Ptasi dylemat


Tysiące ptaków krążących nad drzewami podjasnogórskich parków to charakterystyczny widok dla tego miejsca. Nie wszystkim on się jednak podoba.

Część mieszkańców Częstochowy, lubiąca wypoczywać w parkach skarży się na uciążliwości, jakie niosą za sobą przebywające tu ptaki. – Problem może stwarzać 700 par gawronów, stale tu bytujących. Gromadzą się koloniami w pobliżu miejsc spacerowych i w związku z tym brudzą i przeszkadzają. Z kolei w okresie letnim na nocleg do parków zlatuje blisko 100 tys. szpaków i 10 tys. gawronów i kawek. Nie jest to jednak powód do wielkiego niepokoju – stwierdza ornitolog Stanisław Czyż z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.
Jednak zdaniem magistratu wspomniana wyżej liczba ptaków, skupiona na 12 hektarach parków może budzić zaniepokojenie. – Nadmiar ptasiego nawozu zakwasza ziemię i wypala trawę, co w efekcie negatywnie wpływa na szatę roślinną – mówi Jarosław Kapsa, rzecznik prasowy Urzędu Miasta. Postanowiono więc uregulować problem nadmiernego przyrostu ptaków, szczególnie gawronów i szpaków, który nasila się od 10 lat. W drodze przetargu wybrano krakowską firmę “Gędzior i spółka” (oferty złożyły jeszcze dwie z: Janowa i Wielunia). W ramach swoich obowiązków będzie musiała pielęgnować tereny zieleni w północnej części miasta (Parkitka, Grabówka, Lisiniec i obszaru podjasnogórskiego) oraz oczywiście odstraszać ptaki, ale jak zapewnia Urząd Miasta, zgodnie z przepisami i pod czujnym okiem konserwatora przyrody i Towarzystwa Ochrony Ptaków. – Firma znana jest z utrzymania cennych terenów zielonych na Wawelu i Muzeum w Oświęcimiu. Ma również spore doświadczenie z regulowaniem nadmiernego przyrostu ptaków, z powodzeniem przeprowadziła takie działania na krakowskich Plantach – mówi Jarosław Kapsa. Koszt jednego dnia pracy przy płoszeniu ptaków będzie wynosił 900 zł.
Gawron jest gatunkiem częściowo chronionym. Od 15 marca do końca czerwca nie wolno niszczyć jego gniazd. Na jakiekolwiek działania w tym okresie potrzebna jest zgoda Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody. Miasto już ją otrzymało i do końca marca może prowadzić regulację liczby gniazd gawronów. – Akcje prowadzaliśmy już w grudniu ubiegłego roku i w lutym. Zrzucaliśmy stare gniazda, ale nie okazało się to skuteczne. Prace, po konsultacjach, ponowimy jesienią, na razie nie mamy ustalonej konkretnej koncepcji – wyjasnia Kapsa. Jednak, w opinii ornitologa, lepszym rozwiązaniem byłoby skłonienie gawronów do zakładania gniazd w miejscach, gdzie nie wchodzą w konflikt z człowiekiem. Uważa on również, że zagrożenia nie stwarza 30 par szpaków, które są stałymi bywalcami parków. – Gnieżdżą się w dziuplach i nie zanieczyszczają terenów – stwierdza. Inną kwestią jest ich letnie i wczesnojesienne noclegowanie. 100 tys. szpaków i 10 tys. gawronów to dużo.
Pierwsze próby ograniczenia ptasich populacji podejmowane przez miasto nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. – Teraz będziemy szukać innych rozwiązań – stwierdza Jarosław Kapsa.
Jest kilka metod płoszenia ptaków, choć jak twierdzi Stanisław Czyż, żadna nie jest skuteczna w stu procentach. Najgorzej ocenia się metodę hukową. – Jest niehumanitarna i nadmiernie szkodliwa, bowiem wystrzały odstraszają wszystkie ptaki – wyjaśnia ornitolog. Więc jakie zastosować? – Skuteczniejsze i mniej inwazyjne są metody biosoniczne, polegające na odtwarzaniu głosu przerażenia danego gatunku, jaki wydaje on w momencie zaatakowania przez drapieżniki. Nie płoszy innych ptaków, nie przeszkadza mieszkańcom – wyjaśnia ornitolog. Są jeszcze i inne. – Można zastosować metody akustyczne, czyli brzęczyki, które nie są słyszane prze ludzi, tylko przez ptaki, atrapy drapieżników czy specjalne cięcia drzew, utrudniające budowę gniazd – uściśla Kapsa. Problem nadmiernego gromadzenia się ptaków nie pojawia się po raz pierwszy. 15 lat temu miasto musiało zmniejszyć liczbę ptaków na placu Biegańskiego, gdzie przed kościołem św. Jakuba gnieździło się ich zbyt wiele. – Przyczyną tego stanu jest przyrost ilości ludzkich odpadów. Ptaki przyzwyczajają się do łatwiejszego zdobywania pożywienia i wykorzystują to. Powoduje to, że w mieście pojawiają się nawet ptaki typowo skalne jak na przykład kopciuszki czy pustułki, a nawet lisy, które zauważa się coraz częściej na Parkitce czy w Dźbowie. Kiedyś był to sygnał niebezpieczeństwa wścieklizny, teraz zdobywania przez zwierzęta pokarmu. Ale cieszmy się, że nie jesteśmy Zakopanem, bo tam do osiedli przychodzą już niedźwiedzie – mówi Jarosław Kapsa.
Jaki los czeka bywalców podjasnogórskich parków, czas pokaże. Magistrat zapowiada zdynamizowanie działań jesienią, zapewniając, że będą one prowadzone pod okiem ornitologów. Oby tak się stało, bo jakże smutno byłoby delektować się pięknem przyrody pozbawionym śpiewu: sikor, zięb, dzwońców, kowalików, kosów czy stukania dzięciołów, które również lubią pobyć w naszych parkach.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *