Na terenie naszego regionu kręcono zdjęcia do kilku filmów. Ciekawostek przy ich realizacji nie brakowało. Oto niektóre z nich.
Na terenie naszego regionu kręcono zdjęcia do kilku filmów. Ciekawostek przy ich realizacji nie brakowało. Oto niektóre z nich.
Trylogia Henryka Sienkiewicza to dzieło, które rozpala umysły już od pokoleń. Pierwszą częścią tryptyku jest “Ogniem i mieczem” drugą “Potop”, a trzecią “Pan Wołodyjowski”. Reżyser Jerzy Hoffman zaczął jednak filmowanie książek Sienkiewicza od końca. Najpierw nakręcił “Pana Wołodyjowskiego”, potem “Potop”, a na końcu “Ogniem i mieczem”. Zadecydowały o tym względy polityczne.
Prace nad scenariuszem “Potopu” reżyser zaczął bezpośrednio po zakończeniu zdjęć do “Pana Wołodyjowskiego”. Już pod koniec 1969 r. scenariusz był gotowy. Starsi Czytelnicy naszej gazety pamiętają zapewne jakie były kontrowersje wokół obsady ról Kmicica i Oleńki. Rozpisano ogólnonarodowe referendum. Ale trudno się dziwić, Kmicic i Oleńka budzą w nas ogromne emocje. To kanon naszych literackich bohaterów. Każdy z nas wyobraża sobie ich na swój sposób. Nie to jednak spędzało sen z oczu reżysera Hoffmana. Gdy przystąpił do realizacji filmu najpoważniejszym problemem był… brak śniegu.
Jedną z najważniejszych scen filmu było oblężenie Jasnej Góry i wysadzenie przez Kmicica kolumbryny. Przywieziono ją do Częstochowy i z ogromnym wysiłkiem wciągnięto na szaniec. Przygotowano więc wszystko oprócz jednego – śniegu. Na to jednak realizatorzy nie mieli wpływu. Czekano na śnieg, ale nadaremnie. W tej sytuacji zdecydowano się urządzić oblężenie Jasnej Góry w… Zakopanem. Zapewne niewielu mieszkańców regionu wie, że kolumbrynę wysadził Kmicic (Daniel Olbrychski) w Kotlinie Strążyskiej, gdzie siłami wielu ludzi usypano szaniec.
Swoich filmowych kilka minut miał były wójt Olsztyna Jarosław Tobolewski. Na “jego” olsztyńskim terenie kręcił zdjęcia Władysław Pasikowski do swojego filmu “Demony wojny”. Sceneria ruin zamku odpowiadała bowiem atmosferze walk ogarniętej wojną domową Jugosławii. W Olsztynie przez tydzień nagrywano początkowe i końcowe sceny filmu. Jarosław Tobolewski wystąpił u boku tak sławnych aktorów, jak Bogusław Linda, Olaf Lubaszenko, Artur Żmijewski, Zbigniew Zapasiewicz. Jeszcze raz okazało się, że jabłko nie pada zbyt daleko od jabłoni. Ojciec Jarosława Tobolewskiego, znany częstochowski dziennikarz Wojciech Tobolewski, przed wielu laty “walczył” bowiem pod Saragossą. Oczywiście nie chodzi w tym przypadku o potyczkę na polu bitwy, a o udział w zdjęciach do legendarnego już filmu wyreżyserowanego przez Wojciecha Hasa “Rękopis znaleziony w Saragossie.
Wojciech Tobolewski uprawiał szermierkę i to skłoniło producentów filmu, aby wraz z trzema kolegami zaprosić go do udziału w zdjęciach. Tak opisywał w 1964 r. w “Gazecie Częstochowskiej” swoją przygodę z filmem: “W scenie bierze udział kilkadziesiąt osób. Dzięki uprzejmości pani Barbary Sass, asystentki reżysera, dowiaduję się szczegółów: Van Worden – Cybulski, schwytany przez inkwizytorów, więziony jest w domku, gdzie niecni bracia chcą go zapewne poddać torturom. Tymczasem, na szczęście dla Van Wordena i jego licznych wielbicielek, pojawiają się bracia Zotto ze swoją bandą, staczając bitwę z zakonnikami, uwalniając uwięzionego. Bohater w towarzystwie dwóch sióstr, a swoich przyjaciółek (grają je Iza Cembrzyńska i Joanna Jędryka), przemyka się wśród walczących, aby dotrzeć do czekających opodal koni. Rozpoczyna się próba. Reżyser Has wraz z prof. Lindnerem szczegółowo omawia ruchy każdego z grających. Tymczasem ekipa techniczna montuje szyny dla wózka z kamerą. Mam już przeciwnika: w cywilu – aktor teatru z Nowej Huty Jerzy Piórkowski, na planie – straszny zbir w fantazyjnym turbanie. Wręczają nam broń. Dostaję rapier. Jurek wywija zakrzywioną szablą. Podchodzi do nas profesor. – Sprawa prosta moi panowie. Cięcie, zasłona druga, cięcie, zasłona pierwsza, odskok, znów natarcie, pan się broni trzecią, potem czwartą. I to wszystko”.
Na ulicy Ogrodowej w Częstochowie znalazł znakomitą scenerię do swojego filmu “Darmozjad Polski” Łukasz Wylężałek. Jak trafił na to miejsce, trudno powiedzieć. Sceneria ulicy Ogrodowej pasowała do fabuły filmu nawiązującej do lat istnienia ZMS-u. Właścicielka piekarni-mieszkania, w którym kręcone były sceny, twierdziła że ekipa filmowa trafiła do niej w ostatniej chwili, bo niebawem miała rozpocząć przebudowę posesji.
DARIUSZ FIUTY