BOŻONARODZENIOWE TRADYCJE


Kartki świąteczne

Kilka dni, czy nawet tygodni przed Świętami Bożego Narodzenia wysyłamy do naszych bliskich – krewnych, przyjaciół, znajomych – kartki z życzeniami. Na pomysł takiej wymiany świąteczno – noworocznych serdeczności wpadł Anglik, John Horsley, który w 1846 roku zaprojektował pierwszą taką kartkę. Wysłał ich wówczas około 50, nie wiedząc jak zostaną przyjęte. Inne źródła mówią, że autorem pierwszej kartki był William Egley, także Anglik, artysta. Egley wysłał 100 swoim najbliższym przyjaciołom zaprojektowane przez siebie kartki w 1842 roku. Dzisiaj, trzy miliardy kartek świątecznych wysyłanych jest co roku w samych Stanach Zjednoczonych.

Kartki świąteczne

Kilka dni, czy nawet tygodni przed Świętami Bożego Narodzenia wysyłamy do naszych bliskich – krewnych, przyjaciół, znajomych – kartki z życzeniami. Na pomysł takiej wymiany świąteczno – noworocznych serdeczności wpadł Anglik, John Horsley, który w 1846 roku zaprojektował pierwszą taką kartkę. Wysłał ich wówczas około 50, nie wiedząc jak zostaną przyjęte. Inne źródła mówią, że autorem pierwszej kartki był William Egley, także Anglik, artysta. Egley wysłał 100 swoim najbliższym przyjaciołom zaprojektowane przez siebie kartki w 1842 roku. Dzisiaj, trzy miliardy kartek świątecznych wysyłanych jest co roku w samych Stanach Zjednoczonych.

Choinka

Nie od razu domy w czasie Świąt Bożego Narodzenia przyozdabiała choinka. Dawno temu podobną do niej funkcję sprawowały… snopy zboża, uważane za symbol dostatku. Gospodarze ustawiali je w kątach izb. Słomę rozsypywano na podłodze lub zarzucano ją za belki powały, tak, aby wbijała się w szpary i zwisała na dół. Pod obrus, lub po prostu pod stół, kładziono garść siana. Dziś chętnie w tym zwyczaju widzimy analogię do betlejemskiej stajenki. Jednak najprawdopodobniej nie o miejsce narodzin Chrystusa tu chodziło, ale o stary, pogański zwyczaj agrarny, który miał zapewnić urodzaj w nadchodzacym roku. Snopki i słoma były wykorzystywane do różnorakich wróżb i zaklęć magicznych, związanych z uprawą roli i zamążpójściem. Przede wszystkim, na południu Polski, w górach dekorowano domy tzw. podłaźniczkami (podłaźnicami, podłaźnikami). W gwarze góralskiej “podłazić kogoś”, znaczy przynosić szczęście. Podłaźniki, to odpowiednio przycięte wierzchołki lub gałęzie drzew, oczywiście iglastych, wieszane np. pod sufitem. Gdzieniegdzie były to wyplecione ze słomy krążki, tzw. sady z ażurową kulą, a więc światem w środku. Przystrajano je m.in. jabłkami, kolorowymi opłatkami, orzechami i ozdobami wyciętymi z papieru.
Dekorowania domów trwałą zielenią (gałęziami drzew iglastych) nie wymyślili ani chrześcijanie, ani Słowanie nawet. Podobne zwyczaje były znane w starożytnej Grecji, Rzymie, na Bałkanach i Kaukazie. Grecy i Rzymianie dekorowali swoje świątynie gałązkami oliwnymi i laurowymi, ozdobionymi pasmami białej sierści, kolorowymi, najczęściej białymi i czerwonymi wstęgami, owocami, figami, małymi naczyniami z miodem, winem i oliwą. Grecy nazywali je eirezjonami. Miały dawać szczęście, a także chronić dom i jego mieszkańców od złych mocy i uroków. Były też eirezjony ofiarne, które składano w określone dni roku na grobach zmarłych.
W czasach nam bliższych, pierwsze ślady wnoszenia zielonych gałęzi do domów pochodzą z XV wieku, z południowych Niemiec. Jaki kraj jest jednak ojczyzną bożonarodzeniowej choinki – nie wiemy na pewno. Historii jest wiele.
Pierwsza, najbardziej rozpowszechniona mówi, że zwyczaj ubierania drzewka wigilijnego rozpowszechnił się najpierw w Alzacji w XV-XVI wieku. Kościół początkowo był niechętny temu zwyczajowi, wywodzącemu się z czasów pogaństwa. Jednak z czasem nadał mu własną, chrześcijańską symbolikę. Choinkę połączono z biblijnym drzewem życia. Jej ozdoby powinny przypominać rajskie owoce, łańcuchy – podstępnego węża kusiciela, płonące świeczki (teraz elektryczne lampki) – nigdy nie gasnącą Bożą miłość do ludzi, a umieszczona na czubku drzewka gwiazda ma symbolizować gwiazdę betlejemską, prowadzącą Mędrców do żłobka narodzonego Jezusa.
W XVII i w XVIII wieku zwyczaj przystrajania drzewka bożonarodzeniowego przedostał się do państewek niemieckich, później, a więc dopiero w XIX wieku upowszechnił się w całej Europie.
W Polsce, po raz pierwszy, choinka pojawia się najprawdopodobniej na przełomie XVIII i XIX wieku. Najpierw trafia do mieszczańskich domów Warszawy – zwyczaj zaadaptowano bezpośrednio od żołnierzy i urzędników pruskich. Przybrana cukierkami, włoskimi orzechami, jabłkami i świeczkami sosenka uważana była wówczas za wigilijny upominek dla dzieci. Jednak dopiero w XX wieku udekorowana choinka stała się jednym z najważniejszych symboli polskich świąt Bożego Narodzenia.
Z kolei legenda łączy z powstaniem zwyczaju ubierania drzewka postać Św. Bonifacego. Pewnego grudniowego dnia Św. Bonifacy podróżował przez las i napotkał grupę ludzi, którzy brali udział w jakiejś pogańskiej, religijnej ceremonii. Św. Bonifacy przeraził się, kiedy zobaczył, że ludzie ci chcą złożyć ofiarę bogom z małego chłopca. Już prawie wkładano go w ogień, kiedy Święty doskoczył i wyciągnął chłopca. Potem wziął siekierę i ściął ogromny dąb, który stał nieopodal. Kiedy drzewo upadło, delikatna, młoda jodła wyłoniła się z ziemi, z miejsca, gdzie stał dąb. – Odtąd – powiedział Św. Bonifacy – to małe drzewko będzie świętym symbolem. To znak wiecznego życia, ponieważ jego gałęzie są ciągle zielone, kiedy wszystko wokół umiera. Inna legenda mówi, że w noc, kiedy narodził się Chrystus wszystkie drzewa w lesie zakwitły i pokryły się owocami. Od tej pory uważa się, że drzewko bożonarodzeniowe jest symbolem wiecznej wiary.
Jeszcze inna legenda opowiada historię Marcina Lutra, przywódcy Reformacji. Luter wracał do domu przez las i poczuł jak gwiazdy mrugają nad nim i nad częścią drzew. – To musiała być taka noc, jak ta – pomyślał – kiedy aniołowie Pana zjawili się przed pastuszkami w Betlejem. Chcąc podzielić się pięknem tej sceny ze swoją rodziną ściął małą jodłę, postawił ją w domu i udekorował płonącymi świeczkami.
Od niedawna, w Polsce do dekoracji mieszkań na Boże Narodzenie wykorzystuje się wiecznie zielone gałązki jemioły, ozdobione białymi jagodami. Dawno temu ludzie wierzyli, że jemioła ma magiczną moc. Kto ją nosił ze sobą mógł nie tylko widzieć duchy, ale i z nimi rozmawiać. Ludzie mówili, że jemioła musi być niezwykła, ponieważ nie wyrasta bezpośrednio z ziemi, tylko z gałęzi innych drzew. Jedni twierdzili, że powstała z blasku światła, inni, że na drzewie usadowił ją bóg płodów. Natomiast wszyscy byli zgodni co do tego, że jeżeli zetniemy gałązkę jemioły i będziemy ją nosić wokół szyi możemy być pewni, że spotka nas wiele szczęścia.
Nie było wątpliwości, że jemioła wrzucona w ogień wywoływała straszną burzę lub sprowadzała nieprzeniknioną mgłę. Nasi przodkowie wierzyli, że jemioła gwarantowała bezpieczną podróż, leczyła najstraszniejsze choroby, redukowała skutki starzenia, uodparniała na trucizny.
Druidzi uważali, że dąb i jemioła, to rośliny święte. Jemioła znaleziona na dębie ma moc podwójną. Najsilniejszy z druidów ścinał ją specjalnym, złotym nożem, uważając, by mu nie upadła i nie zetknęła się z ziemią, tracąc tym samym swoją magiczną moc. Inny mit opowiada historię Baldera, boga słońca. Wszystkie stworzenia na ziemi i w niebie obiecały jego matce, że nigdy go nie skrzywdzą, nie zranią. Z wyjątkiem jemioły, która jednak wydawała się tak nieszkodliwa, że nikt o niej nawet nie myślał. Niestety, Balder miał wielkiego wroga, boga zła – Lokiego, który pewnego razu wpadł na szatański pomysł. Zrobił strzałę z gałązki jemioły i zabił z łuku boga słońca. Wszyscy, na ziemi i w niebie, płakali po nim. Piękna Freyja, bogini miłości, płakała najbardziej. Szczęśliwie dla wszystkich przywróciła Baldera do świata żywych, a jej łzy, jak “perły”, zamieniły się w białe jagody jemioły.
Wiele wieków temu skandynawski zwyczaj kazał, że jeżeli wrogowie spotkają się podczas bitwy w lesie pod jemiołą, muszą odłożyć swoją broń i do następnego dnia przestrzegać rozejmu. Był to dzień pokoju w lesie.
Od tego wzięła się tradycja wieszania gałęzi jemioły nad drzwiami. Ktokolwiek wchodził do tak udekorowanego domu gwarantował ze swej strony pokój i przyjaźń. Złe czarownice i duchy traciły swą moc.
Jemioła do dzisiaj ma dziwną moc. Teraz wieszamy ją w naszych domach podczas Świąt Bożego Narodzenia i jeżeli przypadkiem (lub specjalnie) znajdziemy się pod nią… możemy liczyć na pocałunek… Jemioła uważana jest za symbol miłości i pojednania.

Wigilia

Wigilia powszechnie uważana jest za najpiękniejszy dzień w roku. To właśnie wtedy, przy suto, choć postnie, zastawionym stole spotykają się całe rodziny. To czas wybaczania i miłości. W liturgii kościelnej Wigilia Bożego Narodzenia istniała już w VI wieku, w Polsce zaczęto ją uroczyście obchodzić w wieku XVIII; ale powszechna stała się dopiero na początku XX wieku.
Święta Bożego Narodzenia, wprowadzone przez kościół nałożyły się na prastary cykl obrzędowy poświęcony kultowi zmarłych, który obchodzono w dniach przesilenia zimowego. Dzisiejsza Wigilia była w czasach przedchrześcijańskich zimowymi zaduszkami i ucztą ofiarną poświęconą zmarłym. Wiara w przebywające na ziemi dusze i ich ewentualną ingerencję w sprawy ludzi żyjących utrzymywała się wśród ludu aż do współczesności.

Przesądy i wróżby

Z dniem wigilijnym łączy się wiele przesądów i wróżb. Przyjście o poranku do domu młodego i zdrowego mężczyzny miało zapewnić jego mieszkańcom szczęście i powodzenie. Wizyta kobiety, zwłaszcza starej i chorej, sprowadzała kłopoty. W wielu regionach Polski istniał zakaz pożyczania czegokolwiek obcym, a także proszenia ich o jakąkolwiek rzecz – pożyczonej rzeczy brakowałoby w domu przez cały rok. Dlatego też, w tym dniu, oddawano wszystkie wcześniej pożyczone rzeczy. Robimy tak, nierzadko, i dzisiaj.
Zgodnie ze zwyczajem, do wieczerzy wigilijnej powinno się zasiadać w momencie, gdy na niebie pojawi się pierwsza gwiazda. Specyficzny dla tej szczególnej, jedynej w roku kolacji jest nie tylko jej postny charakter, ale i poważny, choć niezwykle serdeczny nastrój, który jest obowiązkowy dla wszystkich.
Dawno temu obowiązywała zasada, że przy wigilijnym stole powinna zasiąść parzysta ilość biesiadników. W innym wypadku jednemu z obecnych groziła śmierć.
Na wigilijnym stole stawiamy zawsze dodatkowe nakrycie. Dawniej wolne miejsce było przygotowane dla przychodzących na ziemię dusz. Współcześnie, pusty talerz przeznaczony jest dla zbłąkanego wędrowca lub bliskich, którzy są nieobecni. Nikt w tym dniu nie może być samotny. Wieczerzę wigilijną poprzedza często wspólna modlitwa lub odczytanie fragmentu Ewangelii według św. Łukasza o narodzinach Jezusa. Potem wszyscy domownicy łamią się opłatkiem i składają sobie życzenia.

Ile dań?

Liczba, rodzaj i kolejność dań, które pojawiały się na wigilijnym stole na przestrzeni wieków zmieniała się. Decydowała o tym lokalna tradycja i zwyczaje kultywowane w danej rodzinie.
Dawniej na chłopskich stołach musiało być 7 potraw, na szlecheckich – 9, a na pańskich – 11. Uroczystą kolację rozpoczynano zwykle od zupy. Na Śląsku i w Wielkopolsce była to najczęściej zupa rybna lub polewka migdałowa. Na kresach i w Małopolsce podawano zupę grzybową lub barszcz. Czasem serwowano zupę piwną, kiszony żur z ziemniakami lub tzw. siemieniuchę, czyli polewkę z siemienia lnianego. Do przyrządzania potraw nie używano mięsa i tłuszczów zwierzęcych. Najczęściej na stołach pojawiały się potrawy zrobione z ryb, kiszonej kapusty, grzybów, grochu, kasz i mąki, miodu, maku i suszonych owoców.
Bardzo popularna, kojarząca się wyłącznie z kolacją wigilijną, była kutia, zwana też kucją lub kucyją, podawana dawniej głównie na Litwie, Rusi i na południu Polski. Gdzie indziej serwowano kluski z makiem, pierogi, strucle z jabłkami, makiełki, racuchy. Karpie, tak powszechne dzisiaj na polskich stołach, były wówczas rzadkością. Niezwykle rzadko także podawano do Wigilii alkohol.
Gdzieniegdzie istniał również zakaz picia wody podczas wigilijnego posiłku. Unikało się w ten sposób nadmiernego pragnienia w czasie żniw i jesiennych prac w polu. Po wieczerzy jeden z biesiadników szedł po wodę do studni i potem wszyscy pili ją kolejno dla zapewnienia sobie zdrowia i urody. Do dzisiaj obowiązuje stara zasada, że powinno się spróbować wszystkich przygotowanych na Wigilię potraw. Miało to zapewnić ich dostatek w nadchodzącym roku. W trakcie kolacji pamiętano o tym, by nie odkładać na stół sztućców, bo mogło by to sprowadzić jakieś nieszczęście.

Cuda dla niewinnych

Na wsiach, na wieczerzę, tuż przed jej rozpoczęciem lub już w trakcie posiłku zapraszano dusze niedawno zmarłych krewnych, św. Mikołaja, wilka, ptaki. Po kolacji wróżono i czyniono różne zabiegi magiczne. Powszechnie wierzono, że w tę noc można zajrzeć w czekającą nas przyszłość i dzięki podjętym działaniom sprawić, by była ona jak najbardziej pomyślna. W tę noc zwierzęta mówiły ludzkim głosem, woda zamieniała się w wino, miód lub złoto, drzewa i kwiaty kwitły pod śniegiem. Cuda widzieli tylko ludzie niewinni, bez grzechu; inni swą ciekawość mogli przypłacić nawet śmiercią. Znana jest historia człowieka, który ukrył się w oborze i podsłuchiwał rozmowę wołów. Rano znaleziono go martwego. Podobno usłyszał jak woły rozmawiają o jego bliskim pogrzebie. Po wieczerzy zanoszono zwierzętom resztki potraw, wymieszanych z opłatkiem, tzw. kolędę.
Aby zbadać swoją przyszłość, związaną głównie z zamążpójściem i ożenkiem, zgromadzona przy stole młodzież, już po posiłku, wyciągała spod obrusa źdźbła siana lub słomy. Zielone źdźbło zapowiadało szybki ślub; zwiędnięte – długi czas oczekiwania; żółte – staropanieństwo lub starokawalerstwo. Wyłuskiwano też ziarna z kłosów zbóż, znajdujących się w domu. Parzysta liczba oznaczała małżeństwo, nieparzysta – samotność. Dziewczęta wychodziły przed chałupę i słuchały, z której strony zaszczeka pies – stamtąd już wkrótce miały nadjechać swaty. Liczono też kołki w płocie lub polana do pieca, przyniesione z drewutni. Ustalano w ten sposób termin ślubu i stan cywilny przyszłego małżonka lub żony: kawaler, wdowiec, panna, wdowa.
Pod talerze lub chustki wkładano różne symboliczne przedmioty, a potem każdy z obecnych zaglądał pod wybrany talerz lub chustkę i dowiadywał się, co go czeka. W Wielkopolsce na przykład, chleb oznaczał dostatek, węgiel – żałobę, sól – smutek, mirt – ślub, pierścionek – zaręczyny.
W okolicach Rozwadowa, nad Sanem, dziewczęta przed wieczerzą wykrawały z 12 cebul maleńkie doniczki, wsypywały do nich sól i ustawiały je rzędem na stole. Każdej “doniczce” odpowiadał jeden miesiąc. Po posiłku sprawdzano wilgotność soli i na tej podstawie przewidywano ilość opadów w poszczególnych miesiącach zbliżającego się roku.

Prezenty

Dzisiaj prezenty na Boże Narodzenie przynosi św. Mikołaj, ale zwyczaj ten upowszechnił się na dobre w Polsce dopiero na początku XX wieku. Wcześniej, jeszcze w średniowieczu wymieniano się podarkami z okazji Nowego Roku. Upominki takie nazywano kolędą lub nowym latem.
Zamiast św. Mikołaja prezenty na polskich wsiach roznosiły osoby ubrane w kożuchy z futrem odwróconym na wierzch, w maskach na twarzach i w wysokich czapkach na głowach. Trzymały w rękach kij lub rózgę i dzwonek. W okolicach Poznania nazywano ich gwiazdorami, wigiliorzami, starcakami lub starymi Józefami.
Nierzadko, towarzyszyła im jeszcze dziewczyna (lub chłopak) w białym stroju, tzw. gwiazdka.
Wieczór wigilijny nie mógł się obejść bez wspólnego śpiewania kolęd, a więc nabożnych pieśni, opowiadających historię narodzenia Jezusa. W polskiej tradycji jest ich bardzo wiele. Wprowadzili je i upowszechnili najprawdopodobniej franciszkanie. Najstarsze powstały jeszcze w średniowieczu.
Wykorzystano: “Boże narodzenie w polskiej kulturze” Marii Borejszo, Poznań 1996; “The Magic of Mistletoe” Evelyn Retamal, 1980; “Holiday USA”; “Traditions and customs”.

SYLWIA BIELECKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *