Czy uciekł z miejsca wypadku


RADNY Z KŁOMNIC PRZED SĄDEM

Przed Sądem Grodzkim w Częstochowie toczy się rozprawa radnego gminy Kłomnice Pawła G., oskarżonego o wymuszenie pierwszeństwa i jazdę pod wpływem alkoholu. To powtórne postępowanie. Poprzedni wyrok został unieważniony przez prokuraturę, która uznała go za rażąco niski w stosunku do popełnionego czynu.

Paweł G. 16. sierpnia 2007 roku około godziny 6.00 koło Siedlca Mstowskiego naruszył zasady bezpieczeństwa i doprowadził do wypadku. Potrącił, jadącą na rowerze Zofię Strączyńską i zbiegł z miejsca wypadku. Prokurator oskarżył go z paragrafu 177 a (wymuszenie pierwszeństwa) i 178 a (jazda pod wpływem alkoholu). Pierwszy wyrok skazał Pawła G. na 1000 zł grzywny i roczny zakaz prowadzenia samochodu (zapadł zaocznie 29. października 2007 r.). Prokurator (29. listopada ub.r.) złożył od niego sprzeciw, uznając go za nieadekwatny do popełnionego występku.
12. lutego rozpoczął się proces jawny. Paweł G. przyznał się do winy i przeprosił poszkodowaną. Swoją ucieczkę tłumaczył koniecznością obecności w pracy. – Dzwoniono do mnie, bym jak najszybciej był w pracy, by zmienić kolegę – wyjaśniał. Jak relacjonował, kobietę potrącił, ponieważ nagle skręciła w lewo i nie zdążył jej wyminąć. – Ale zaopiekowałem się nią. Razem z mężczyzną, który usłyszał huk i wybiegł z domu, przenieśliśmy ją na pobocze. Zadzwoniłem po pogotowie i policję – mówił. Tylko, że szybko umknął, nie czekając na służby ratownicze – pogotowie, jak zeznali świadkowie przyjechała szybko w ciągu 20-30 minut od chwili zgłoszenia. Podwyższony poziom alkoholu we krwi, który wykryto u niego parę godzin później podczas badania na III komisariacie, tłumaczył wypiciem setki wódki już po przyjeździe do pracy (potwierdził to świadek). – Wypiłem, bo byłem bardzo zdenerwowany – stwierdził.
Poszkodowana Zofia Strączyńska zeznała, że skręt sygnalizowała ręką, a samochód w tym momencie był o około 300 metrów z tyłu. – Jak doszło do wypadku nie pamiętam. Przytomność odzyskałam na poboczu – wyjaśniała przed sądem. W szpitalu na Parkitce przebywała pięć dni. Tam opatrzono jej złamaną prawą rękę, ale nie wykonano wszystkich koniecznych badań, m.in. najważniejszego – prześwietlenia kręgosłupa. – Ponieważ później zaczęłam odczuwać dotkliwe bóle kręgosłupa i zawroty głowy udałam się do lekarza. Ten zlecił mi prześwietlenie. RTG wykazało, że doznałam wcześniej złamania kręgu lędźwiowego. Lekarz stwierdził, że uraz nastąpił wskutek wypadku – powiedziała w sądzie.
Oskarżony Paweł G. interesował się stanem zdrowia Strączyńskiej, kilka razy odwiedził ją w szpitalu. Ale jego troska na tym się skończyła. – Innego zadośćuczynienia nie uzyskałam – stwierdziła poszkodowana.
Prowadząca sprawę asesor sądowy Magdalena Piekarska-Iskra kolejną rozprawę wyznaczyła na 4. marca.

UG

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *