Ponad 120 lat historii wpisanych w dzieje Częstochowy i Polski. Dziesiątki milionów złotych włożonych w rozwój i modernizacje. I wreszcie: determinacja, wiedza, doświadczenie, miłość do fabryki i zawodu. Suma tych elementów buduje wielkość i prestiż Odlewni Żeliwa „Wulkan”, z siedzibą przy ul. Tartakowej 31/33 w Częstochowie.
Janusz Zatoń, prezes Zarządu „Wulkanu”, od 1991 roku związany z częstochowską odlewnią, z tkliwością wskazuje na moździerz z 1894 roku, wykonany w fabryce w czasach zaborów. To swoista relikwia dla niego i ludzi „Wulkanu”. – Czasami trzeba dotknąć tego pokrytego rdzą moździerza, by zrozumieć znaczenie minionych lat – mówi Janusz Zatoń. A historia „Wulkanu” nierozerwalnie wiąże się z burzliwymi losami naszego kraju. Odlewnia była świadkiem dwukrotnego przełomu wieków oraz zmian: geopolitycznych, gospodarczych , technologicznych i świadomości społecznej. Dzisiaj „Wulkan”, dzięki pracy kilku pokoleń, ma ugruntowaną pozycję na rynku i można zaliczyć ją do flagowych częstochowskich firm.
Początki z rozmachem
Impuls do rozwoju Częstochowy dała uruchomiona w 1894 roku kolej żelazna warszawsko-wiedeńska, na szlaku której znalazło nasze miasto. W ostatnim dziesięcioleciu XIX wieku zaczęto budować tu wiele fabryk. Powstawały zakłady dla przemysłu lekkiego (włókiennicze i celulozowe) oraz dla przemysłu ciężkiego – te nastawione na wykorzystanie naturalnych dóbr ziem częstochowskich: bogatych złóż rud żelaza.
Wśród zakładów metalurgicznych pojawiła się odlewnia żeliwa „Wulkan”. Zaczęła funkcjonować w 1894 roku, przy ul. Teatralnej 5 (obecna ul. Kościuszki). ydarzenie to wpisuje się w historię rozwoju przemysłu wielkonakładowego w Królestwie Polskim, w granicach którego leżała wówczas Częstochowa. Właściciel „Wulkanu” – Seweryn Landau, w 1895 roku zatrudniał 250 robotników. Od 1899 roku odlewnia należała do „Rosyjskiego Towarzystwa Handlu Metalami Iznoskov Zuckau & S-ka”, z siedzibą w Petersburgu, i zatrudniała już ponad 440 pracowników. Z takim rozmachem rozwijała się do wybuchu I wojny światowej. Produkowane tu były naczynia emaliowane, rury zlewowe, syfony, piecyki, żelazka do prasowania na węgiel i dusze. I wojna światowa zakończyła czas prosperity zakładu. Odlewnię unieruchomiono.
Odrodzenie
Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę przerwa w produkcji trwała do 1930 roku. Wówczas to zawiązano spółkę Odlewnia Stali i Wyrobów Kuto-Lanych „Wulkan” Sp. z o.o., już z siedzibą przy ul. Tartakowej, gdzie odlewnia mieści się do dzisiaj. Na początku fabryka zatrudniała ponad stu pracowników i produkowała części rowerowe, żeliwne rury kanalizacyjne, wiertarki szybkobieżne słupkowe i kolumnowe, żelazne wyroby lano-kute, części do wyżymaczek, wag i maszyn rolniczych, pił mechanicznych oraz odlewy na użytek włókienniczego i kolejnictwa. Zakład posiadł też własną elektrownię, a w Katowicach, Łodzi i Warszawie funkcjonowały przedstawicielstwa „Wulkanu”. Fabryka znowu nabierała rozpędu.
Wojna i okupacja
Podczas II wojny światowej cały majątek odlewni „Wulkan” dostał się w ręce niemieckie. Rozkaz aneksji przyszedł już 5 września 1939 roku. Niemcy nadali fabryce nazwę: „Vulkan Werk” Grau und Temperguss Giesserei (Odlewnia Żeliwa Szarego Ciągliwego „Wulkan”). Zakład produkował głównie na potrzeby przemysłu zbrojeniowego (granaty lotnicze), ale także odlewy dla kolejnictwa oraz części maszyn, blachy i ruszty. Niemcy zatrudniali około 180 osób, praca trwała 12 godzin dziennie, a dzienny zarobek robotnika wystarczał na zakup 1 kilograma chleba.
Pracownik Stefan Ciszewski, ślusarz modelowy, wspominał, że na terenie zakładu działała tajna organizacja, której przewodził starszy sierżant Rygiel. Jedną ze spektakularnych akcji sabotażu było wysadzenie żeliwiaka za pomocą umieszczonego w jego wnętrzu granatu. Natychmiastowej zemście Niemców zapobiegł ówczesny dyrektor fabryki – Vilke. Gestapo rozpracowało jednak komórkę i Rygiel wraz z dwunastoma współpracownikami został wywieziony w nieznanym kierunku. Słuch po nich zaginął.
Początki w PRL-u
Po zakończonych walkach wojennych robotnicy stopniowo powracali do fabryki. 17 stycznia 1945 roku było to zaledwie kilkanaście osób. Kontrolę nad zakładem sprawował samorząd robotniczy, który zabezpieczył fabrykę przed dewastacją. W lutym był już dyrektor. Pracownicy zaczęli się czuć gospodarzami odlewni, przez kilka pierwszych tygodni pracowali za darmo. Produkowali kuchnie polowe dla wojska i kosiarki dla rolnictwa.
Jednak „Wulkan” jak wszystkie fabryki przemysłu ciężkiego został znacjonalizowany. Formalną decyzję, czyli rozporządzenie Rady Ministrów wydano 11 kwietnia 1946 roku. Przedsiębiorstwu nadano nazwę: Fabryka Maszyn i Odlewnia Żeliwa „Wulkan”.
Program produkcji obejmował głównie części do maszyn rolniczych. Pod koniec roku 1948 liczba pracowników w odlewni ze 115 w 1946 roku zwiększyła się do 230, również produkcja się podwoiła i wynosiła miesięcznie 100 ton. Lata powojenne stały się czasem rozkwitu dla zakładów branży metalurgicznej. „Wulkan” był jednym z większych zakładów, który odbudowano od podstaw.
Utrata samodzielności i hossa lat 60.
W 1949 roku „Wulkan” przeszedł pod Hutę Blachownia, w latach 1954-57 zakład był pododdziałem produkcyjnym Częstochowskiej Fabryki Okuć Budowlanych, podległej Centralnemu Zarządowi Przemysłu Okuć. Czas utraty samodzielności niekorzystnie odbił się na fabryce. Straty często odrabiać dopiero od 21 lutego 1957 roku, kiedy „Wulkan” ponownie” zyskał autonomię. Jako Częstochowska Odlewnia Żeliwa „Wulkan”, podległa pod Zjednoczenie Przemysłu Okuć i Instalacji Budowlanych w Poznaniu, zaczął produkcję w szerokim asortymencie. Nieznacznie zmodernizowano przestarzałą fabrykę, w 1963 roku wybudowano murowaną halę produkcji.
Boom modernizacyjny miał swój początek w 1965 roku, gdy dyrektorem fabryki został Witold Famulski. Odnowiono wówczas hale produkcyjne i pomieszczenia socjalne. Oddano do użytku łaźnię i szatnie. Stworzono od podstaw laboratorium zakładowe. Zainstalowano nowe maszyny: żeliwiaki i mieszarki do przerobu mas formierskich oraz oczyszczarkę mechaniczną Zainaugurowano współpracę z Politechniką Częstochowską w ramach przyzakładowego Klubu Techniki i Racjonalizacji.
W 1969 roku na jednym z kominów odlewni zainstalowano urządzenie do mokrego odpylania – wyłapywacz iskier, który pozwolił na eliminację cząstek koksu z wydostającego się do atmosfery dymu. Ta metoda mocno niedoskonała była pierwszą próbą podjęcia działań na rzecz zmniejszenia szkodliwego wpływu odlewni na środowisko.
Nowe technologie
Lata 1970-73 były przełomowe. Wybudowano nowe budynki: biurowiec, kotłownię, odlewnię, wyżarzalnię, oczyszczalnię oraz zaplecze techniczne. Dokonano też całkowitej zmiany technologicznej poprzez wprowadzenie dwóch automatycznych, duńskich linii formierskich DISAMATIC 2110. Zmechanizowano także przerób mas formierskich. Modernizacja poza korzyściami ekonomicznymi i technologicznymi przyniosła także dużą poprawę jakości i organizacji pracy. Zmniejszeniu uległy hałas i zapylenie. W celu zniwelowania hałasu wybudowano obmurowanie wydziału produkcyjnego cegłą dziurawką, nad stanowiskami roboczymi zamontowano płyty dźwiękochłonne, wyciszono prace niektórych urządzeń i maszyn. By ograniczyć zapylenie trzy węglowe piece do wyżarzania odlewów zastąpiono dwoma piecami elektrycznymi z podnoszonymi trzonami. Zainstalowano także kolejne mokre łapacze iskier, a wybudowanie kotłowni pozwoliło na usunięcie z hal tzw. koksiaków. Projekt ograniczenia hałasu realizowano przy współpracy z naukowcami Politechniki Poznańskiej. Nad poprawą warunków odlewni pracowali także pracownicy Politechniki Częstochowskiej. W 1970 roku liczba „Wulkan” zatrudniał juz 349 osób.
Czas na „Metalplast”
W 1971 roku „Wulkan” wszedł w skład Zjednoczenia Produkcji Elementów Wyposażenia Budownictwa „Metalplast” z siedzibą w Poznaniu. Nazwę fabryki zmieniono na: Odlewnia Żeliwa „Metalplast”.
Zakończoną w 1973 roku modernizacją rozpoczęto nową erę w zakładzie, znacząco zwiększając produkcję odlewów z żeliwa białego, w tym: kule i cylpepsy do młynków w cementowniach i fabrykach domów, klucze do zamków z żeliwa ciągłego technologią ręcznego formowania, korpusy kłódek i inne proste odlewy dla przemysłu budowlanego. Niestety, nie wykorzystano w pełni potencjału nowoczesnej, duńskiej linii technologicznej.
W 1978 roku uruchomiono odlewnię mosiądzu i rozpoczęto produkcję wkładki bezpiecznika zamka, rok później w otwartej odlewni ciśnieniowej wytwarzano okucia budowlane ze stopów aluminiowych. Zakład bił rekordy zatrudnienia, w 1978 roku w Odlewni Żeliwa „Metalplast” pracowało 540 osób, a produkcja wynosiła 9 tysięcy ton odlewów rocznie. Dostrzegały to władze. Fabryka zajęła trzecie miejsce w konkursie „Najlepszy Zakład Województwa Częstochowskiego”. W 1978 roku pojawiły się też zamówienia eksportowe z Niemiec Zachodnich, Danii, co kilka lat później zaowocowało wyróżnieniem „Najlepszy eksporter Województwa Częstochowskiego” za rok 1980.
W końcówce lat 70. firma wprowadziła także kolejne modernizacje w trosce o środowisko, zakładając nad stanowiskami produkcyjnymi odpylacze hydrodynamiczne.
Kryzys i strajki lat 80. nie ominęły częstochowskiej odlewni. W 1980 i 1981 roku produkcja spadła aż o 25 procent, odwołano dyr. Famulskiego, zastąpił go Władysław Skwara. Był to czas dla odlewni stracony. Jedyną inwestycją przeprowadzoną w dekadzie lat 80. było zastąpienie krat wstrząsowych bębnami obrotowymi do oczyszczania odlewów, która pośrednio wiązała się z ochroną środowiska. W tym okresie nadal produkowano odlewy dla budownictwa, którym nie stawiano żadnych wymogów jakościowych. Wielkość produkcji wynosiła 800 ton miesięcznie, a zatrudnionych było 450 pracowników.
Czasy PRL charakteryzowały czyny społeczne. „Metalplast” włączał się do tych akcji. Na przykład firma wybudowała przyzakładową tuczarnię w Kocinie Starym. Pracownicy brali budowali fragment Promenady 30-lecia (dzisiaj Promenada Niemena), pomagali przy budowie miejskiego przedszkola i remoncie jednej ze szkół podstawowych. W fabryce działał radiowęzeł.
URSZULA GIŻYŃSKA
Na podstawie
„Wulkan 1984-2004”, Magdalena Kuźniak, konsultacja merytoryczna Janusz Zatoń
URSZULA GIŻYŃSKA