Historia walk pod Częstochową


Nakładem Wydawnictwa Napoleon V w liczbie tysiąca egzemplarzy została wydana książka pt. „Czołgi na przedmieściach. 7 Dywizja Piechoty w obronie Częstochowy 1-3 września 1939”. Jej autor Adam Kurus jest z wykształcenia i zamiłowania historykiem. Założył Stowarzyszenie Historyczne Reduta Częstochowa, któremu prezesuje. Publikacja opisuje działania 7 Dywizji Piechoty w obronie Częstochowy – przygotowania do wojny i pierwsze trzy dni walk we wrześniu 1939 roku. Książkę można nabyć w księgarniach stacjonarnych i internetowych, w Częstochowie – w „Antykwarni”, przy ul. Kopernika.
Z Adamem Kurusem rozmawia Urszula Giżyńska.

Imponująca jest objętość Pana książki, ponad 500 stron. Jak długo trwały prace nad jej wydaniem?
– Materiały zbierałem sześć lat. Publikacja ta jest rozszerzoną wersją mojej pierwszej książki o tym samym tytule, uzupełnioną między innymi o liczne niemieckie materiały faktograficzne, mapy, zdjęcia. Zamieściłem w niej 400 fotografii archiwalnych, przedwojennych i z okresu wojny, które pozyskałem od rodzin żołnierzy i kolekcjonerów. Gros stanowią jednak zdjęcia z własnych zbiorów, które nabyłem w antykwariatach i na aukcjach zagranicznych, zwłaszcza niemieckich. Co ważne, zdjęcia dotyczą tylko naszego regionu.

Czyli żyjący częstochowianie mogą na nich odnaleźć siebie lub swoich bliskich…
– Mogą, to jest przecież historia ludzi. We wrześniu 1939 roku, wiele rodzin z regionu częstochowskiego miało kogoś z bliskich w szeregach 7 Dywizji Piechoty. Niestety, wiele z nich nigdy nie dowiedziało się jaki los spotkał ich ojców, synów, braci czy mężów. Trzon 7 Dywizji Piechoty stanowiły pułki częstochowskie: 27 Pułk Piechoty i 7 Pułk Artylerii Lekkiej – gdzie służbę pełnili głównie mieszkańcy Częstochowy i okolic – oraz 25 Pułk Piechoty z Piotrkowa Trybunalskiego i 74 Górnośląski Pułk Piechoty z Lublińca.

Ile osób zginęło w tych pierwszych dniach walk w i pod Częstochową?
– 1 września trwały działania wojenne nad granicą państwa. Poległo, zostało ciężko rannych lub zaginęło około 700 żołnierzy. Mimo, że są to przecież tak nieodległe wydarzenia, trudno wyodrębnić dokładną liczbę zabitych. W kwestii pochówków panował wówczas chaos, a po wojnie ówczesna władza nie zrobiła nic, by te dane uporządkować, a wręcz przeciwnie jeszcze zacierała ślady – czego najlepszym przykładem jest mogiła w Dębowcu, którą próbowano zlikwidować bez pełnej ekshumacji. Oczywiście do tego stanu przyczynili się także sami Niemcy, którzy w zemście za ponoszone straty nie pozwalali zdejmować poległym polskim żołnierzom nieśmiertelników. Dlatego tak trudno odtworzyć rzeczywiste straty. Natomiast z 2 września posiadamy bardziej dokładny spis poległych – zginęło wówczas ponad stu żołnierzy – a to ze względu na to, że pochówków dokonywano na tyłach linii obronnych miasta, mając możliwość spisywania danych osobowych

Jak zrodziło się to szczególne zainteresowanie 7 Dywizją Piechoty, które zaowocowało tak wartościowym wydawnictwem?
– Historią, szczególnie kampanią wrześniową, interesowałem się od dziecka. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego – według ówczesnego stanu wiedzy – w 1939 roku pod Częstochową nic się nie działo, dlaczego nie było na ten temat żadnych opracowań, ani ogólnodostępnych książek. Gdy zacząłem temat zgłębiać, karty powoli zaczęły się odkrywać. Już po zwiedzaniu zachowanych schronów bojowych, pojawiały się pytania, czy na pewno nie było walk? Fortyfikacje obronne mają przecież ślady po kulach, pociskach i odłamkach. Potem “przemówiły” materiały archiwalne, polskie i niemieckie, pokazując rzeczywisty przebieg wydarzeń wojennych pod Częstochową. W ubiegłym roku, już po publikacji pierwszego wydania “Czołgów na przedmieściach” dowiedziałem się także, że poprzez moich pradziadków mam osobisty związek z 7 Dywizją, co mogło spowodować, że zainteresowanie tym tematem mam „we krwi”.

Proszę przybliżyć poszczególne zagadnienia poruszane w Pana książce.
– Pierwszy rozdział opisuje przygotowania do wojny, które trwały od marca 1939 roku. Była to budowa fortyfikacji, mobilizacja jednostek, a następnie zajęcie pozycji przez poszczególne jednostki. Już kilka dni przed 1 września 7 Dywizja dowodzona przez gen. bryg. Janusza Gąsiorowskiego była w pełni gotowa do walki. O świcie 1 września naprzeciwko 18 tysięcy polskich żołnierzy stanęła ponad 100-tysięcza armia niemiecka. Mimo tego, w momencie rozpoczęcia wojny Niemcy spotkali się ze stanowczym oporem. Strona polska od początku zdawała sobie sprawę z ogromu zadania. Dowódcy i żołnierze 7 Dywizji Piechoty wiedzieli co ich czeka i jak się miało niebawem okazać, swoje zadanie wykonali w 100 procentach.
Drugi rozdział „ W obronie granicy” opisuje walki Oddziałów Wydzielonych 7 Dywizji Piechoty. Częstochowa miała status miasta przygranicznego, była położona jedynie 30 kilometrów od granicy z III Rzeszą. Był tu Inspektorat Straży Granicznej i izba celna, o czym dzisiaj się nie pamięta. 1 września Oddziały Wydzielone miały za zadanie opóźniać działania wojsk niemieckich oraz rozpoznawać siły i zamiary wroga. Oddziały stoczyły ciężkie walki pod Truskolasami, Wręczycą Wielką, pod Krzepicami, Kłobuckiem i Lublińcem.
Trzeci rozdział „ Bitwa o Częstochowę” zawiera opis walk w obronie pozycji “Częstochowa”, pod Kiedrzynem, Grabówką, Liszką Górną, Kawodrzą Górną, Sabinowem oraz między Błesznem a Wrzosową. To miejsca, gdzie doszło do ciężkich walk 2 września, które toczono z różnym natężeniem przez cały dzień. Prowadzono je w oparciu o przygotowane umocnienia polowe, schrony żelbetowe – które w większości zachowały się do dzisiaj – okopy, zasieki, rowy przeciwczołgowe, pola minowe. Między innymi pod Kiedrzynem, Żabińcem, Grabówką i Liszką Górną doszło do spektakularnego starcia 27 Pułku Piechoty z oddziałami 1 Dywizji Pancernej oraz 14 Dywizji Piechoty, a pod Kawodrzą Górną, Skorkami, Sabinowem i Dźbowem żołnierzy 25 Pułku Piechoty z oddziałami 46 Dywizji Piechoty. Ogółem, nasze wojska stawiły opór pododdziałom czterech dywizji niemieckich. Żołnierz polski walczył bardzo dobrze, Niemcy ponieśli tu spore straty, zwłaszcza w sprzęcie zmechanizowanym. Żyją jeszcze mieszkańcy, którzy pamiętają te wydarzenia, choć musimy mieć świadomość, że ludność przedmieść Częstochowy gdzie przebiegały linie obronne, 1 września zgodnie z planem została ewakuowana na wschód od miasta i niewielu było naocznych świadków zmagań polskich żołnierzy. W zamian za uratowanie wielu mieszkańców od niechybnej śmierci, zapłacono najwyższą ceną – brakiem pamięci – wynikającym z braku wiedzy o wydarzeniach z 2 września. To z kolei stanowiło podatny grunt dla wrogiej propagandy, rozsiewającej na ten temat różne nieprawdziwe pogłoski i pomówienia, które powtarzane były jeszcze do niedawna. W świetle obecnej wiedzy, wydają się one absurdalne, jednak przez lata nikt nie podejmował z nimi skutecznej polemiki, co miało bardzo negatywne konsekwencje dla pamięci o tamtych wydarzeniach.
Trzeba także dodać, że dzięki temu, że pozycje obronne wysunięto na przedmieścia Częstochowy, miasto poniosło mniejsze zniszczenia, jednak działania wojenne przenosiły się także bezpośrednio na teren miasta. Były to naloty bombowe Luftwaffe z którymi walczyły polskie działa przeciwlotnicze 7 baterii artylerii przeciwlotniczej, rozmieszczone między innymi na pl. Biegańskiego, na Rynku Warszawskim (obecnie Plac Bohaterów Getta), na Ostatnim Groszu czy też w pobliżu kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, przy ul. Sikorskiego.
Wobec groźby okrążenia, w nocy z 2 na 3 września, zgodnie z rozkazem nastąpił wymarsz 7 Dywizji z miasta. Pozostało tylko część oddziałów, które ubezpieczały wycofywanie sił głównych. I one, w godzinach nocnych 3 września, w kilku miejscach stoczyły walki na ulicach Częstochowy, między innymi w rejonie ul. św. Barbary i dworca Stradom.
Czwarty rozdział opisuje marsz 7 Dywizji ku nowym pozycjom pod Janowem. Już o świcie doszło do krwawej bitwy pod Dębowcem (koło Choronia), gdzie walczyli żołnierze II batalionu 74 Górnośląskiego Pułku Piechoty, pod dowództwem majora Kazimierza Rybickiego. Bitwę tę można traktować dwojako – jako bitwę kończącą walkę o teren samej Częstochowy, a zarazem jako początek bitwy pod Janowem, gdyż batalion majora Rybickiego stanowił straż boczną 7 Dywizji. Według przekazów, pod Dębowcem zginęło 108 Niemców, z czego udało się już ustalić nazwiska 20-tu z nich. Polaków poległo 39. Po bitwie Niemcy w zemście dobijali rannych żołnierzy, doszło do kilku zbrodni wojennych na polskich jeńcach, a represje odczuli także mieszkańcy.

W Częstochowie też Niemcy mścili się na ludności cywilnej.
– Oczywiście, już 3 września doszło do kilku przypadków rozstrzeliwania ludności cywilnej w Częstochowie. Szczególnym barbarzyństwem Niemcy wykazali się w Dźbowie, mszcząc się w ten sposób za śmierć niemieckich żołnierzy, którzy 2 września w czasie walki z oddziałami II batalionu 25 Pułku Piechoty, zginęli na polu minowym oraz od ognia polskich żołnierzy . Natomiast w Częstochowie, 4 września doszło do masowej zbrodni wojennej, którą nazwano „krwawym poniedziałkiem”. Przez wiele lat, gdy stan wiedzy o obronie miasta był znikomy, nie potrafiono tak naprawdę wyjaśnić, dlaczego Niemcy z taką okrutnością potraktowali częstochowian. O ile nadal nie wiemy co było bezpośrednią przyczyną strzelaniny w mieście, o tyle wiemy teraz, że egzekucjom przyświecała prawdopodobnie chęć odwetu “za Bydgoszcz” oraz przede wszystkim chęć odwetu za straty, jakie najeźdźca poniósł w pierwszych dniach września. Zbrodni dokonali żołnierze niemieckiego Wehrmachtu, z 42 Pułku Piechoty, którzy ponieśli dotkliwe straty w walce pod Częstochową i Lublińcem. Według szacunku Bolesława Kurkowskiego (książka „Z krwawych dni Częstochowy”) 4 września zamordowanych zostało 671 osób, większość z nich jest nieznanych. Dodajmy, że pułków niemieckich pod Częstochową walczyło wiele, jednak to właśnie żołnierze bawarskiego 42 Pułku Piechoty odpowiadali za większość zbrodni, także tych z Dźbowa, Ostrów czy Gnaszyna.

Czy będzie opisywał Pan dalsze walki w rejonie częstochowskim?
– Powstaje obecnie moja kolejna książka, będąca niejako drugą częścią “Czołgów na przedmieściach”, a opisująca bitwę pod Janowem, stoczoną w rzeczywistości na dużej przestrzeni od Olsztyna, aż po Lelów. Jednak ze względu na to, że jest to równie trudny temat, praca potrwa jeszcze kilka lat.

Integralną częścią książki „Czołgi na przedmieściach. 7 Dywizja Piechoty w obronie Częstochowy 1-3 września 1939” – jak Pan wspomniał – jest zbiór fotografii.
– Publikacja zawiera 400 zdjęć, z tego część stanowią zdjęcia z okresu pokoju z garnizonu częstochowskiego, unikatowe, dotąd nigdzie nie publikowane, głównie lat 30. ubiegłego wieku. Zarówno z życia 27 Pułku Piechoty jak i innych jednostek – z ćwiczeń, manewrów, uroczystości, z życia codziennego. Jest też wiele fotografii portretowych dowódców i żołnierzy. Są też zdjęcia – dla równowagi – niemieckie, też sprzed wojny, tych jednostek, które potem walczyły z 7 Dywizją Piechoty. Główną część stanowią jednak zdjęcia wojenne dotyczące działań z 1 i 2 września, przeważnie robili je Niemcy. Polacy także wykonywali zdjęcia, jednak niemal wszystkie filmy lub odbitki zaginęły podczas wojny. Są w tej książce dwa unikatowe zdjęcia zrobione przez polskich żołnierzy, wykonane 1 września w Blachowni i Konopiskach w czasie działań wojennych. Jest na nich kapral Marian Mędrzycki z 25 Pułku Piechoty, który niecałe dwa dni po ich wykonaniu zginął w walce na Ostatnim Groszu. To zdjęcia ze zbiorów synów kaprala. Rodzina przez lata poszukiwała miejsca jego pochówku, posiadała jedynie lakoniczne informacje, że zginął gdzieś pod lub w Częstochowie. W Wigilię 2007 roku po raz kolejny wpisali w wyszukiwarkę Google nazwisko kaprala i ku ich zaskoczeniu pojawił im się przed oczami spis żołnierzy pochowanych na Kulach, umieszczony na stronie Urzędu Wojewódzkiego. Następnego dnia o świcie byli już na cmentarzu. Po 68 latach od śmierci ojca po raz pierwszy stanęli nad jego grobem. To pokazuje jaki jest stan zaniedbania najważniejszych spraw w państwie polskim, ilu żołnierzy Wojska Polskiego poległych w obronie Ojczyzny pochowanych jest bezimiennie, w lasach, na polach, a nawet cmentarzach. Dużo anonimowych grobów jest w lasach pod Wręczycą Wielką. A ustalenie tożsamości żołnierzy nie jest niemożliwe! Wielu z nich zostało pochowanych z nieśmiertelnikami, taka sytuacja – powszechnie znana – miała miejsce na cmentarzu w Konopiskach. Ponadto, Panów Mędrzyckich zszokował stan zaniedbania wojskowej kwatery na Kulach. Ledwo znaleźli nazwisko swego ojca, bo płyty były czarne od brudu, trawa rosła do pasa. Ten stan trwał przez sześć lat, choć panowie alarmowali władze cmentarza i Urząd Miasta.

I w 2010 roku powstało Stowarzyszenie Historyczne Reduta Częstochowa, które podjęło się uporządkowania grobów żołnierzy….
– Przez trzy lata na miarę możliwości porządkowaliśmy kwaterę wojenną, ale nie wszystko mogliśmy zrobić sami. W 2013 roku stan kwatery był już tak katastrofalny, że zawiadomiliśmy władze miasta, pisaliśmy o tym także wielokrotnie na naszych stronach, apelowaliśmy w mediach. W tym samym czasie syn kaprala Mariana Mędrzyckiego, Pan Włodzimierz, dwukrotnie napisał pismo w tej sprawie do ówczesnego prezydenta Komorowskiego, nie otrzymując odpowiedzi. Jednak w listopadzie z Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, któremu jak się okazało Kancelaria Prezydenta przekazała sprawę, otrzymał informację o uporządkowaniu kwatery żołnierzy z 1939 roku wraz z dołączonymi zdjęciami. To był efekt naszych jednoczesnych interwencji. Samo Stowarzyszenie zajmuje się oczywiście także wieloma innymi aspektami, renowacją polskich obiektów militarnych z 1939 roku, upamiętnianiem (np. w tym roku umieściliśmy tablicę pamiątkową na Cmentarzu Komunalnym), edukacją, popularyzacją oraz przede wszystkim rekonstrukcją historyczną, kultywując tradycje i odtwarzając umundurowanie i wyposażenie żołnierzy 7 Dywizji Piechoty w tym zwłaszcza 27 Pułku Piechoty i 7 baterii artylerii przeciwlotniczej z 1939 roku.

Dlaczego władze nie wywiązywały się ze swojego obowiązku dbania o pamięć polskich żołnierzy? Przecież na tym samym cmentarzu, tuż obok, stoi pomnik ku czci armii sowieckiej, o który dba się z pietyzmem.
– Brak pamięci o 7 Dywizji Piechoty i stan grobów w kwaterze żołnierzy poległych w 1939 roku, jest wynikiem ogólnego, ponad 25-letniego zaniedbania kolejnych władz miasta, przez cały okres po odzyskaniu Niepodległości (od 1989 roku). Nie jest zatem wynikiem działań obecnych władz Częstochowy. Prawda jest dla nas bolesna – groby zostały zaniedbane przez całe społeczeństwo, czyli przez nas samych. W 2013 roku, o czym już wspomniano, po różnych apelach, Urząd Miasta przeprowadził pewne prace, które spowodowały, że obecny stan znacząco się poprawił w stosunku do poprzedniego. Oczywiście nie zmienia to faktu, że obecnie kwatera żołnierzy z 1939 roku wymaga szerokiej rewitalizacji (także merytorycznej), tak, aby nadać jej odpowiedni blask i rangę. Nasze Stowarzyszenie nadal opiekuje się kwaterą wojenną na cmentarzu Kule, gdzie pochowani są żołnierze Wojska Polskiego polegli w 1939 roku, a niektóre prace porządkowe, jak np. koszenie trawy, wykonuje także Urząd Miasta. Stowarzyszenie za własne fundusze przyozdabia płyty z nazwiskami, pali znicze, kładzie kwiaty, podnosi temat i rokrocznie apeluje do odwiedzania tej kwatery przez mieszkańców. Warto dodać, że Stowarzyszenie w ciągu dwóch kwest 2013-2014, zebrało łącznie 13 tys. złotych na renowację indywidualnych grobów żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego z lat 1918-1939, które także znajdują się w Kwaterze Wojennej, a do niedawna również pozbawione były jakiejkolwiek opieki.
Dziękuję za rozmowę.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *