O całorocznej pracy częstochowskich strażników rozmawiamy z rzecznikiem Straży Miejskiej Arturem Kucharskim.
Straż Miejska funkcjonuje w Częstochowie od 1991 roku. Początkowo stykaliście się Państwo z dość negatywnym przyjęciem. Dzisiaj ten wydźwięk złagodniał, coraz mniej słyszy się, że jesteście niepotrzebni i trzeba Straż zlikwidować.
– Pracuję w Straży już ponad 10 lat, od 2007 roku. W tym okresie zauważyłem, że Straż Miejska staje się profesjonalną instytucją. Funkcjonuje na określonych uregulowaniach prawnych, czego brakowało na początku jej utworzenia. Aktualnie są konkretne wytyczne, rozporządzenia i ustawy, na których możemy się opierać i w ich ramach działać. Jeśli chodzi o postrzeganie nas przez społeczeństwo, to muszę powiedzieć, że dostajemy bardzo dużo podziękowań od instytucji, urzędów oraz osób prywatnych, którym pomogliśmy. Zgłoszenia mieszkańców są dla nas priorytetem i staramy się je realizować jak najlepiej i jak najszybciej. W 2017 roku odebraliśmy od mieszkańców miasta ponad 21 tys. telefonicznych zgłoszeń o interwencję i w bardzo wielu przypadkach zrealizowaliśmy je w ciągu kilkunastu czy kilkudziesięciu minut. Sprawy, które mogły poczekać były wykonane w ciągu kilku dni. W Polsce funkcjonuje kilkaset straży miejskich czy gminnych. Duże straże w dużych miastach spełniają swoje role i pomagają mieszkańcom w wielu sytuacjach. Wspomniała Pani o likwidacji. W Polsce w ciągu 27 lat zlikwidowano kilkadziesiąt straży, ale zdecydowana większość z nich szybko reaktywowano. Duże straże pomagają mieszkańcom swoich miast. Zły piar przyniosły straże fotoradarowe składające się z 2-3 pracowników. Straż Miejska w Częstochowie rocznie realizuje ok. 45 tysięcy interwencji.
Jakie sprawy zaliczacie do spraw szybkiego reagowania?
– Mieszkańcy dzwonią do nas, gdy mają do czynienia z uciążliwymi zachowaniami, na przykład: hałasy pod blokiem, spożywanie alkoholu w miejscach zabronionych i zaczepianie innych osób żądając pieniędzy, głośne przeklinanie. Z krytyką mieszkańców spotykają się psy biegające bezpańsko po miejscach ogólnodostępnych. Aktualnie w sezonie zimowym mamy dużo zgłoszeń o paleniu nieodpowiednimi materiałami. Katalog zgłoszeń o interwencję jest bardzo szeroki. Ktoś kiedyś powiedział, że Straż Miejska jest od wszystkiego, ja mówię, że prawie do wszystkiego, bo są sprawy, których niestety nie możemy realizować, bo nie mamy do nich kompetencji. Jeśli jest zgłoszenie, którego nie możemy wykonać dyżurny tłumaczy, gdzie należy się udać po pomoc lub sam przekaże sprawę do innej instytucji.
Najdziwniejsze zgłoszenia?
– Dziennikarze zawsze o to pytają, ale nas już chyba nic nie zdziwi, bo przez te 27 lat spotykaliśmy się z przeróżnymi sytuacjami. Mieliśmy zgłoszenie, że przy ul. PCK chodzi krokodyl, a jak się okazało była to atrapa, którą ktoś wyciągnął ze śmietnika, a przypadkowy przechodzień przestraszył się. Ktoś kiedyś zgłosił, że goła kobieta leży na chodniku, a była to tzw. dmuchana lalka, którą jacyś młodzieńcy zostawili. Zdarzają się też zgłoszenia nieprawdziwe, najczęściej dotyczące spalania śmieci. Często jednak kontrola dowodzi, że piec w danym domu jest gazowy i nie ma tam możliwości spalić czegokolwiek.
Częstym zarzutem wobec Straży było chyba już przysłowiowe mandatowanie babć handlujących pietruszką…
– To stereotyp. Nie znam przypadku, przynajmniej przez 10 ostatnich lat, odkąd pracuję, żeby strażnik ukarał panią handlującą pietruszką. Widzimy oczywiście takie osoby, ale handlują one płodami rolnymi z własnego ogródka i nie podejmujemy w ich przypadku interwencji mandatowych, ewentualnie prosimy o przeniesie się w inne miejsce. Natomiast takie zgłoszenia otrzymujemy od konkurencji, której przeszkadza handel z ręki, kiedy inni muszą opłacić za lokal i podatki. Nie słyszałem o zgłoszeniu od osoby przechodzącej chodnikiem, której by przeszkadzała pani handlująca pietruszką.
Wyliczył Pan, że ponad 100 interwencji na dobę realizuje Straż Miejska. Jak to można wykonać przy liczbie 70 strażników mundurowych?
– Staramy się, choć na dzisiaj mamy ok. 9 wakatów. Niestety, zarobki w Straży są niskie i młodzi strażnicy przechodzą do Policji bądź szukają pracy w innych firmach. Początkowa pensja w Straży Miejskiej to 2400 brutto, po odjęciu podatków zostaje kilkaset złotych mniej. A praca jest trudna i niebezpieczna, nawet pod względem zdrowotnym. Na co dzień pomaga nam miejski monitoring, w mieście działa 81 kamer, które obsługują pracownicy cywilni. W 2017 roku około 2,5 tysiąca interwencji było dzięki monitoringowi. Nie odnotowaliśmy wielu poważniejszych przypadków. Częstochowa pod tym względem jest bezpiecznym miastem. Natomiast są wykroczenia, włamania, bójki, akty wandalizmu. Wiele zgłoszeń dotyczy osób leżących w miejscach publicznych, są głównie bezdomni.
Właśnie, pomagacie też osobom bezdomnym, szczególnie podczas zimy są różne akcje. A bezdomni, to duży problem w Częstochowie. Ich liczba od liku lat jest stała, to ponad 370 osób.
– Typowych osób bezdomnych jest mniej, około kilkudziesięciu. Liczba 371 obejmuje także osoby przebywające w Domu Samotnej Matki i stałych noclegowniach. Akcje realizujemy wspólnie z Policją i Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej oraz streetworkerami. Prawie codziennie, zwłaszcza zimną, przeglądamy pustostany i odszukujemy osoby bezdomne, by im pomóc i przewieść albo do noclegowni, albo jeśli są pod wpływem alkoholu do izby wytrzeźwień. Osoby bezdomne bardziej przeszkadzają mieszkańcom latem, natomiast zimą zmieniają swoje nastawienie o 180 stopni i reagują altruistycznie, dzwoniąc do nas lub podając pożywienie czy koce. Staramy się jednak apelować o to, aby nie dożywiać bezdomnych, nocujących na klatkach schodowych, bo tym sposobem przyzwyczaja się ich do miejsca. W Częstochowie jest wiele instytucji i stowarzyszeń, które zajmują się bezdomnymi, lepiej jest dzwonić do nich i zgłaszać problem.
Straży Miejskiej przypisana rola obrońcy ekologii. Wspominał już Pan o tym, że zimą jest bardzo dużo alarmów o palenie śmieci w domach. Problemem są także psie odchody. Jak na tym polu rozwija się świadomość społeczna?
– Od kilku lat obserwujemy, że ludzie zaczynają być „eko” i coraz częściej sprzątają po swoich psach, że chcą mieszkać w coraz czystszym środowisku. To jest już efekt naszych edukacyjnych działań, które realizujemy od kilku lat, szczególnie wśród przedszkolaków i uczniów. Mamy prelekcje w ramach akcji „Mój przyjaciel Reks” czy „O każdej porze sprzątaj po swoim Azorze”, którą przeprowadzaliśmy z udziałem Urzędu Miasta. Teraz ZGM TBS przygotował tablice zachęcające do sprzątania po swoich psach, które są ulokowane na terenie podwórek, skwerów, parków na terenie spółdzielni.
Gorzej jest w dzielnicach domkowych, gdzie ludzie czują się bardziej bezkarni i raczej rzadko sprzątają po swoich psach.
– Różnie to bywa. W dzielnicach domkowych psy często przebywają na podwórkach, natomiast w zabudowie wielokondygnacyjnej psy muszą być wyprowadzane na tereny ogólnodostępne. Kiedyś problem był bardzo trudny, bo odchodów było na ulicach bardzo dużo, obecnie sytuacja znacznie się poprawiła. W ciągu roku podejmujemy kilkaset interwencji w stosunku do właściciel psów. Zawsze jednak podkreślam, że strażnik miejski nigdy nie czeka aż pies się wypróżni, by ukarać właściciela jeśli nie sprzątnie odchodów, lecz interweniuje, gdy widzi, jak pies biega bez smyczy, ponieważ jest obowiązek wyprowadzania psa na smyczy w miejscach publicznych. Gdyby strażnik miejski czekał na wypróżnienie psa może tych interwencji byłoby znacznie więcej. Ale strażnicy muszą zajmować się różnymi sprawami i nie są w stanie pilnować jedynie psów i ich właścicieli. Ten tort obowiązku trzeba podzielić na kilkanaście kategorii. Na przykład w ramach działań prewencyjno-edukacyjnych prowadzimy liczne zajęcia, w których udział wzięły 3823 osoby, w tym 3753 dzieci i młodzieży
Państwa praca jest niebezpieczna. Czy posiadacie broń?
– W Częstochowie Straż Miejska nie ma broni palnej, choć Straż może posiadać broń, ale może jej używać tylko w określonych przypadkach wymienionych w ustawie. Ze środków obronnych mamy na wyposażeniu pałkę wielofunkcyjną i miotacz gazów. Nie używamy też paralizatorów.
Czyli środków obronnych nie posiadacie zbyt wiele?
– Dokładnie, a ujmujemy przestępców, sprawców kradzieży, rozbojów, pobić, których musimy przekazywać Policji, ale nie mamy takich samych praw, również emerytalnych.
Patrole na ulicy dają poczucie bezpieczeństwa. Jak w tym zakresie funkcjonuje Straż?
– Liczba patroli zależy od dnia. Jeśli jest wiele imprez w mieście patroli jest więcej, ale trzeba podkreślić, że zgodnie z ustawą Straż Miejska dba o spokój i porządek uliczny, a o bezpieczeństwo – Policja. My jesteśmy formacją wspierającą i odciążającą Policję w drobniejszych sprawach, a niemniej często na gorącym uczynku łapiemy przestępców. I cieszymy się z tego, bo to przynosi nam najwięcej satysfakcji.
Monitoring obejmuje całe miasto?
– W dużej części, ale nie całkowicie. Ostatnio rozbudowa monitoringu była w dzielnicy Północ oraz przy ulicy Szymanowskiego obok Powiatowego Urzędu Pracy. Najobszerniej monitorowane jest centrum miasta. Trochę kamer jest na Rakowie i Ostatnim Groszu. Wykaz kamer jest na naszej stronie internetowej. Mieszkańcy dzwonią do nas o założenie monitoringu, ale to jest w gestii Urzędu Miasta i tam trzeba kierować pisma. Ostatnie dwie kamery przy ul. Szymanowskiego zamontowano z budżetu obywatelskiego, jest to zatem dobry sposób na zabezpieczenie swoich dzielnic i ulic systemem monitoringu. Warto spróbować.
Dziękuję za rozmowę
URSZULA GIŻYŃSKA