Czy Włókniarz poradzi sobie z kryzysem?
2 kwietnia odbyło się posiedzenie rady nadzorczej CKM-u Włókniarza S.A. Głównym tematem były finanse, czyli budżet klubu na sezon 2009. Jak powszechnie wiadomo, żadna drużyna żużlowa w naszym kraju nie mogłaby funkcjonować bez pomocy sponsora, który realnie zapewnia większość środków. Problem w tym, że kryzys gospodarczy daje się we znaki także w branży stalowej. Masowe redukcje zatrudnienia i ograniczenia produkcji nie ominęły naszego dotychczasowego donatora tytularnego firmy „Złomrex”. Początkowo zespół miała wspierać w tym roku należąca do niej spółka „Cognor”.
Okazało się, że nie jest możliwe wspomożenie klubu na zaplanowanym wcześniej poziomie. Dlatego Rada podjęła decyzję o renegocjacji kontraktów z zawodnikami. Propozycje nowych umów zostały przesłane do zainteresowanych.
Rozpoczęły się negocjacje. W pierwszej kolejności napłynęły dobre wieści z obozów Tomasza Gapińskiego i Lee Richardsona. Obaj przystali na nowe warunki działaczy Włókniarza. Kibiców jednak najbardziej interesował fakt, czy nastąpi porozumienie na linii klub – liderzy drużyny.
Na dzień przed inauguracją rozgrywek cała Polskę obiegła informacja, że biało-zieloni w meczu w Zielonej Górze z Falubazem wystąpią bez Nickiego Pedersena i Grega Hancocka. Trzykrotny indywidualny mistrz świata nie wyraził zgody na przyjęcie przedstawionej przez klub oferty. Wysłał własną. Ta natomiast była nie do przejścia dla częstochowskiej spółki. Doszło wobec tego do ugody, na mocy której zawodnik ma prawo szukać nowego pracodawcy. W mediach elektronicznych pojawiły się newsy, jakoby pozyskaniem Duńczyka zainteresowane są kluby pierwszoligowe z Rzeszowa i Ostrowa Wielkopolskiego. Za wcześnie jednak by mówić, jak potoczą się losy lidera „lwów”.
Nie wiadomo także, jaka będzie decyzja odnośnie dalszych występów we Włókniarzu jego kapitana Grega Hancocka. Obaj nie pojechali w spotkaniu w Zielonej Górze. W myśl regulaminu, gdyby wzięli udział w choćby jednym biegu jako reprezentanci klubu z naszego miasta, nie mogliby być wypożyczeni do innej drużyny w Polsce. Postanowili zatem nie zamykać sobie furtki.
Kibice zastanawiają się, jak zakończą się perypetie związane z liderami zespołu. Opcji jest co najmniej kilka. Mimo że czasu na działanie pozostało nie wiele, teoretycznie wciąż istnieje szansa, że znajdzie się darczyńca, który załata dziurę w budżecie i wszystko wróci do normy. Należy pamiętać, że nadzieja umiera ostatnia. O sprawie na bieżąco będziemy Państwa informować.
PAWEŁ MIELCZAREK