Trzy lata temu radni częstochowscy przyznali Ochotniczej Straży Pożarnej Częstochowa-Błeszno 40 tysięcy złotych wsparcia na budowę garaży dla wozów bojowych. Było to zaledwie 8 procent całości kosztów inwestycji, ale do dzisiaj pieniędzy magistrat nie przekazał.
– W 2006 roku radni zgodzili się wesprzeć naszą inwestycję, ale skarbnik stwierdziła, że pieniędzy nie może przekazać. Przesunięto zatem dotację do budżetu roku następnego. Sytuacja jednak powtórzyła. W tym roku już zapomniano o nas – mówi prezes OSP Częstochowa Błeszno Józef Kusal. Decyzja skarbniczki zdziwiła strażaków, bo OSP jest organizacją pozarządową pożytku publicznego, a inwestycję stawiano na rzecz mieszkańców. Strażacy – na szczęście – należą do ludzi, którzy zbyt wiele nie gadają, ale dużo działają. Budynek postawili własnymi siłami. Inwestycję zakończyli ponad pół roku temu, kosztowała 529 tysięcy złotych. – Fundusze musieliśmy pozyskać samodzielnie. Sprzedaliśmy dwa place należące do naszej jednostki, a większość prac budowlanych wykonaliśmy własnoręcznie, co obniżyło koszty – wyjaśnia naczelnik OSP Dariusz Janic.
OSP Częstochowa-Błeszno, to jednostka bardzo aktywna. Rocznie ma ponad 160 wyjazdów do pożarów, niekiedy nawet kilka razy dziennie. Funkcjonuje też w Krajowym Systemie Ratownictwa Drogowego, udzielając pomocy ludziom poszkodowanym w wypadkach. – Mamy przeszkolonych strażaków do ratownictwa drogowego, usuwania gniazd niebezpiecznych owadów – wylicza prezes Kusal. – Pracujemy społecznie, nie oczekując wynagrodzenia za swój trud i narażanie własnego życia. Pomagamy bezinteresownie, z poczucia obowiązku. Gdy jest tragedia, kataklizm, pożar poklepuje się nas po ramieniu, że zrobiliśmy kawał dobrej roboty, ale już za moment zapomina się o naszych potrzebach – komentują strażacy.
Ten wycinek z funkcjonowania miasta pokazuje na jak surrealistycznych podstawach przyznawane są dotacje. Zastanawia nas jak spożytkowano strażackie 40 tysięcy złotych, bo nie doczekaliśmy się od rzeczników UM odpowiedzi?
URSZULA GIŻYŃSKA