czyli rozmowy z Marcinem Najmanem i Mariuszem Pudzianowskim
Zarówno Mariusz Pudzianowski jak i Marcin Najman nie ukrywają że nie przypadają za sobą i już nie mogą się doczekać pojedynku, który rozegrany zostanie 11. grudnia 2009.
Podczas konferencji rywale nie szczędzili sobie docinków w stylu: „Masz cellulit na plecach”, „Powiedziałeś o kilka słów za dużo, przyjdzie czas, aby się z tego rozliczyć” albo „Przekonasz się jak wygląda zderzenie lokomotywy z maluchem”. Konfrontacja obu panów zapowiada się zatem bardzo interesująco.
Zgodnie z zapowiedzią sprzed tygodnia prezentujemy rozmowy z głównymi bohaterami konferencji prasowej, która odbyła się w restauracji Champions mieszczącej się w hotelu Marriott w Warszawie.
MARIUSZ PUDZIANOWSKI:
Kilka lat zajęło właścicielom federacji KSW namówienie ciebie do walki z Marcinem Najmanem. Co tak naprawdę zadecydowało o tym, że zdecydowałeś się na stoczenie tego pojedynku?
– Przede wszystkim jestem w takim punkcie swojej kariery, że mam już wszystko zaplanowane i poukładane. Chciałem zdobyć pięć razy tytuł mistrza świata w Mistrzostwach Strongmanów, i dokonałem tego, czego nie dokonał nikt w historii tego sportu. Wcześniej było dwóch czterokrotnych złotych medalistów, ale pięciokrotnym jestem tylko ja. I jeszcze bardzo dużo wody upłynie, nim ktoś pobije ten rekord. Dokonałem tego co sobie postanowiłem, zrealizowałem plany, wiec postawiłem przed sobą nowe zadanie. Nie mam jeszcze 40.lat by nie móc spróbować czegoś innego.
Walka z ciężarami to jednak nie to samo, co pojedynek z człowiekiem…
– Bez obawy, ze sztukami walki mam do czynienia od dzieciaka więc nie jest mi to obce. Trenowałem boks, zapasy i nie raz musiałem się zdobytymi umiejętnościami wykazać na ulicy.
A może po prostu brakuje ci adrenaliny i to jest właściwym powodem decyzji dotyczącej walki w formule MMA?
– Adrenaliny ciągle mi brakuje. Lubię, gdy sięga ona zenitu i o mało nie eksploduję. Nie chcę wyładowywać się gdzieś tam, wolę wyżyć się na macie. Na niej rozładowuje się i po wszystkim jestem „wystosowany”. To zdecydowanie lepsze niż chuliganka, czy rozrabianie na ulicy (śmiech).
Gdy już będziesz na ringu, to jaki wybierzesz sposób na pokonanie rywala?
– Mój sposób jest prosty. Wyjść i wygrać! Nie ważne jak, gdyż w MMA fajne jest to, że jest tu bardzo mało reguł. Po prostu, mogę stać i boksować, mogę przewrócić, mogę przydusić, mogę złapać, wykręcić, a nawet wyrwać rękę z barku…
Czy obawiasz się chociaż trochę tego starcia?
– Nigdy nie lekceważę przeciwnika. Nie ważne czy to będzie lepszej, czy gorszej klasy zawodnik , nie ważne jaka to będzie dyscyplina sportu mam zasadę, która mówi by nigdy nikogo nie lekceważyć.
Czego życzyć najsilniejszemu człowiekowi świata przed walką w formule MMA?
– Przede wszystkim braku kontuzji. Gdy ten warunek będzie spełniony, reszta sama się ułoży.
Tego życząc dziękuje za rozmowę.
– Również dziękuje i pozdrawiam kibiców.
————————————————————————————————
MARCIN NAJMAN:
Marcin, jak twoje samopoczucie tuż po konferencji?
– Konferencja to jeszcze nie walka, więc trudno wymagać, bym był jakoś specjalnie pobudzony. Natomiast , co ważne duża ilość przedstawicieli mediów obecna na konferencji pokazuje, ze konfrontacja ta wzbudza ogromne zainteresowanie i wielu ludzi z niecierpliwością oczekuje na walkę Najman – Pudzianowski. Oczekiwanie to potrwa do 11. grudnia. Wówczas okaże się, co jest skuteczniejsze, ogromna siła, największa jaką posiada człowiek , czy też umiejętności bokserskie.
Prezent w postaci sprzętu do badmintona, który wręczyłeś „Pudzianowi” jednocześnie proponując mu zmianę dyscypliny sportu na mniej kontuzjogenną wzbudził aplauz wśród obecnych na sali dziennikarzy. Skąd ten oryginalny pomysł?
– Konferencje prasowe rządzą się swoimi prawami. Nie brakuje na nich różnego rodzaju śmiesznych gestów ze strony przeciwników. Sądzę, że był to trafiony pomysł, gdyż dyscyplina, na występy w której zdecydował się Pudzianowski może być dla niego zbyt trudna. Na konferencji można powiedzieć wszystko, jednak życie zweryfikuje te wypowiedzi.
Podczas konferencji mówiłeś o tym, że jedną z przyczyn podjętej przez ciebie decyzji dotyczącej konfrontacji z najsilniejszym człowiekiem świata jest fakt, że we wcześniejszych galach organizowanych przez KSW wystąpił dotychczas tylko jeden bokser – Przemysław Saleta, który przegrał z kretesem…
– Tak, to prawda. Mimo, że nie ja wywoływałem temat Salety, muszę przyznać, że Saleta walcząc w MMA „dał ciała”. Teraz pozostaje mi pokazać, że pięściarze to wojownicy i że boks to skuteczna, a może nawet najskuteczniejsza dyscyplina ze wszystkich sportów walki.
Zawsze powtarzałeś, że boks jest twoją ulubiona dyscypliną, że jest sportem numer jeden. Jak to się stało, że obecnie będziesz walczył w formule MMA?
– Nic w tej kwestii się nie zmieniło. Boks to najpiękniejszy spot na świecie, to mój ukochany sport. Korzystając z umiejętności, które nabyłem na ringach bokserskich będę starał się wygrać pojedynek z Pudzianowskim. Nie ukrywajmy, że nie jestem dobrym zapaśnikiem, dlatego moim atrybutem są umiejętności pięściarskie. Uważam, że gdyby walka odbywała się na zasadach bokserskich, wówczas na pewno zwyciężyłbym, na punkty bądź wygrał przed czasem. Natomiast z uwagi na fakt, że walczyć będziemy w formule MMA, wynik jest otwarty. Wszystko w tej walce się może zdarzyć. Domeną Pudzianowskiego jest ogromna siła, moją natomiast doświadczenie w ringu.
Co chciałbyś przekazać kibicom ze swojego rodzinnego miasta?
– Bardzo liczę na ich wsparcie. Zapraszam 11. grudnia na Torwar, bądź przed odbiorniki telewizyjne. Relację z walki obejrzeć będzie można na żywo w paśmie otwartym Polsatu. Trzymajcie za mnie kciuki.
Rozmawiał
PAWEŁ MIELCZAREK