Od ubiegłego tygodnia po częstochowskich ulicach znowu jeździ samochód do zbierania niebezpiecznych odpadów
Pomysł zbierania niebezpiecznych odpadów przez specjalnie do tego przystosowane pojazdy zasługuje ze wszech miar na pochwałę. Dobrze więc, że się narodził i jest realizowany. Chwała za to Częstochowskiemu Przedsiębiorstwu Komunalnemu. Czy jednak jego wykonanie jest przemyślane do końca i czy wydane na to pieniądze nie są marnowane? Samochód jeździ po mieście i codziennie zatrzymuje się w różnych miejscach. Na przykład 20. stycznia od godz. 10.00 do 11.00 stał przy ul. Garibaldiego 30, od godz. 11.30 do 12.30 przy ul. Nadrzecznej 6, a od 13.30 do 14.40 przy ul. Mostowej 17 itd. Odnosi się wrażenie, że ta, cokolwiek dziwna metoda, mija się z celem. Po pierwsze: w tych godzinach na ogół większość mieszkańców (daj Boże) przebywa w pracy, po drugie: czy ci, którzy wyznaczają rozkład jazdy, nie wiedzą, że wyczekiwanie na konkretną godzinę jest zbyt uciążliwe i kłopotliwe? po trzecie wreszcie: z analizy rozkładu wynika, że samochód pomija dzielnice domków jednorodzinnych – nie dało się go zauważyć na Lisińcu czy Grabówce.
Tak więc efekt edukacyjnych zmagań jest nader mizerny. Przez dwa miesiące (akcja trwała w listopadzie i grudniu ubiegłego roku) udało się zebrać kilkanaście starych telewizorów, monitorów komputerowych i lodówek, 100 lamp fluorescencyjnych, 110 opakowań po lekach, 120 puszek po farbach i klejach, 260 akumulatorów i zużytych baterii. To, jak na naszą aglomerację nie za wiele, ale do wytrwałych świat należy.
URSZULA GIŻYŃSKA