AUTOSTRADĄ NA LOTNISKO


– Pańska kariera w administracji państwowej rozpoczęła się dwadzieścia kilka lat temu. Które z tych doświadczeń – był Pan, zanim został I wicewojewodą śląskim, między innymi dyrektorem Wydziału Organizacji i Nadzoru Urzędu Wojewódzkiego w Częstochowie, potem starostą kłobuckim – dało Panu, jako urzędnikowi, też już odpowiednio wysokiego szczebla, najwięcej satysfakcji?
– Wszystkie doświadczenia w administracji są bardzo ważne. Karierę zaczynałem w sierpniu 1980 roku, bardzo trudnym roku dla Polski. To wówczas zaczęły się strajki na Wybrzeżu i mało kto zdawał sobie sprawę, jakie konsekwencje one przyniosą w całym kraju, a nawet w Europie. Zaczynałem tak jakby na “wariackich papierach”, nie zdając sobie sprawy, jak trudny jest zawód urzędnika państwowego. Sądziłem, że pracownicy szczebla wyższego mają pewien luz w pracy. Wkrótce zrozumiałem, że doskonalenie i dalsze kształcenie jest niezbędne, że bez rzetelnej wiedzy nic nie osiągnę. W 1984 r. podjąłem naukę w Podyplomowym Centrum Pracowników Administracji Państwowej i później moje losy potoczyły się tak jak pani zauważyła. W 1988 zostałem naczelnikiem Kłobucka i poznałem bezpośrednią pracę z ludźmi w terenie. Potem, na przełomie lat dziewięćdziesiątych: Urząd Rejonowy, a od stycznia 1995 roku Urząd Wojewódzki. Po likwidacji Urzędu objąłem starostwo w Kłobucku. Teraz: wicewojewoda śląski. To taka systematyczna, stopniowa kariera, z którą wiąże się duże doświadczenie. Wykorzystuję je w mojej pracy.

– Pańska kariera w administracji państwowej rozpoczęła się dwadzieścia kilka lat temu. Które z tych doświadczeń – był Pan, zanim został I wicewojewodą śląskim, między innymi dyrektorem Wydziału Organizacji i Nadzoru Urzędu Wojewódzkiego w Częstochowie, potem starostą kłobuckim – dało Panu, jako urzędnikowi, też już odpowiednio wysokiego szczebla, najwięcej satysfakcji?
– Wszystkie doświadczenia w administracji są bardzo ważne. Karierę zaczynałem w sierpniu 1980 roku, bardzo trudnym roku dla Polski. To wówczas zaczęły się strajki na Wybrzeżu i mało kto zdawał sobie sprawę, jakie konsekwencje one przyniosą w całym kraju, a nawet w Europie. Zaczynałem tak jakby na “wariackich papierach”, nie zdając sobie sprawy, jak trudny jest zawód urzędnika państwowego. Sądziłem, że pracownicy szczebla wyższego mają pewien luz w pracy. Wkrótce zrozumiałem, że doskonalenie i dalsze kształcenie jest niezbędne, że bez rzetelnej wiedzy nic nie osiągnę. W 1984 r. podjąłem naukę w Podyplomowym Centrum Pracowników Administracji Państwowej i później moje losy potoczyły się tak jak pani zauważyła. W 1988 zostałem naczelnikiem Kłobucka i poznałem bezpośrednią pracę z ludźmi w terenie. Potem, na przełomie lat dziewięćdziesiątych: Urząd Rejonowy, a od stycznia 1995 roku Urząd Wojewódzki. Po likwidacji Urzędu objąłem starostwo w Kłobucku. Teraz: wicewojewoda śląski. To taka systematyczna, stopniowa kariera, z którą wiąże się duże doświadczenie. Wykorzystuję je w mojej pracy.
– Jakie atuty przesądziły o Pana nominacji na stanowisko I wicewojewody śląskiego?
– Sądzę, że zadecydowało o tym moje spore doświadczenie zdobyte podczas długoletniej pracy w administracji rządowej i samorządowej, a także moje osiągnięcia w administracji. Jako naczelnik Kłobucka miałem sporo sukcesów i mieszkańcy, jak wiem, wspominają mnie dość mile. Następnie, w okresie pracy w Urzędzie Wojewódzkim, pracowałem z różnymi osobami, różnych opcji – wojewodą lewicowym i prawicowym, zawsze przestrzegając litery prawa. Jestem legalistą, uważam, że podstawową zaletą urzędnika państwowego jest legalność działania. To, jak sądzę, zaważyło, że SLD zaproponowało mi stanowisko wicewojewody śląskiego. Były rozważania, czy mam kandydować do parlamentu, czy pozostać w rezerwie, z tą myślą, że będę wykorzystany w administracji rządowej. Podjąłem świadomą decyzję pozostania w administracji, choć na pewno mógłbym swoje trzy grosze wnieść jako poseł w pracach parlamentu. Ale jeszcze mam czas.
– Obejmując swe obecne stanowisko, jaki urząd Pan zastał? Wcześniej, piastując funkcję też bardzo odpowiedzialną, pracował Pan w Urzędzie Wojewódzkim w Częstochowie, uchodzącym w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych za jeden z najlepszych w kraju…
– Rzeczywiście, częstochowski Urząd Wojewódzki był dobrym Urzędem, miał bardzo dobrą kadrę. Próbujemy ją teraz w jakiś sposób wykorzystać. Wcześniej tę szansę zaprzepaszczono. Urzędy wojewódzkie działają w pewnych ramach: prawnych, statutowych, regulaminowych. W tym zakresie niewiele Urząd Śląski odbiega od standardów byłego Urzędu Częstochowskiego. Różnicę mogła tworzyć liczba mieszkańców. Tu mieliśmy niecałe 800 tys., śląskie liczy prawie 5 milionów. Co prawda, można porównać wiele dziedzin, nie można jednak na przykład porównać problemów komunikacyjnych w dawnym GOP, czy ścisłej aglomeracji katowickiej z częstochowską. Istotną kwestią jest przekształcenie przedsiębiorstw. W byłym województwie częstochowskim uporaliśmy się z tymi problemami. W nadzorze wojewody śląskiego jest jeszcze ponad 200 zakładów, o różnej kondycji. Wracając do początku pytania, standardy w urzędach są podobne, różnice występują – i to jest oczywiste i naturalne. Wspólnie z wojewodą staramy się, by sprawność administracji poprawiła się, przede wszystkim z korzyścią dla obywateli.
– W takim razie proszę przypomnieć czytelnikom “Gazety Częstochowskiej” co leży w kompetencjach I wicewojewody, pracę których wydziałów i służb Pan nadzoruje?
– To duży zakres, który jeszcze się zwiększył w ostatnim czasie. Obecnie, poza tym, że podlegają mi sprawy architektury, a w tym również rozwoju regionalnego, modernizacji sieci drogowej, od dróg ekspresowych począwszy po autostrady, nadzoruję sprawy związane z opieką społeczną, ze zdrowiem, z nadzorem prawnym nad samorządami, kontrolą zewnętrzną, jak i wewnętrzną – to, czym zajmowałem się w Częstochowie. Ponadto, w swoich kompetencjach mam nadzór nad kuratorium oświaty, a także zostawiłem sobie, jako historykowi z wykształcenia, nadzór nad konserwatorem zabytków. Mam dobrych współpracowników i przy ich pomocy jesteśmy w stanie wiele zrobić dla województwa, jak i dla regionu częstochowskiego.
– Obejmując stanowisko w Katowicach jednoznacznie określił Pan również priorytety swej urzędniczej pracy na rzecz Ziemi Częstochowskiej. Proszę je przypomnieć.
– Na dziś to trzy priorytety: autostrada, nauka i lotnisko. Autostrada A-1 w kierunku północ-południe będzie łączyć się w Sośnicy z autostradą A-4 i dalej dobiegnie do Gorzyczek. Da podstawy do rozwoju gospodarczego przynajmniej części regionu częstochowskiego. Obecnie nie da się konkurować bez ludzi wykształconych. Dlatego nauka jest ważna i to dla wszystkich sił politycznych naszego regionu. Łączy nas idea powołania państwowego Uniwersytetu
Częstochowskiego. W tym kierunku idą moje działania, by w miarę szybko, nie bez podstaw, jak działo się to poprzednio, wykonywać konkretne działania zmierzające do powołania uniwersytetu.
– Czy są realne szanse szybkiej decyzji?
– Mam nadzieję, że w ciągu dwóch, a najwyżej trzech lat uniwersytet zostanie powołany. Są ku temu podstawy, przecież w samej Częstochowie studiuje ponad 50 tys. studentów. Częstochowa i okolice mają o wiele lepsze wskaźniki osób z wyższym wykształceniem niż pozostała część województwa, co nie oznacza, że możemy na tym poprzestać. Potrzeba nowoczesnych kierunków. Uniwersytet przyciągnie ludzi, naukowców, studentów z całego kraju.
Już niedługo na zaproszenie wojewody Częstochowę odwiedzi minister edukacji Krystyna Łybacka. W ramach wizyty będzie spotkanie z senatem WSP, poznanie zaplecza naukowego WSP i innych uczelni oraz spotkanie z uczniami LO im. Traugutta. Najważniejsza jest wstępna decyzja poparta wysokim poziomem nauczania, standardem i prestiżem. Dywagacje na temat celu i sensu powołania uniwersytetu będą. Tak, jak miały miejsce przy tworzeniu Uniwersytetu Śląskiego, Opolskiego czy Rzeszowskiego.
– A wracając do priorytetów…
– To wreszcie trzecia sprawa – lotnisko w Rudnikach i unormowanie jego spraw. Lotnisko ma duże szanse, by już w niedalekiej przyszłości stać się ważnym węzłem komunikacyjnym, nie tylko uzupełniającym Pyrzowice, jak chciano jeszcze niedawno. Były zakusy, aby lotnisko zlikwidować. Można to zrobić, ale już bezpowrotnie. Podjęte działania przy współudziale osób różnych opcji, również posłów i senatorów, za co dziękuję, zapewnią prawidłowe funkcjonowanie aeroklubu częstochowskiego. Ma on przecież znaczące zasługi dla świata sportowego. Ponadto jest wiele spraw mniejszych, te załatwiam na bieżąco. W każdy piątek, co umożliwił mi wojewoda Lechosław Jarzębski, jestem w Częstochowie. Co niektórzy mogą to postrzegać jako chęć reaktywowania województwa częstochowskiego, muszę jednak stanowczo stwierdzić, że w aktualnym podziale administracyjnym jest to niemożliwe. Uwarunkowania stawiane przez Unię Europejską szanse rozwoju dają właśnie dużym regionom.
– Co trzeba zrobić, by Częstochowa stała się metropolią – miastem cywilizacyjnie o ponadregionalnym znaczeniu?
– Częstochowa musi wiedzieć czego chce. Stoimy teraz przed wyborami samorządowymi, będą to wybory bezpośrednie, więc każdy ubiegający się o urząd powinien przedstawić dalekosiężne koncepcje rozwoju, minimum na 20 lat. Powinny one pokazać kierunki rozwoju miasta. Czy będzie to miasto nauki, czy miasto handlu i turystyki, czy też miasto, bazujące na tradycjach rzemieślniczych. Najważniejsza jest wizja przyszłości, jasno i konkretnie określona, nie można bazować na przypadkowości.
– Jak się Panu, jako wicewojewodzie śląskiemu, współpracuje z władzami Częstochowy?
– Współpraca jest bezproblemowa, oparta na dobrej tradycji i wcześniejszych związkach. Chciałbym ponownie podkreślić, że przyszłe władze Częstochowy winny zwrócić większą uwagę na wizję rozwoju miasta. Częstochowę stać na to, by być ośrodkiem wiodącym, nie tylko w województwie, ale i w kraju. Oddziaływanie Częstochowy na region jest znaczące, widać to po napływających do nas studentach, pracownikach naukowych.
– Czy w okresie tych zaledwie kilku miesięcy pracy na obecnym stanowisku stało się już coś, co traktowałby Pan jako swój sukces, bądź choćby satysfakcję?
– Absorbuje mnie bieżąca praca. Tych drobnych spraw, wydawałoby się mniej ważnych, bo jednostkowych, załatwiam dużo. Niemniej, są one istotne, bo dotykają konkretnych osób. Moim osobistym sukcesem i satysfakcją jest przyznanie dotacji na rzecz Parku Kultury i Wypoczynku w Chorzowie. Spędziłem w Sejmie dwa dni, przekonywałem i udało się – za było 400 posłów. A w naszym regionie – to przyśpieszenie budowy autostrady. Ruszy już w przyszłym roku, a realny finał ma nastąpić w 2007 roku. Zaangażowałem się również w uruchomienie programu turystycznego zagospodarowania Jury Częstochowskiej. Jednym z jego elementów będą: patrole ekologiczne – rowerowe, których zadaniem będzie likwidacja dzikich wysypisk śmieci i sprzątanie rowów, informowanie młodzieży o zagrożeniach środowiska oraz ewidencjonowanie dzikich wysypisk śmieci. Na drogach Jury patrole pojawią się już w maju. Wyróżniać ich będzie napis: patrol ekologiczny, który, mam nadzieję, będzie działać odstraszająco na kierowców, wyrzucających odpadki do rowów. Dzięki temu programowi, finansowanemu po części ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz Ministerstwa Środowiska znajdzie zatrudnienie około 200 osób. Ważnym jego aspektem będzie: budowa parkingów, ścieżek rowerowych i gruntowne czyszczenie lasów. Niektóre powiaty mają opracowany program rozwoju turystyki, ale to trzeba zsynchronizować. Walory Jury dostrzegane są nie tylko w kraju, ale również za granicą. Niestety, zauważane są również braki w infrastrukturze. Jednym z elementów rozwoju naszego regionu może okazać się współpraca z powiatem Neus w Nadrenii, rozwijająca się intensywnie. Objąłem patronatem konferencję w Neus na temat funkcjonowania Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Ten kontakt może zaowocować wymianą handlową między naszymi regionami.
– Dziękuję za rozmowę.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *