I zrobiła błąd, za który ma odpowiedzieć przed sądem. Tak zdecydowała częstochowska Straż Miejska.
W wigilię 24 grudnia 2015 roku pani Matylda z ul. Kosmowskiej w Częstochowie zapamięta na długo. Rano wyprowadziła psy swojego narzeczonego Sebastiana i – jak nam zrelacjonowano – jak zawsze posprzątała do woreczka ich ekskrementy. Jej przykładnego zachowania, niestety, częstochowski patrol Straży Miejskiej nie ocenił dobrze. – Moja narzeczona został oskarżona przez Straż Miejską, że sprzątnęła nieczystości nie po swoim psie. Funkcjonariusze przyszli za nią do mojego domu i chcieli wręczyć mandat. Nie chciałem się na to zgodzić, bo zawsze oboje sprzątamy odchody naszych psów. Strażnicy zaczęli nas straszyć i zażądali dokumentów. Wezwałem policję, to samo uczynili strażnicy. Gdy po świętach wyjaśniałem sprawę w Straży, usłyszałem, że zostanie ona rozstrzygnięta w Sądzie. To kompletny absurd. Jak można oskarżyć o to, że sprzątnęło się kupę nie po swoim psie? Poza tym strażnicy nie wylegitymowali się, mundur nie jest jednoznaczny z tym, że są funkcjonariuszami i byli niegrzeczni. Mam nadzieję, że policjanci, którzy byli świadkiem naszej rozmowy odniosą się rzetelnie to tego nieszczęsnego zdarzenia – opowiada Sebastian N.
Rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie, podinsp. Joanna Lazar, potwierdza, że policjanci zostali wezwani przez pana Sebastiana, obecnego przy czynnościach Straży Miejskiej wobec pani Matyldy. – W tym samym czasie, poprzez dyżurnego straży miejskiej, strażnicy zwrócili się do policjantów o pomoc w wylegitymowaniu osoby. Policjanci nie uczestniczyli i nie wykonywali innych czynności w tej sprawie. Czynności w tej sprawie wykonuje Straż Miejska – zwięźle odnosi się do zaistniałej sytuacji podinsp. Lazar.
Stanowisko częstochowskiej Straży Miejskiej dotyczące zdarzenia przy ul. Kosmowskiej jest znacznie obszerniejsze. Poniżej wyjaśnienia rzecznika SM Artura Kucharskiego
24 grudnia 2015 roku strażnicy miejscy patrolowali rejon przy ul. Kosmowskiej w Częstochowie. W dzielnicy Północ mieszka dużo rodzin z małymi dziećmi i otrzymujemy sygnały, aby interweniować wobec osób, które wyprowadzają psy bez smyczy lub kagańca lub nie sprzątają po swoich psach. W 2015 roku (do 29 grudnia) strażnicy miejscy podjęli na terenie Częstochowy 902 interwencje wobec właścicieli zwierząt. Około godz. 7:40 strażnicy miejscy zauważyli kobietę, która prowadziła dwa psy na smyczy. W pewnym momencie jeden z psów załatwił się na trawniku. Opiekunka psa nie uprzątnęła odchodów po psie tylko oddaliła się i tym samym popełniła wykroczenie. Widząc popełnione wykroczenie umundurowani strażnicy miejscy postanowili podjąć interwencję wobec kobiety i zgodnie z obowiązkiem przedstawili się oraz podali powód interwencji. Z relacji strażników wynika, że kobieta zapytana przez funkcjonariuszy, dlaczego nie uprzątnęła zanieczyszczenia po psie, powiedziała, że zaraz to uczyni. Po krótkim czasie kobieta wróciła na trawnik i zaczęła się rozglądać. Po chwili podniosła z trawnika inne odchody niż te, które pozostawił jej pies. Strażnik powiedział, że w przepisach jest zapis o niezwłocznym usuwaniu zanieczyszczeń, aby nie było sytuacji, że sprząta się nie po swoim psie. Osoba powinna usunąć zanieczyszczenie spowodowane przez swojego psa niezwłocznie. Nie można wymagać od osób, aby sprzątały zanieczyszczenia pozostawione nie przez ich psy.
Kobieta poproszona przez strażnika o okazanie dokumentów, odmówiła. Nie chciała też podać ustanie danych personalnych. Tym samym popełniła drugie wykroczenie (Art. 65. Kodeksu Wykroczeń). Pierwsze wykroczenie polegało na tym, że nie uprzątnęła zanieczyszczenia po swoim psie. Zapytana o szczepienia dla psów, powiedziała, że ma je w mieszkaniu i aby z nią iść to je okaże. Z relacji strażników wynika też, że kobieta mówiła o mężczyźnie, który jest w mieszkaniu i zna prawo, i że nie musi okazywać dowodu osobistego ani nic wyjaśniać. Z mieszkania kobiety wyszedł mężczyzna, który był arogancki, ale nie był stroną postępowania. W tym czasie kobieta przyniosła książeczki szczepień. Okazało się, ze jeden z psów nie ma aktualnych wymaganych szczepień przeciwko wściekliźnie, co było trzecim wykroczeniem. Kobieta twierdziła, że pies jest chory, ale nie miała żadnych stosownych zaświadczeń od weterynarza. Kobieta instruowana przez towarzyszącego jej mężczyznę po raz kolejny odmówiła okazania dokumentu i podania danych osobowych. Wówczas strażnicy miejscy za pośrednictwem dyżurnego wezwali na miejsce patrol Policji. Patrol Policji wylegitymował kobietę, która dopuściła się wcześniej wykroczeń. Kobieta odmówiła przyjęcia mandatów oraz odmówiła też przyjęcia wezwania na przesłuchanie do Straży Miejskiej. Wobec powyższego podjęte zostały czynności zmierzające do skierowania przez Straż Miejską wniosku o ukarania do Sądu. To sąd wyda rozstrzygnięcie w tej sprawie.
UG