Bank jest potrzebny


10 lat częstochowskiego Banku Żywności

Częstochowski Bank Żywności jest jedną z ponad sześciuset organizacji pozarządowych w naszym regionie. Podczas oficjalnej uroczystości obchodu jubileuszu w częstochowskim Ratuszu (11 grudnia) na ręce prezesa Norberta Kępińskiego i wiceprezesa Witolda Mackiewicza złożono szereg podziękowań i gratulacji. Miłe słowa przekazali poseł na Sejm RP Szymon Giżyński i wiceprezydent Zdzisław Ludwin. Zabierając głos poseł Szymon Giżyński podkreślił, iż działający od dziesięciu lat w Częstochowie – założony przez prezesa Norberta Kępińskiego – Bank Żywności jest połączeniem „wrażliwości, życzliwości i profesjonalizmu”. – Prezes Norbert Kępiński dał szansę wielu ludziom i instytucjom, by móc dawać innym, co jest większym szczęściem i przywilejem, niż otrzymywać od innych – dodał poseł Giżyński.
Foto
Wolontariusze: Edward Janicki, Sławomir Napieralski, Grzegorz Marchewka, Piotr Pietras, Jerzy Kuter i Jarosław Rybak
UG
Rozmawiamy z prezesem Częstochowskiego Banku Żywności Norbertem Kępińskim

Dlaczego Bank powstał w Częstochowie?
– Zostaliśmy zarażeni pomysłem na zagospodarowanie nadwyżek żywności, które zawsze pojawiają się, i które często poddawane są utylizacji

Czyli nie powiększający obszar biedy, ale nadmiar produkcji.
– Musi być nadmiar, byśmy mieli co dawać tym, co potrzebują wsparcia. Dlatego Banki Żywności z jednej strony eliminują problem marnotrawstwa żywności, z drugiej ograniczają problem niedożywienia. W Częstochowie Bank Żywności funkcjonuje 10 lat, ale w Polsce ruch ten działa ponad 14 lat.

Na uroczystości wspominano, że początki były trudne.
– Istotnie trochę nam nie dowierzano i patrzono jak na wariatów. Było trudno, nie tylko ze względu na to nieufność, ale i brak pieniędzy, bazy magazynowej, biura. Ale bycie w formule związku – Federacji – dało szanse na wsparcie i wzajemną pomoc. Po dwóch latach pojawili się pierwsi pracownicy, otrzymaliśmy siedzibę na biuro i magazyny.

Co przekonało niedowiarków?
– Chyba najbardziej to, że nie przestaliśmy o sobie mówić, przypominać. Bank systematycznie pisał, zapraszał ludzi ze świata biznesu, polityki. Po pewnym czasie stali się oni naszymi sojusznikami i są nimi do dzisiaj.

Jak Państwu pomaga Urząd Miasta?
– Powiem szczerze, że gdyby nie magistrat, wiele rzeczy nie byłoby w ogóle do zrealizowania. Korzystamy z dotacji Urzędu – jesteśmy w grupie organizacji, które otrzymują największe wsparcie, około 40 tysięcy złotych rocznie – ale przede wszystkim mamy od magistratu bezpłatne magazyny o powierzchni tysiąca metrów kwadratowych. Komercyjnie takiego składu nie jesteśmy w stanie sobie zapewnić. Z kolei dzięki Powiatowemu Urzędowi Pracy mamy pracowników w ramach robót publicznych. Utworzył się dzięki temu wspaniały, oddany sprawie, zespół. Jest to pięciu mężczyzn i jeden wolontariusz. Na dwie osoby, pracujące w biurze na etacie, środki wygospodarowujemy sami.

Jak budowana jest współpraca Państwa z gminami?
– Za to, że organizujemy pomoc żywnościową na terenie gmin blisko 40. gmin, partycypują one w kosztach realizacji tych programów. Średnio od każdej otrzymujemy 10 tysięcy złotych rocznie. To gminom bardziej się opłaca niż organizowanie własnymi służbami pomocy żywnościowej. Otrzymujemy też dotacje z Urzędu Marszałkowskiego, z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich, uczestniczymy, z dużą skutecznością, w konkursach programów europejskich. Nasz budżet uzupełniają jeszcze składki członkowskie – mamy dwudziestu członków. Dodatkowo ponad czterdzieści organizacji, które nie są naszymi członkami korzysta z naszej pomocy regularnie.

Czy pomagacie indywidualnym osobom?
– Banki działają tylko za pośrednictwem innych organizacji, nie obsługujemy indywidualnych osób. Interesują nas duże partie żywności – w tym roku tylko pozyskaliśmy 1500 ton żywności – które przekazujemy instytucjom, mającym bezpośredni kontakt z przysłowiowym Kowalskim. One również znają faktyczny stan potrzeb.
Chcemy pomagać ludziom i to robić profesjonalnie. Dlatego współpracujemy z przedsiębiorcami, by przejmować jak największy odsetek pełnowartościowej żywności, również tej, która na przykład z powodu wadliwego opakowania jest wycofywana ze sprzedaży.

Czy znacie liczbę osób, którym pomagacie?
– To około 30 tysięcy ludzi w subregionie częstochowskim.

Który obszar wymaga szczególnej pomocy?
– Sądzę, że powiat myszkowski i zawierciański.

A ile firm Was wspiera?
– Około 30 z całej Polski. Są to sieci handlowe i indywidualni producenci, dystrybutorzy.

Jak duży jest obszar biedy w Polsce.
– Widzimy na przykładzie Częstochowy, że liczba potrzebujących nie spada. Wynika to z tego, że do wieku emerytalnego dochodzą nowe osoby. Ich uposażenia są niskie. Młodzież sobie radzi, ale cały czas mamy problem z osobami starszymi i niepełnosprawnymi. I taki obraz powtarza się w całym kraju. Nie maleje również problem niedożywionych dzieci, mimo że są programy ministerialne i gminy wychodzą na przeciw z pomocą do szkół. My nie wspomagamy szkół systemowo, ale gdy się jakaś placówka zwróci o pomoc, to udzielamy jej chętnie. O wsparcie zwracają się małe wiejskie szkoły.

Jaka refleksja nasuwa się Panu w obliczu jubileuszu?
– Że warto było. Nikt z nas ani domu, ani super samochodu, bo nie o to chodziło. Te 10 lat było wspaniałą przygodą, wielu poznanych cudownych ludzi. Dla nas to jest sukces.

Były chwile zniechęcenia?
– Może nie rezygnacji, ale zawieszenia działalności. Ale dobrze, że tego nie zrobiliśmy, bo nawet czasowa przerwa mogłoby zaważyć na zaprzestaniu pracy. Na szczęście nasza siła tkwiła w Federacji. Problemy były problemami całej grupy i wspólnie je rozwiązywaliśmy. Ponadto zawsze myśleliśmy przez pryzmat człowieka, który jest na końcu łańcucha naszej działalności.

Co najbardziej cieszy po tylu latach?
– To że przychodzą ludzie i dziękują. Zdarza się to dość rzadko, bo może większość się po prostu wstydzi, ale nawet te nieliczne podziękowania świadczą o tym, że Bank jest potrzebny.
Dziękuję za rozmowę.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *