Dzierżawa publicznego szpitala w Blachowni miała uratować placówkę przed bankructwem. W efekcie byłego właściciela, czyli częstochowskie starostwo powiatowe, może narazić na olbrzymie koszty odszkodowawcze.
Uchwała Rady Powiatu Częstochowskiego o likwidacji publicznego szpitala powiatowego w Blachowni z dnia 31 stycznia 2009 r., jest nieważna. Tak w październiku 2010 roku zdecydował Naczelny Sąd Administracyjny. W konsekwencji, z argumentacji NSA, wynika że dokonana rok wcześniej (17 grudnia 2008 r.) przez częstochowskie starostwo powiatowe dzierżawa placówki prywatnemu podmiotowi – Cezaremu Skrzypczyńskiemu z Opola – również nastąpiła z naruszeniem prawa i starostwo powinno ją teraz unieważnić.
Do takiego wniosku skłania się również wicewojewoda śląski Stanisław Dąbrowa. 31 stycznia br., podczas spotkania z wicestarostą Januszem Krakowianem, podkreślił, że z wyrokiem NSA nie można dyskutować i zaproponował, by do końca lutego br. wicestarosta przygotował propozycje rozwiązań wyjścia z obecnego stanu prawnego placówki.
Obecni na spotkaniu szefowie częstochowskiego zarządu NSZZ „Solidarność” – przewodniczący Mirosław Kowalik i wiceprzewodniczący Tomasz Ziółkowski nie kryją satysfakcji ze stanowczości wojewody. Związek od początku był przeciwny przeobrażeniom placówki i uchwałę o jej likwidacji zaskarżył w Sądzie Administracyjnym. – Działania zarządu powiatu częstochowskiego od początku były ukrytą prywatyzacją szpitala w Blachowni. Dwa lata czekaliśmy na kasację. Wyrok NSA potwierdza, że mieliśmy rację – komentuje decyzję NSA Tomasz Ziółkowski.
Pomysł dzierżawy szpitala w Blachowni wyszedł od wicestarosty Janusza Krakowiana, orędownika scedowania placówki prywatnemu podmiotowi. Udało mu się przekonać do niego całą ówczesną koalicję w powiecie – PSL, PO, Wspólnotę Samorządową i PiS. Radni tłumaczą, że zagłosowali za pomysłem, wicestarosty, gdyż tłumaczył, iż jest to jedyny ratunek dla szpitala. – Przez dwa lata kierowania lecznicą przez dyrektora Andrzeja Mierzwę zmniejszyły dług szpitala z 8 do 4,3 miliona złotych, jednak wicestarosta nadal twierdził, że sytuacja jest bardzo trudna. Tłumaczył , iż nowe przepisy unijne nakładały konieczność przeprowadzenia wysoko nakładowych, kilkunastomilionowych inwestycji, dostosowujących placówkę do obowiązujących norm europejskich. PiS głosował więc w dobrej wierze, ale z zastrzeżeniem wywiązywania się dzierżawcy z warunków umowy, czyli utrzymania przez trzy lata stanu zatrudnienia i ścisłej realizacji harmonogramu inwestycji – mówi radna powiatowa Klubu PiS Grażyna Knapik, przewodnicząca Komisji budżetu i Mienia Powiatu uprzedniej kadencji.
W umowie dzierżawy zaznaczono, że od czerwca 2009 do czerwca 2010, najemca Skrzypczyński zrealizuje inwestycje na kwotę 4,4 miliona złotych. Będą to, między innymi, wykonanie oddziału hematologii z niezbędnymi instalacjami i izby przyjęć z gabinetami oraz rozbudowa przychodni specjalistycznych: onkologii, hematologii, chirurgii onkologicznej, profilaktyki chorób raka piersi. Harmonogram nie był jednak realizowany. To niepokoiło radna Knapik, zaczęła więc bombardować starostę o wyjaśnienia. – Od kwietnia 2010 roku pytałam starostę Kwapisza o wykonanie planu inwestycji, ale otrzymywałam pokrętne odpowiedzi. W końcu wystosowałam oficjalne pismo. W efekcie Cezary Skrzypczyński napisał, że w kontynuowaniu prac przeszkadza mu zły stan budynków i że inwestycje wznowi po doprowadzeniu obiektu do stanu zgodnego z warunkami przetargu. Oznajmił, że okoliczności te powodują zmianę porządku czasowego wykonania inwestycji. To wyraźnie naruszało warunki umowy, a mimo to pana Skrzypczyńskiego bronił starosta Andrzej Kwapisz, podkreślając, że dzierżawca ma 60 miesięcy na realizację 21-milionowych inwestycji. Wynikało z tego, że starosta nie czuje niepokoju z istotnego zakłócenia planu i przystaje na narzucone przez dzierżawcę zmiany – dodaje Grażyna Knapik.
Teraz wyrok NSA postawił starostę Kwapisza i wicestarostę Krakowiana w trudnej sytuacji. Umowa dzierżawy zawiera bowiem gwarancję 10 milionowego odszkodowania w przypadku przedwczesnego rozwiązania umowy dzierżawy. Wicestarosta Janusz Krakowian uważa jednak, że nie wszystko stracone. – Wyrok jest niezgodny z prawem unijnym i w kilku miejscach sobie sprzeczny. Będziemy się od niego odwoływać, bo zgodnie z polskim prawem w takiej sytuacji wyrok NSA można zaskarżyć do NSA. Na złożenie skargi mamy dwa lata. Chcemy się do tego dobrze przygotować – mówi wicestarosta Janusz Krakowian.
Fakt ewentualnego odwołania starostwa od wyroku NSA Ziółkowski komentuje krótko. – Procedury odwoławczej nie ma i nie wiem do jakiego organu chciałby się zwrócić starosta. Wyrok jest nieodwołalny i trzeba go wykonać. Z powodu klauzuli z 10 milionowym odszkodowaniem za wymówienie dzierżawy będzie to zapewne trudne – mówi Ziółkowski.
W opinii wicestarosty Krakowiana, działania „Solidarności” są mało czytelne. – U wojewody przewodniczący Mirosław Kowalik wspomniał o sprywatyzowanych przychodniach w Częstochowie i że w tym procesie „Solidarność” aktywnie uczestniczyła. Nie wiem, dlaczego dzierżawa szpitala w Blachowni jest dla nich taką solą w oku? Znamienne jest to, że członkowie związku „Solidarność” w lecznicy nie utożsamiają się z działaniem zarządu Związku, co w piśmie oświadczyła przewodnicząca Grażyna Krawczyk. Może chodzi o zniszczenie szpitala w Blachowni? – pyta starosta.
„Solidarność” trwa jednak przy swoim. – Jeżeli pod koniec lutego starostwo nie przedstawi planów odwrócenia skutków likwidacji publicznego wystąpimy z wnioskiem do wojewody, a w ostateczności do Prezesa Rady Ministrów, o zawieszenie Rady Powiatu i wyznaczenie komisarza. Zdajemy sobie sprawę, że wojewoda jest w niezręcznej sytuacji, bo wcześniej uznał uchwałę jako zgodną z prawem, ale jego obowiązkiem jest czuwanie nad przestrzeganiem prawa przez samorządy – mówi wiceprzewodniczący Ziółkowski.
Wicestarosta Janusz Krakowian zdumiony jest planami związkowców. Uważa, że wojewoda nie może odwołać Rady Powiatu, wybranej w wyborach. Tym bardziej, że obecna nie podejmowała uchwały. Warto jednak tu podkreślić, że opozycja w obecnej radzie powiatu („Porozumienie dla Powiatu Częstochowskiego”, SLD i PiS) wyraża zaniepokojenie zawirowaniami wokół szpitala.
„Nie do przyjęcia jest postawa wicestarosty pana Janusza Krakowiana w tej sprawie, tworzenie iluzji jakoby Powiat był w stanie uzyskać w przyszłości satysfakcjonującą zmianę wyroku sądowego. Utrzymywanie stanu niepewności sytuacji prawnej Szpitala uniemożliwia organom Powiatu obecnej kadencji wykonanie ustawowych zadań z zakresu ochrony zdrowia. Istnieje uzasadniona obawa, ze stan niepewności prawnej tak istotnych składników mienia Powiatu doprowadzić może do zaprzestania funkcjonowania Szpitala w jakiejkolwiek formie prawnej. To zaś byłoby katastrofą dla powiatowego systemu opieki zdrowotnej, budżetu Powiatu i pracowników Szpitala.” Czytamy w oficjalnym stanowisku opozycji. Pytają przy tym o wypłacalność zobowiązań dzierżawcy i nieprzestrzeganie umowy inwestycyjnej.
Obawy są uzasadnione, bo szpital w Blachowni w chwili dzierżawy był zadłużony na 6 milionów złotych i jeśli starostwo nie znajdzie salomonowego wyjścia z kłopotu, to w przypadku wymówienia dzierżawy będzie musiał wyłożyć dla dzierżawcy 10 milionów złotych. – Dzierżawca Skrzypczyński jest dzisiaj w najlepszej sytuacji. Nie włożył własnych pieniędzy w restrukturyzację, nie przeprowadził obiecanych inwestycji. Placówkę utrzymywał z bieżących kontraktów NFZ i w końcu może otrzymać 10 milionów złotych odszkodowania – zauważa Ziółkowski.
Co niektórzy obserwatorzy dochodzą do jeszcze wnikliwszych wniosków. – Przez kolejne lata starostwo będzie grać na zwłokę, by przed końcem kadencji stwierdzić, że nic się nie udało zrobić – mówi nasz informator.
URSZULA GIŻYŃSKA