Coraz więcej uczniów przynosi zwolnienia lekarskie z lekcji wychowania fizycznego. Prawie w każdej klasie jest kilkoro uczniów, którzy mają zwolnienia na jeden semestr bądź na cały rok. Poza tym uczniowie przynoszą na bieżąco zwolnienia kilkutygodniowe.
Nauczyciele są przerażeni tą sytuacją, ale niestety – bezradni. Nie mogą przecież podważyć decyzji lekarza. – To już plaga. W tym roku w mojej szkole odnotowaliśmy 43 zwolnienia stałe. Liczba ta ciągle się zwiększa. Młodzież powinna się ruszać, ćwiczyć. Nie bez powodu Ministerstwo Edukacji Narodowej od września bieżącego roku wprowadza dodatkową, czwartą godzinę w-fu. Uważam, że zwolnienia powinny być bardziej weryfikowane przez rodziców i lekarzy. Niestety, teraz nie ma żadnego problemu z uzyskaniem zwolnienia lekarskiego – ubolewa Henryka Sikora, dyrektor Gimnazjum nr 18 w Częstochowie. Podobnego zdania jest Elżbieta Paciepnik, dyrektor Gimnazjum nr 9. – Pięć procent uczniów ma zwolnienia stałe, ale mam nadzieję, że gdy w przyszłym roku będzie dodatkowa godzina w-fu, uczniowie zrozumieją, że ruch jest niezwykle ważny. W naszej szkole są bardzo dobre warunki do ćwiczeń, mamy dużą i dobrze wyposażoną salę gimnastyczną. Ponadto wiele zależy również od nauczyciela. Lekcje w-fu powinny być urozmaicone – mówi dyrektorka.
W szkołach ponadgimnazjalnych zwolnienia z w-fu są wręcz epidemią. – Na 845 uczniów zwolnienia ma 145 osób. To bardzo dużo, ale nie możemy nic zrobić. Uważam jednak, że uczeń powinien otrzymywać zwolnienie od specjalisty, a ogólny lekarz nie powinien mieć takich uprawnień – mówi Irena Stępień, wicedyrektor Zespołu Szkół przy ul. Legionów w Częstochowie.
Dlaczego uczniowie nie chcą ćwiczyć? – Nie mam zwolnienia z w-fu, ale nie lubię chodzić na zajęcia, bo najczęściej są one na tzw. zerówkę, czyli rozpoczynają się o 7.15 rano. Więc komu chce się wstawać tak wcześnie i zaczynać dzień od forsownych ćwiczeń, mając świadomość, że jeszcze czeka nas np. 7 godzin innych lekcji – skarży się Ania, uczennica LO im. M. Kopernika. Jej koleżanka, Joanna, uczennica “Sienkiewicza” dodaje, że nie każdy umie i lubi pływać, a u niej w szkole zajęcia z w-fu są na basenie.
Uczniowie niechętnie chodzą na zajęcia z wychowania fizycznego również z innych powodów. Okazuje się, że to problem bardziej złożony. Nie tylko “czyste” lenistwo czy wygodnictwo są powodem niechęci do lekcji w-fu. Obecnie w mediach kreowany jest wizerunek wysportowanego, pięknego ciała. Smukła kobieca sylwetka to marzenie niejednej nastolatki. Jednak nie wszystkie tak wyglądają, szczególnie będąc w okresie dojrzewania. – Jeśli się nie ma figury modelki, to koleżanki potrafią być bardzo uszczypliwe. Nie każdy też musi być sprawny fizycznie. Ja sobie nie radzę z wieloma ćwiczeniami – wyznaje Małgosia, uczennica Gimnazjum nr 18. Na dodatkowe kompleksy narażeni są również uczniowie pochodzący z biednych rodzin. Trudna sytuacja finansowa sprawia, że nie wszystkich stać na oryginalne adidasy czy firmową koszulkę.
Kiedyś młodzi ludzie mieli więcej ruchu. Po lekcjach grali w piłkę, biegali, chodzili na spacery. Dziś natłok zajęć, komputery i telewizja wyparły całkowicie zdrowy styl życia. – Uświadamiamy ten problem rodzicom. Apelujemy na wywiadówkach. Jednak z niewielkim skutkiem – mówi Henryka Sikora. – Moja córka skarży się, że oprócz ciężkiego plecaka z podręcznikami musi nosić odpowiedni strój na w-f – buty sportowe, koszulkę na zmianę, szorty. Wcale jej się nie dziwię, że nie chce ćwiczyć – odpowiada mama Kasi, uczennicy LO im. J. Dąbrowskiego.
Dodatkowa lekcja w-fu w szkołach jest na pewno potrzebna, ale warto zastanowić się, czy w takiej sytuacji przyniesie oczekiwane rezultaty?
Może należy zmodyfikować cały system wychowania fizycznego w szkołach, w tym stosunek nauczycieli i uczniów do lekcji gimnastyki.
AKB