OGÓLNOPOLSKA MANIFESTACJA „SOLIDARNOŚCI” W CZęSTOCHOWIE
Gwizdy, petardy, okrzyki, prowokacyjne przyśpiewki – „Solidarność” to potęga, a PO niedołęga”, „Co za cholera zrobiła z Tuska premiera”, „Prywatyzacji mówimy – nie!”, „Rządowi mówimy – nie!”. W takiej atmosferze ponad tysiąc solidarnościowców z całego kraju, z 21 regionów, manifestowało w Częstochowie przeciwko prywatyzacji służby zdrowia, proponowanej przez rząd Platformy.
Przykładem złej restrukturyzacji, zdaniem związkowców, jest również proces jakiemu władze Częstochowy poddały Miejski Szpital Zespolony (utworzenie spółki handlowej na bazie dwóch placówek przy ul. Bony i ul. Mirowskiej oraz dzierżawa, a ostatnio sprzedaż lecznicy przy ul. Mickiewicza). – Tu się kręci lody. Na pseudo prywatyzację nie dajemy zgody. To sztandarowy przykład złego myślenia. Dzisiaj Częstochowa, jutro cała Polska – komunikowała przybyła na protest przewodnicząca krajowego sekretariatu ochrony zdrowia „Solidarności” Maria Ochman. – Nie pozwolimy na zwalnianie ludzi z pracy. Nie damy zgody na tego typu przekształcenia. To patologia. Zamiast poprawiać sytuację wkrada się chaos, grożący destabilizacją służby zdrowia – wtórował jej przewodniczący NSZZ „Solidarność” Janusz Śniadek.
Protest zorganizował częstochowski NSZZ „Solidarność” i związkowa Sekcja Służby Zdrowia. Jak informuje szef sekcji Tomasz Ziółkowski, manifestacja jest wyrazem obrony praw pracowniczych. – W Częstochowie skumulowały się wszystkie złe przykłady prywatyzacji służby zdrowia. Głównie dotyczy to miejskiego szpitala. Prezydent chce zwalniać cały personel szpitala przy ul. Mickiewicza, bez gwarancji ponownego zatrudnienia. Sprzeciwiamy się takim planom restrukturyzacyjnym. Żądamy podpisania ze związkami zawodowymi Zakładowego Układu Zbiorowego pracy oraz pakietu socjalnego – mówi Ziółkowski. Pracownicy i związkowcy boją się. Ewentualna sprzedaż szpitala bowiem przekreśla ustalone, przy opcji dzierżawy, gwarancje. – Wysokie kryteria przetargu uniemożliwiły dzierżawę, bo nie znalazł się chętny. O co zatem chodzi? Prezydent wprowadza nas w błąd, pomija głos społeczny i związkowy – dodaje Ziółkowski. Jak zapewnia walczyć będą do końca. – Istnieje obawa, że nic nie wskóramy, ale radni częstochowscy, którzy podejmą uchwałę o sprzedaży szpitala muszą się liczyć z konsekwencjami – zapowiada Ziółkowski.
Związkowcy wręczyli petycje przedstawicielom samorządów – wicestaroście powiatu częstochowskiego Andrzejowi Krakowianowi, wicemarszałkowi oraz przedstawicielom władz miasta – przewodniczącemu Rady Miasta Piotrowi Kurpiosowi i wiceprezydentowi Zdzisławowi Ludwinowi. Nie spodobało się im, że nie wyszedł do nich prezydent Tadeusz Wrona i odpowiedzialny za restrukturyzację placówki wiceprezydent Jacek Betnarski. – Jesteśmy po raz trzeci przed urzędem i po raz trzeci prezydenci nas lekceważą. Chcemy rozmawiać z prezydentem Wroną – mówił przewodniczący częstochowskiej „Solidarności” Mirosław Kowalik. Niestety obaj prezydenci byli nieobecni (jak powiedział przewodniczący Kurpios, prezydent Betnarski przebywał akurat na zaplanowanym urlopie). Rozemocjonowanych związkowców – jak zawsze – przyjął na swoją pierś wiceprezydent Zdzisław Ludwin. Deklarował, że wszystko zmierza w dobrym, dla pracowników, kierunku. Na zarzut, że zarząd miasta chce zwolnić blisko siedemset osób stwierdził, że to kłamstwo. – Jeżeli obietnice nie zostaną zrealizowane – wrócimy – zapowiadała Maria Ochman.
Komentują dla „Częstochowskiej”
Przewodnicząca związków w szpitalu w Kutnie Barbara Mordzak
– Przyjechaliśmy weprzeć kolegów. U nas tez nie jest wesoło. Samorząd w ogóle nie liczy się z pracownikami i nie zdaje egzaminu jako zwierzchnik szpitala. Od 1989 roku placówką zarządzało 17 dyrektorów. Szpital ma 80 milionów długu i brakuje na bieżącą działalność. Niedawno zwolniono sporo osób. Aktualnie na 460 łóżek cały personel to 680 osób.
Barbara Czekaj, przewodnicząca „Solidarności” w szpitalu przy ul. Mickiewicza.
– Obowiązkiem państwa jest zapewnienie minimalnego bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli. Tego nie spełnią prywatne lecznice, nastawione na zysk. Polityka publicznych szpitali jest inne. One działają non profit i dla nich wartością jest pacjent. Mogą powstawać prywatne szpitale, ale nie przejmując za bezcen publiczne placówki.
URSZULA GIŻYŃSKA