GALAXIA SIĘ WYPALIŁA


Galaxia Starter Bank Częstochowa AZS – Mostostal Kędzierzyn 2:3

Mecze między siatkarskimi drużynami Galaxii i Mostostalu to siatkarskie szlagiery, pojedynki, w których idzie nie tylko o ligowe punkty, ale także o prestiż. Ostro ścierają się także ambicje prezesów obu klubów. Co prawda o tych ostatnich, ani prezes Galaxii Andrzej Gołaszewski, ani prezes Mostostalu Kazimierz Pietrzyk nie chcą głośno mówić, ale wystarczyło spojrzeć na włodarza klubu z Częstochowy, aby zrozumieć, że tutaj idzie batalia o coś więcej niż samo zwycięstwo na parkiecie.
Po ostatniej wizycie pod Jasną Górą aktualnych mistrzów kraju głowę wysoko może nosić Kazimierz Pietrzyk. Jego chłopcy ograli Galaxię na jej terenie, ograli dziewiąty raz z rzędu. I to jakże jasne jest w swojej wymowie.

Za mała hala

Po raz pierwszy od dłuższego czasu okazało się, że hala Polonia nie może w żaden sposób pomieścić wszystkich chętnych, którzy chceli obejrzeć mecz na szczycie w Polskiej Lidze Siatkówki. Dokładnie na 30 min przed rozpoczęciem spotkania, reprezentacyjny obiekt sportowy Częstochowy jęknął w posadach, gdy główne wejście szturmowali kolejni kibice. O zgrozo, niemal wszyscy mieli w rękach bilety lub karnety wstępu; niektórym nie udało sie osiągnąć celu, czyli przekroczyć upragnione progi obiektu. Stąd wyzwiska, obelgi kierowane w stronę organizatorów, nie zawsze zresztą słuszne. W tej sytuacji szczerze współczuliśmy odpowiedzialnemu za kwestię organizacji widowni i zabezpieczenia obiektu przez służby porządkowe, Markowi Dziewiorowi, gdy przyszło mu nadludzkim wysiłkiem wypychać bardziej natarczywych kibiców, czy dosłownie walczyć o to, by drzwi nie zostały wyważone z futrynami przez oszalałych fanów.
Żeby nie być gołosłownym, o wejście na halę musiał “walczyć” sam były trener reprezentacji Polski Ryszard Bosek, czy eks-wojewoda Cezary Marek Graj, który pod halą wykonywał gorączkowe telefony, aby znaleźć się w środku. Im udało się sforsować wejście do hali, inni nie mieli tyle szczęścia.

Dobry początek niemiłego końca

Dwa premierowe sety tego spotkania należały do gospodarzy. W pierwszym secie, już na samym wstępie sygnał do ataku dał Damian Dacewicz, który zaserwował nie do odbioru. Gospodarze, prowadzili 10:4 i 12:6, po fatalnej pomyłce Roberta Szczerbaniuka, którą prostą piłkę posłał w aut. Bez zarzutu “działał” częstochowski blok, który powstrzymywał Rafała Musielaka, Pawła Papkego i Sebastiana Świderskiego. Trener gości Waldemar Wspaniały nie wahał się ani przez moment i widząc słabszą dyspozycję Papkego i Świederskiego w pewnym momencie obu zdjął z parkietu. Za to pod ich nieobecność znakomicie zaaklimatyzował się w podstawowej szóstce młody Wojciech Serafin. Co prawda od razu nie uchronił on swojej drużyny od porażki, 16:25, ale jak się okazało w dalszej fazie konfrontacji, nie zawiódł pokładanych w nim nadziei.
Po zmianie stron, w drugiej partii częstochowianie znów rozpoczęli z wysokiego pułapu. Po bloku dwójki Tomas Kalnins – Dacewicz akademicy prowadzili 2:1, następnie 5:4, mimo tego, że Mostostal starał się bronić każdą, nawet teretycznie straconą, piłkę. Przyjezdni nie potrafili narzucić swojego stylu gry, nawet wtedy, gdy po totalnym nieporozumieniu w szeregach AZS-u Grzegorz Wagner rozegerał akcję do… nikogo. Galaxia nie straciła jednak rezonu. Wygrywała 17:14, a za chwilę po trzech kapitalnych akcjach Łotysza Kalninsa (m.in. zablokował Musielaka i z pasją zaatakował ze skrzydła jedną z bezpańskich piłek) aż 22:16. Set zakończył się wygraną miejscowych 25:21 po zagraniu Marcina Nowaka, choć wcześniej kędzierzynianie obronili dwa setbole.
Trzecia odsłona przyniosła diametralną zmianę scenariusza i co za tym idzie, wydarzeń na parkiecie. Coraz lepiej kręcąca się “maszynka” Mostostalu pod wodzą Słowaka Marka Kardosa, który już w pierwszym secie zastąpił nieco skrępowanego i wystraszonego Piotra Lipińskiego, zaczęła nabierać takiego rozpędu, że częstochowianie nie byli w stanie nadążyć. A zaczęło się od dwóch bloków Mostostalu, którego siatkarze usunęli w cień atakujących Damiana Dacewicza i Kalninsa. Gdy po raz kolejny zablokowano Łotysza, a Musielak popisał się asem serwisowym goście prowadzili już 7:3, a za niedługi czas 17:9. Biało-zieloni odrobili jednak część strat po zagrywkach Michała Bąkiewicza. Porażki (21:25) nie zdołali jednak uniknąć, mimo że nieco zmęczonego Dacewicza zastąpił z porcją nowych sił Grzegorz Kokociński.

Golgota gospodarzy

Czwarty set chyba przejdzie do niechlubnej historii występów ligowych siatkarzy Galaxii. Nie sposób o nim powiedzieć nic innego, jak o golgocie częstochowskiej siatkówki. Wszyscy zachodzili w głowę, czy po zmianie systemu punktowania którakolwiek z drużyn ekstraklasy przegrała tak wysoko, bo aż 8:25. Za to na pewno przegrała Galaxia.
Można by powiedzieć, że Mostostal, używając języka bokserskiego, zapędził gospodarzy do narożnika i tam spuścił im tęgie lanie. Gdy na zagrywkę wędrował Szczerbaniuk podopieczni Ireneusza Mazura zapominali na czym polega przyjęcie zagrywki. Specjalista od tego typu zadań Krzysztof Ignaczak był wręcz bezradny, gdy kolejne “bomby” Szczerbaniuka docierały na pole gry akademików. Zresztą Galaxii nie wychodziło nic – ani wspomniane przyjęcie, ani rozegranie, ani atak, więc nawet rozgrywający Kardos niemiłosiernie oszukiwał nasz blok, skutecznie zbijał z drugiej piłki. Na dodatek wyraźnie rozkręcił się Sebastian Świderski.

Przegrana bitwa

W decydującym, piątym secie częstochowianie próbowali się podnieść pod fatalnym doświadczeniu z poprzedniej partii. Przegrywali jednak 2:5, 3:6, a trener Mazur postanowił grać va banque. Marcin Nowak zajął pozycję na skrzydle, a na środku jego obowiązki przejął Arkadiusz Gołaś. Młody Gołaś rozpoczął z wielkim animuszem, zdobył ważyny punkt, ale i jego gospodarze potrafili zablokować. Arek miał jednak wielką ochotę, by udowodnić swoją przydatność w zespole. Na 8:8 wyrównał znakomicie, zagrywając z wyskoku.
Losy meczu rozstrzygnęły się, gdy Mostostal wyszedł na prowadzenie 12:9, choć pierwotnie sędziowie przyznali punkt szóstce z Częstochowy i na tablicy pojawił sie rezultat 11:10. Potem, po protestach kędzierzynian, zmienili jednak decyzję. Jakby podbudowani tym faktem przyjezdni zatrzymali atakującego ze skrzydła Marcina Nowaka, który z prawej strony zbijał zadziwiająco nieporadnie, przede wszystkim bez odpowiedniej dynamiki. Przy stanie 9:14 Galaxia obroniła jeszcze dwa meczbole, ale przy trzecim Nowak dotknął siatki i zawodnicy Mostostalu padli sobie w ramiona.
Galaxia przegrała bitwę, ale nie wojnę, która wciąż trwa.
Galaxia Starter Bank Częstochowa AZS – Mostostal Azoty Kędzierzyn 2:3 (25:16, 25:21, 21:25, 8:25, 11:15)
Galaxia: Panas, Wagner, Dacewicz, Bąkiewicz, Nowak, Kalnins – Ignaczak (l), Gołaś, Oczko, Relijć, Kokociński.
Mostostal: Lipiński, Musielak, Szczerbaniuk, Stancelewski, Świderski, Papke – Kubica (l), Kardos, Serafin, Dembończyk.

ANDRZEJ ZAGUŁA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *