Trwa zagorzała dyskusja na temat służby zdrowia. Ostatni pomysł ministra Balickiego, umożliwiający komornikom wejścia na konta zadłużonych szpitali i pobieranie pieniędzy z funduszu płac na pokrycie długów spowodował ogólnonarodowy protest pracowników tej branży. Strajki, pikiety, pisma poruszyły prezydenta RP.
Zaproponował własną ustawę, w myśl której szpitale na oddłużenie mają czas do 2008 roku, w tym czasie mogą uzyskać pożyczkę z budżetu, warunkiem jej otrzymania jest przygotowanie planu restrukturyzacyjnego. Po pięciu latach spłacania szpitale będą mogły ubiegać się o jej umorzenie w 50 procentach. Kłopoty szpitali wynikają z ustawy 203, którą Sejm ustalił w 2001 roku, w myśl której pracownicy służby zdrowia w 2002 r. mieli otrzymać podwyżkę 203 zł brutto, a w 2003 r. 112 zł. Nikt jednak nie pomyślał skąd szpitale mają wziąć te pieniądze i w rezultacie dyrektorzy nie wywiązywali się z tego obowiązku, tym samym kumulując długi wobec pracowników.
Pomysłów na kolejną reformę w służbie zdrowia jest wiele. Każda partia wychodzi z własnym, coraz bardziej urozmaiconym. Przekształcenia szpitali w spółki użyteczności publicznej, czyli szpitale prywatne, zdaniem niektórych znawców tematu, to najlepsze wyjście z sytuacji. Ale zwykli pacjenci chcą mieć również szpitale publiczne, dające minimum poczucia bezpieczeństwa. I trzeba o tym pamiętać.
URSZULA GIŻYŃSKA