Obchodzimy Światowy Dzień Pokoju. Po tym wszystkim, co widzieliśmy w ubiegłym wieku i w ostatnich latach pozostaje nam tylko \\\”walka\\\” o sprawiedliwość i pokój między religiami, narodami, o pokój między nami.
Częstochowska Victoria to klub z ogromnymi tradycjami, klub który na trwałe zapisał się w historii naszego lokalnego sportu, i nie tylko zresztą lokalnego. 80-lecie istnienia Victorii uczczono, a jakże by inaczej, po sportowemu. W grudniu rozegrano w częstochowskiej hali Polonia okolicznościowy turniej halowy w piłce nożnej, w którym rywalizowały zespoły – Rakowa Częstochowa, Lotnika Goliard Kościelec, Włodara Częstochowa oraz gospodarza – Gromu Victoria. Prezes jubilata, Roman Ginda, myślał także o zaproszeniu na benefisowy turniej Austriaków z Libertasu Wiedeń, ale skromna kasa zadecydowała, że ostatecznie na parkiet wybiegły drużyny z naszego regionu, na co dzień występujące w IV-lidze. – Rezultaty zmagań nie były sprawą kluczową. Najważniejsze, że udało się nam w ogóle doprowadzić do zorganizowania tych zawodów – mówił Ginda.
Przypomnijmy. 23 października 2001 aktem notarialnym państwo Jaśkowie sprzedali Urzędowi Miasta w Częstochowie, za kwotę 650 tys. zł, obiekt z przeznaczeniem na lokale socjalne. Sprawa ujrzała światło dzienne kilka tygodni później, gdy po prawnym dopełnieniu formalności sprzedaży budynku przy ulicy Biurowej prezydenci zmienili zdanie i z zawartej wcześniej umowy chcieli się wycofać. Areną konfliktu stały się najpierw obrady Sesji Rady Miasta, tylko dlatego, że stroną w sprawie była radna z listy SLD – Jolanta Jaśko. Powodem zmiany decyzji przez włodarzy Częstochowy były liczne zarzuty – szczególnie ze strony opozycji – co do zbyt wygórowanej kwoty za budynek oraz braku przetargu. Zdaniem radnej natomiast, transakcja odbyła się zgodnie z prawem i zmiana postanowienia Zarządu była bezpodstawna.
Smutny koniec
Scenariusz upadłości Elanexu w zasadzie nie różni się niczym od innych zakładów, które w ostatnich latach zakończyły działalność. Nawet anonimowy list w formie donosu na likwidatora zakładu do częstochowskiej prokuratury nie dziwi zarówno byłych, jak i obecnych pracowników – “ludzie są rozżaleni, że nie mają pracy. Niewielkie należności, które otrzymują nie wystarczają na życie i stąd zapewne pomysł poskarżenia się komuś i na kogoś”.
Tak postanowił poprzedni zarząd spółki komunikacyjnej w naszym mieście. MDK zapłacił tylko kwotę za wykonanie reklamy (ok. 3,5 tys. zł), tzw. kosztów eksploatacji nie musiał i nie musi już uiszczać w kasie, bo tak stanowi zeszłoroczna umowa zawarta między stronami.
– Z MZK parafowaliśmy umowę barterową – wyjaśnia z-ca dyrektora MDK-u, Maciej Lipiec. – O ile sobie przypominam, była ona przygotowana jeszcze w sierpniu 2002 roku. My za umieszczenie naszej reklamy zaoferowaliśmy im możliwość nieodpłatnego korzystania z pływalni i z salki widowiskowej. Pokryliśmy jedynie koszty związane z samym projektem i jego wykonanie. Nie wiem, czy pracownicy MZK przychodzą na basen popływać, bo ja nie jestem od tego, by to sprawdzać. Ale mają taką możliwość. Sumę 3,5 tys. zł, jak mówi dyrektor Lipiec, Młodzieżowy Dom Kultury wypracował we własnym zakresie. – Żeby nie było wątpliwości. To nie są pieniądze z żadnych państwowych dotacji – wyjaśnia.
Takiego spektaklu w częstochowskim Teatrze nie było dawno. Dwie godziny śmiechu z przerwą… w antrakcie. Świetna scenografia – Jerzy Gorazdowski; zabawny tekst – Marek Rębacz i doskonała reżyseria – Jan Kobuszewski (opieka artystyczna) i Marek Perepeczko (asystent reżysera). No i aktorzy.