Za nami szósta edycja Speedway Gali Lodowej Sławomira Drabika. Innowacją tegorocznej imprezy była absencja głównego bohatera, a zarazem organizatora „lodowego szaleństwa” na liście startowej. Drabik, mimo że bardzo chciał pojechać w zawodach, musiał odpuścić. Posłuchał lekarza, który zalecił „Slammerowi” jeszcze około czterotygodniowy rozbrat z motocyklem.
Już przed turniejem w gronie faworytów wymieniano Tomasza Jędrzejaka, Piotra Świderskiego, Adriana Miedzińskiego – ubiegłorocznego triumfatora oraz Anglika Edwarda Kennetta, który bryluje w podobnych turniejach na Wyspach Brytyjskich.
Czarnym koniem zawodów okazał się jednak junior Włókniarza Mateusz Kowalczyk. Wychowanek częstochowskiego klubu był bardzo bliski sprawienia niespodzianki. W biegu finałowym przewodził stawce, jednak na trzy metry przed metą w ferworze walki został potrącony przez popularnego „Ogóra”. Obu zawodników lekko obróciło, przez co stracili prędkość. Sytuację wykorzystał „Świder” który dostrzegłszy szansę odkręcił manetkę gazu do oporu i ostatecznie zameldował się na mecie jako pierwszy. Kowalczyk dowiózł drugą pozycję, Jędrzejak był trzeci, Kennett – czwarty.
Zarówno w części zasadniczej, jak i finałowej można było obejrzeć wiele walki o każdy centymetr lodowiska. Kibicom szczególnie podobały się pojedynki Kenneta ze Świderskim (bieg pierwszy i szósty) i z Jędrzejakiem (gonitwa ósma). Zawodnicy udowodnili, że nie tylko na czarnym, ale również na białym torze mogą swymi szarżami rozgrzać do czerwoności zziębniętych kibiców.
Swoisty majstersztyk zaprezentował wychowanek klubu z Ostrowa – Tomasz Jędrzejak. Jego płynna jazda, znakomita sylwetka (uniesiona w górę lewa noga, którą pozostali zawodnicy podpierali się podczas pokonywania łuków) wzbudzały salwy oklasków. Królowi lodowych torów rośnie godny następca.
Po zaciętej oraz pełnej ducha fair play rywalizacji w części zasadniczej odbyły się dwie gonitwy – barażowa i finałowa. Bezpośredni awans uzyskali zdobywcy jedenastu punktów – Świderski i Jędrzejak. O pozostałe dwa miejsca w finale walczyli: Kowalczyk, Kennett, Miedziński i trener reprezentacji polski Mirosław Kowalik. Ostatecznie skład najważniejszego biegu wieczoru uzupełnili Kowalczyk i Kennett.
Imprezie towarzyszyły liczne atrakcje i konkursy. Na torze pojawił się nawet Drabik, ale junior. Syn żywej legendy Włókniarza – Max, przy akompaniamencie głośnej muzyki z refrenem „Dalej, jedziemy na maxa!”, zdystansował swojego rówieśnika. Obaj chłopcy jeździli na motorkach o małej pojemności, których opony zaopatrzone były w kolce. To, co zaprezentował Max, świadczyć może tylko o fakcie, że odziedziczył geny po ojcu i ma metanol we krwi. Na lodowym torze pojawił się również kartingowiec Bartosz Mirecki, który wywijał kółka swoim gokartem.
Impreza cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Jak zwykle trybuny zapełniły się do ostatniego miejsca. Grupa „Ultras’04”, wspierana przez zaprzyjaźnionych kibiców GKM-u Grudziądz, swym zachowaniem, wspaniałą zabawą, po raz kolejny w tym roku udowodniła, że częstochowscy fani są najlepsi nie tylko w Polsce, ale również w Europie. Nie zabrakło też znanych postaci ze świata żużla.
Klasyfikacja:
1. Piotr Świderski 11+3 (3,2,3,3)
2. Mateusz Kowalczyk 10+3+2
3. Tomasz Jędrzejak 11+1
4. Edward Kennett 9+2+0 (u,3,3,3)
5. Adrian Miedziński 7+1 (2,3,1,1)
6. Mirosław Kowalik 6+0 (1,2,1,2)
7. Michał Szczepaniak 5 (0,1,2,2)
8. Tomasz Bajerski 4 (2,d,2,0)
9. Mariusz Puszakowski 3 (2,0,1,d)
10. Grzegorz Walasek 3 (1,1,0,1)
11. Mateusz Szczepaniak 2 (u,1,0,1)
12. Damian Romańczuk 0 (u,0,0,d)
PAWEŁ MIELCZAREK+