Częstochowska malarka i bajkopisarka Małgorzata „Balbina” Sętowska w tym roku obchodzi jubileusz 30-lecia pracy artystycznej. Z tej okazji w Ośrodku Promocji Kultury „Gaude Mater” do 27 lutego 2018 roku jest prezentowana wystawa jej prac pt. „Czy zabawki mają duszę?”
30 lat pracy twórczej, to dużo czy mało w życiu artysty?
– 30 lat minęło od mojej indywidualnej, profesjonalnej wystawy, która odbyła się właśnie w Ośrodku Promocji Kultury „Gaude Mater”, przy okazji promocji mojej pierwszej książki z bajkami. Natomiast maluję od dawna, gdybym miała policzyć, to nie powiem, ile to byłoby lat. Wystawy miałam już w liceum i na studiach.
Swoje 30-lecie podkreśla Pani tematyką dziecięcą…
– Przez cały czas pracy w szkole byłam nauczycielem plastyki i twórczość malarska towarzyszyła mi w spotkaniach z dziećmi. Spostrzegłam, że brakuje obrazów dla dzieci i choć w pokoju dziecięcym można powiesić wszystko – i kwiaty, i pejzaż – to z pewnością dzieci chętniej w swoim pokoju widziałyby obrazy, które na przykład pokazują ich ulubione zabawki.
Od kiedy maluje Pani obrazy dla dzieci?
– Pierwszy wykonałam jak urodził się mój pierwszy syn Jasio, ten obraz jest na obecnej wystawie. Ale wystawiam także inną tematykę – głównie na ekspozycjach poplenerowych – są to pejzaże, portrety, martwa natura.
Temat dziecięcy wiąże się z jakimiś przeżyciami?
– Tak, to są moje wspomnienia, wszystkie te uwiecznianie maskotki, lalki, pluszaki, miśki to moje zabawki z dzieciństwa. Te obrazy tworzę z wielką radością. Ustawiam kompozycje, bawię się przy tym…
Intrygujący jest też tytuł „Czy zabawki mają duszę?”. To także odniesienie do wspomnień z dzieciństwa?
– Moje zabawki żyją: bawią się, tańczą, czytają, śpiewają, grają. Tak przecież w swojej wyobraźni widzą swoje zabawki dzieci.
Dzieci rozmawiają ze swoimi zabawkami, kochają je. Czy tworząc takie obrazy rozmawia Pani ze swoimi „modelami”?
– Tak można powiedzieć. Temat podjęłam na dyplom magisterski studiów malarskich, które ukończyłam na Akademii im. Jana Długosza. Połączyłam go z moimi utworami literackim.
Jak został przyjęty na uczelni?
– W dzisiejszych czasach wszyscy idą w kierunku abstrakcji. Mój pomysł był zupełnie inny i promotor prof. Włodzimierz Karankiewicz przyjął go bardzo życzliwie. Ocenił bardzo dobrze.
Dlaczego podjęła Pani dodatkowe studia malarskie?
– Ukończyłam studia nauczycielskie na Wydziale Edukacji Plastycznej w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Częstochowie. Te studia oferowały zaledwie trzy godziny malarstwa w tygodniu. Teraz na kierunku malarstwo poszerzyłam swą wiedzę z historii sztuki i procesu tworzenia obrazu. Choć może chciałam się odrealnić, bo maluję naturalistycznie, ale się to nie udało.
Zatem i artyści także muszą podejmować ustawiczne uczenie?
– Oczywiście, wszystko się rozwija, także sztuka i dobrze jest zgłębiać i odświeżać wiedzę.
Maluje Pani od najmłodszych lat. To potrzeba i talent rodzinny?
– Tak, wyrosłam w atmosferze malarstwa. Malowała moja mama Kazimiera Plucińska, głównie były to kopie i jej kompozycje. Malarką była także moja ciocia Janina Plucińska-Zembrzuska, którą Częstochowskie Stowarzyszenie Plastyków im. Jerzego Dudy-Gracza wybrało na patronkę dorocznej nagrody przyznawanej przez Stowarzyszenie. Twórcą był również mój kuzyn Bolesław Rutkowski.
Malarstwo to dla Pani sposób na życie czy dodatek do życia?
– Dla mnie to trochę dodatek do życia, jest przecież rodzina, praca i inne obowiązki.
Który z artystów jest dla Pani inspiracją?
– To Witold Wojtkiewicz. Przedstawia może trochę ironicznie, ale też świat dziecka. Lubię także twórczość Tadeusza Makowskiego, także impresjonizm.
Talent po mamie odziedziczyli synowie. Obaj są artystami…
– Tak, malują obaj – młodszy Wojtuś i starszy Jasiu, który teraz zajął się bardziej opieką nad artystami. Jasiu skończył projektowanie graficzne w Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, Wojtuś nadal się kształci artystycznie. Obaj też, jak ja, są absolwentami Liceum Plastycznego w Częstochowie.
W tej artystycznej rodzinie jest też historyk. Pani mąż Juliusz – to też artysta?
– Jak najbardziej, mąż pięknie pisze. Jest też teoretykiem sztuki.
Pani dewiza życiowa?
– Szczęśliwi, którzy się śmieją.
Na kolejne 30 lat czego życzyć Jubilatce?
– Siły, zdrowia, nieustającej weny twórczej.
Dziękuję za rozmowę
URSZULA GIŻYŃSKA
Małgorzata „Balbina” Sętowska – częstochowianka, absolwentka Liceum Sztuk Plastycznych w Częstochowie, specjalność ceramika. Ukończyła studia na Wydziale Edukacji Plastycznej w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Częstochowie (obecnie Akademia im. Jana Długosza) oraz malarstwo na Wydziale Sztuki AJD w pracowni prof. Włodzimierza Karankiewicza. W swoim dorobku ma wiele wystaw indywidualnych i zbiorowych. Wydała cztery książeczki dla dzieci. Członek Częstochowskiego Stowarzyszenia Plastyków im. Jerzego Dudy-Gracza, Klubu ZNP „Koloryt”, Polskiego Stowarzyszenia Edukacji Plastycznej w Warszawie oraz Związku Artystów Plastyków – Polska Sztuka Użytkowa – Oddział w Opolu. W 2011 roku otrzymała odznakę honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej”, a w 2017 roku została laureatką VII edycji Konkursu Rzecznika Praw Dziecka na najlepszą prace magisterską i doktorską poruszającą problematykę praw dziecka w różnych aspektach.
Małgorzata „Balbina” Sętowska (w środku) z grupą uczniów ze Szkoły Podstawowej nr 10 w Częstochowie, z nauczycielami oraz dyrektorem Ośrodka Promocji Kultury „Gaude Mater” Robertem Jasiakiem
URSZULA GIŻYŃSKA