Dospel ma szansę na start w europejskich pucharach.
My mamy jednak poważne wątpliwości, co do trafności strategii promowania marki Dospel. Pytanie, które się nasuwa we wręcz oczywisty sposób brzmi: kto tutaj komu jest potrzebny?
Sponsora i umowy bronił za to jak mógł prezes Piotr Dziurowicz. Podarował nawet dyrektorowi Rumińskiemu klubową koszulkę z autografami piłkarzy z Katowic. Syn słynnego “Magnata” Mariana Dziurowicza nie rozładował jednak napięcia. Po zakończeniu spotkania dziennikarze ze Śląska błyskawicznie opuścili siedzibę firmy i tyle ich widziano.
Od autora:
Nie jest tajemnicą, że GKS-owi sponsora “załatwił” były piłkarz częstochowskiego Rakowa, obecnie zawodnik właśnie Katowic, Marcin Bojarski. To jego osobiste kontakty z kierownictwem Dospela spowodowały, że firma zainteresowała się przedstawicielem naszej futbolowej ekstraklasy. Bojarski chyba jednak nie przypuszczał, w jaką kabałę wpuścił prezesa Myśliwca. Dospel jest na celowniku i kibiców i śląskich dziennikarzy. Gdybym był na miejscu prezesa Myśliwca, umowę z GKS-em wrzuciłbym czym prędzej do kosza i podziękował za “miłe” przyjęcie. Rozgłaszanie banialuk, że inwestycja w GKS, to trafnie wydane pieniądze, może przyprawić tylko o pusty śmiech. Katowice to piłkarski moloch, czy może też kocioł, do którego wrzuca się kolejne złotówki, a nie wyciąga nic poza srogim zawodem. Ręcze, że w przypadku Dospela będzie podobnie.
ANDRZEJ ZAGUŁA