W domu i na świecie
Wielu moich studentów zamyśla o wyjeździe do Stolicy w przekonaniu, że tam właśnie jest szansa ciekawej i dobrze płatnej pracy. Ryzyko jest duże; najlepiej mieć kogoś z rodziny albo narzeczonego o nieco już ustabilizowanej pozycji w biznesie, reklamie, akwizycji i czym tam jeszcze. Wciąż brakuje fachowców z różnych dziedzin i obrotnych cwaniaków do wciskania kitu, którzy z pieśnią na ustach harują po kilkanaście godzin na dobę. Ta współczesna wersja przodowników pracy niezbyt się różni od pierwowzorów: i ci, i tamci zapamiętują się w robocie i zaciekle rywalizują o lepszą pozycję na tablicy sławy. Wszystko przekłada się na przywileje – dawniej przydziały mieszkań, talony na radio, rower a nawet samochód; dziś – dobra pensja i tzw. bonusy w postaci komórki, służbowego auta, zagranicznych szkoleń. Przemęczeni rekordziści współzawodnictwa zbyt późno zauważają, że uwiązano ich na nowoczesnej smyczy…
Prowincjonalny naród dość słabo orientuje się w tych realiach. Eleganccy agenci pod krawatem i wystrzałowo ubrane asystentki przyjeżdżają czasem do mamusi, która chętnie zapakuje do torby domowe przetwory “bo tam wszystko takie drogie”. Warszawa stała się Mekką dla ambitnych łowców przygody, za którymi podążają, specjalistki ze sfery “usługowej”, oszuści, bandyci i straceńcy. Osobną kategorią są ludzie sprowadzeni służbowo do administracyjnego centrum kraju. Różnie to bywało w przeszłości, gdy z “nowym kierownictwem” następował desant kadry z kolejnych regionów. Dziś wszystko się rozmyło, bo w ministerstwach są ludzie z Gdańska i Katowic, Łodzi i Wrocławia, Krakowa i Poznania, Szczecina i Częstochowy, że nie wspomnę o terytorialnym kluczu w Parlamencie. Zaręczam, że armia polityków, doradców i prezesów, to tacy sami poszukiwacze przygód. Trudno ich podejrzewać o patriotyczną motywację, gdyż przy piwku wspominają raczej o układach i nie zahaczają o trudne tematy etyki i odpowiedzialności za Ojczyznę. Niektórzy czują się trochę zażenowani i dbają o pozory. Krąży anegdota o znanym częstochowskim pośle, który jeździ 15-letnim dużym Fiatem, ale z nowym silnikiem firmy Rover.
Nie wszyscy tak się przejmują. Mógłbym dość długo opowiadać o dysonansie dochodów do “zewnętrznych znamion zamożności” u osób, które jeszcze niedawno mieszkały w blokach i poruszały się “maluchami”. Z własnego doświadczenia znam dwa plany zagranicznych inwestycji w Częstochowie i do dziś nie wiem, czemu się nie powiodły. Nie chcieliśmy wierzyć, że blokada ma inne powody, niż zwyczajna ostrożność biurokracji. Tymczasem przedstawiciel grupy finansowej z uporem powtarzał, że za cholerę (w oryginale “gest Kozakiewicza”) nie da ludziom z magistratu ani grosza. Wieczorami opowiadał o realiach w swoim kraju, gdzie niczego nie dało się załatwić bez walizek pieniędzy dostarczonych komu trzeba.
Jak niedawno pisałem, okres przedwyborczy jest idealny do wypłynięcia na wierzch afer, o których w Warszawie wróble ćwierkają na dachach. Dość łatwo – wedle amerykańskiego wzoru – można obliczyć przychody ludzi na państwowych posadach, choć trzeba było wielkiej awantury w Sejmie, by ujawnić pensję prezesa NBP i członków Rady Polityki Pieniężnej. Idąc tym tropem dziennikarze “Rzeczypospolitej” podsumowali ministra Szeremietiewa i nijak im się to nie zgodziło z piękną willą oraz parkującą obok niej “Lancią”. Najbliższe dni przyniosą dalsze szczegóły, lecz tutaj przytoczmy tylko gorzką wyliczankę matki chrzestnej AWS-u – profesor Jadwigi Staniszkisz. W niedzielę określiła sytuację jako straszną, na co składa się załamanie budżetu, brak współpracy Min-Finu z Bankiem Narodowym i wspomnianą Radą Pieniężną oraz uchylający się od odpowiedzialności za kraj prezydent. Wypadł z gry min. Lech Kaczyński, zaś pozostały na stanowiskach panie Huebner i Lewicka, odpowiedzialne za marne przygotowanie reformy zdrowotnej. Nieubłagana statystyka wykazuje 52% ludzi żyjących na poziomie minimum socjalnego i 8% egzystujących w całkowitej nędzy. – Jest mi smutno, bo ujawnia się afery po to, by ukryć jeszcze większe – mówi Staniszkisz, obwiniając polityków AWS i UW o destrukcję Państwa. “Śmiech będzie zmieszany z żałością, a końcem wesela smutek zawładnie” – tłumaczył ks. Wujek wersy (14, 13) z biblijnej Księgi Przypowieści.
ryszardbaranowski@poczta.onet.pl
RYSZARD BARANOWSKI