1 sierpnia minie 60 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Ten akt zbrojny, początkowo obliczony na dwa-trzy dni przekształcił się w powstanie o charakterze narodowowyzwoleńczym. Epopeja powstańców i ludności cywilnej stolicy trwała aż 63 dni. Siły dwóch stron: polskiej i niemieckiej były rażąco niewspółmierne.
Akcja “Burza”
Oddziały powstańcze wypełniając rozkazy Komendy Głównej Armii Krajowej – po uzgodnieniu z delegaturą rządu londyńskiego – przystąpiły do akcji “Burza”. Chodziło nie tylko o dobicie wroga, przyspieszenie wyzwolenia ziem polskich i wywarcie zemsty na okupancie za pięć lat okrucieństw i zbrodni, ale także o opanowanie stolicy, zanim wkroczy do niej Armia Radziecka, aby powitać ją w roli gospodarza kraju, gospodarza prawowitego, a nie jakiegoś tam lubelskiego rządu.
W chwili wybuchu powstania zaledwie 10 proc. stanu liczebnego Armii Krajowej było uzbrojone w broń osobistą, brakowało natomiast broni ciężkiej i całkowicie artylerii, zapas amunicji starczał na dwa-trzy dni. W powstaniu wzięły udział wszystkie organizacje Polski Podziemnej i ludność cywilna. Warszawiacy wiedzieli jedno: trzeba walczyć skoro się już zaczęło do końca. Aktów bohaterstwa dokonywali nie tylko powstańcy, ale cała ludność, która pomagała budować barykady, organizowała samoobronę, służby sanitarne, przeciwpożarowe, porządkowe. Spotykały ich za to ze strony hitlerowców prześladowania na niespotykaną dotąd skalę. Mimo wszystko jednak zadawali uzbrojonemu po zęby okupantowi, wspieranemu przez czołgi, lotnictwo i najcięższą artylerię, ciężkie straty.
Wrogi Stalin
Jednakże bez pomocy z zewnątrz nie mieli szans na zwycięstwo. Wrogi stosunek do powstańców a zwłaszcza do żołnierzy Armii Krajowej wykazywał Stalin. Niewielkiego wsparcia walczącym powstańcom udzieliły kraje zachodnie. Próby przyjścia z pomocą Warszawie podjęła 16 września I Armia Wojska Polskiego. Niemcy skierowali jednak przeciwko niej potężne siły. Rozbili polskie przyczółki na lewym brzegu Wisły. Szersza akcja w skali frontu czy zgrupowania armii nie była możliwa ze względów strategicznych, gdyż zbyt daleko w tyle pozostawały skrzydła: północne (Prusy Wschodnie) i południowe (Węgry, Czechosłowacja).
2 października Warszawa skapitulowała po raz drugi w tej wojnie. Straty jakie ponieśli Polacy były ogromne. W walkach poległo ponad 10 tys. powstańców, 5 tys. zaginęło bez wieści, a około 7 tys. zostało rannych. Wśród ludności cywilnej zginęło ponad 188 tys. osób. W gruzy rozsypało się miasto. Na osobisty rozkaz Hitlera pozostali przy życiu mieli iść na tułaczkę. A Warszawa miała zostać zrównana z ziemią.
Represje w Częstochowie
Wiadomość o wybuchu powstania wywołała w Częstochowie powszechny entuzjazm. W ramach akcji “Burza” z miasta znikali młodzi ludzie, aby znaleźć się w leśnych oddziałach. Nastroje, wraz z docierającymi coraz tragiczniejszymi doniesieniami z Warszawy, uległy jednak pogorszeniu. Dodatkowo grozę potęgowały informacje o mających nastąpić w Częstochowie masowych aresztowaniach. Dowódca policji bezpieczeństwa w Generalnym Gubernatorstwie płk Walther Bierkamp wydał specjalny rozkaz, w którym polecił zatrzymać 10 tys. mężczyzn obawiając się, że powstanie może ogarnąć inne, pozostałe w granicach GG, ziemie polskie.
Już w sierpniu do Częstochowy przybywali pierwsi uchodźcy ze stolicy, którzy przywozili tragiczne wiadomości o zbrodniach Niemców. Komendant Obwodu Częstochowskiego (Roch, Julian, Szczepan – takich używał pseudonimów) otrzymał rozkaz utworzenia oddziału bojowego, który miał wyruszyć do walczącej Warszawy. Oddziałowi, w dużej części złożonemu z członków Szarych Szeregów, nie udało się przebić do stolicy wobec zgrupowania w drodze do Warszawy dużych sił niemieckich.
Transporty warszawiaków
Powstanie dogasało. Przez Częstochowę przejeżdżały transporty warszawiaków wywożonych do Rzeszy. Mieszkańcy miasta spieszyli z pomocą.
“W październiku 1944 r. nadszedł do Częstochowy wielki, liczący około 3 tys. osób transport ludności cywilnej z powstańczej Warszawy. Mężczyźni, kobiety, dzieci, wszyscy w opłakanym stanie, niektórzy bliscy śmierci. Za zgodą Niemców ulokowano nieszczęsnych wygnańców w niewykończonych barakach przy ul. Chłopickiego. Dzięki niezwykłej ofiarności społeczeństwa błyskawicznie doprowadzono do baraków światło i wodę. Uruchomiono kuchnie prowadzenie której objęły siostry Zmartwychwstanki. Znalazły się sienniki i bielizna. Opiekę nad chorymi sprawowali miejscowi lekarze. Zorganizowano izbę chorych i salę operacyjną. Leki i materiały opatrunkowe dostarczyli Polski Komitet Opiekuńczy i miejscowi aptekarze. Funkcje pomocnicze pełniła młodzież, zwłaszcza sanitariuszki AK”. – pisał w “Kartce z okupacyjnego pamiętnika” Jan Pietrzykowski.
O ofiarności społeczeństwa świadczyła wrześniowa manifestacja tysięcy kobiet oczekujących z zapasami żywności na przyjazd pociągu z wysiedlonymi warszawiakami. Nie opodal hotelu “Polonia” zorganizowano (w ramach Polskiego Komitetu Opiekuńczego) punkt zbiórki żywności dla uciekinierów. W kolejnych dniach biuro przeżywało istne oblężenie. Częstochowianie przekazywali na rzecz wysiedlonych wszystko co było im niezbędne do życia – żywność, lekarstwa, pieniądze…
Sanitariuszki z AK
Zorganizowano konspiracyjnie sprawną pomoc pod osłoną Rady Głównej Opiekuńczej. Sanitariuszki z AK i dziewczęta z Szarych Szeregów pełniły stałe dyżury na stacji kolejowej – podawały wysiedlonym żywność, udzielały pierwszej pomocy, co więcej, ułatwiały ucieczki najbardziej zagrożonym. Częstochowianie ofiarnie udzielali schronienia warszawskim wygnańcom. Między innymi serdecznie przyjęli grupę profesorów ze stołecznych wyższych uczelni, którzy zorganizowali kursy akademickie dla częstochowskiej młodzieży. Niesienie pomocy warszawiakom wiązało się oczywiście z dużym ryzykiem. W każdej chwili groziło aresztowaniem.
“Wielu mieszkańców Warszawy przybyło do Częstochowy indywidualnie. Jednych wypędzono z domów, kiedy powstanie jeszcze trwało, drudzy zdołali się wymknąć, stosując przeróżne fortele, z obozu przejściowego w Pruszkowie. Szukali schronienia i pomocy zarówno w mieście, jak i w okolicy. Byli wśród nich powstańcy i ocaleni z pogromu Żydzi. Niemałą rolę w niesieniu pomocy wygnańcom z Warszawy odegrały – jak zawsze w przełomowych momentach Jasna Góra i zakony” – opisuje Jan Pietrzykowski w książce “Cień swastyki nad Jasną Górą”.
Podjęto się organizacji szpitala w budynku stanowiącym własność klasztoru. Polski Komitet Opiekuńczy urządził kuchnię dla uciekinierów przy ul. Garibaldiego.
Generał “Niedźwiadek” w Częstochowie
Po upadku Powstania Warszawskiego w Częstochowie znalazła siedzibę Komenda Główna Armii Krajowej z nowym komendantem gen. Leopoldem Okulickim, ps. “Niedźwiadek”, który zastąpił na tym stanowisku gen. Tadeusza “Bora” Komorowskiego. Kwaterowaniem i ochroną KG zajmował się Obwód Częstochowski AK. W styczniu 1945 r. przebywając na terenie Inspektoratu Częstochowskiego gen. Okulicki wydał specjalny rozkaz o rozwiązaniu AK. W Częstochowie schroniły się także władze Narodowych Sił Zbrojnych.
W tych strasznych czasach, okrucieństw i zbrodni, zawiązały się ścisłe związki między Częstochową i Warszawą. Mieszkańcy podjasnogórskiego grodu nie przestraszyli się represji i dzielnie wspierali wygnańców z umęczonej i spalonej Warszawy.
RAFAŁ NOWICKI
Przy pisaniu artykułu korzystałem z:
Jan Pietrzykowski “Cień swastyki nad Jasną Górą:” oraz “Kartka z okupacyjnego pamiętnika (Almanach Częstochowy 1994)
Aleksander Skarżyński “Polityczne przyczyny Powstania Warszawskiego.
Krzysztof Kamil Baczyński
Z głową na karabinie
Nocą słyszę, jak coraz bliżej
drżąc i grając krąg się zaciska.
A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,
wyhuśtała mnie chmur kołyska.
A mnie przecież wody szerokie
na dźwigarach swych niosły płatki
bzu dzikiego; bujne obłoki
były dla mnie jak uśmiech matki.
Krąg powolny dzień czy noc krąży,
ostrzem świszcząc tnie już przy ustach,
a mnie przecież tak jak i innym
ziemia rosła tęga – nie pusta.
I mnie przecież jak dymu laska
wytryskała głębia młodość;
teraz na dnie śmierci wyrastam
ja – syn dziki mego narodu.
Krąg jak nożem z wolna rozcina,
przetnie światło, zanim dzień minie,
a ja prześpię czas wielkiej rzeźby
z głową ciężką na karabinie.
obskoczony przez zdarzeń zamęt,
kręgiem ostrym rozdarty na pół,
głowę rzucę pod wiatr jak granat,
piersi zgniecie czas czarną łapą;
bo to była życia nieśmiałość,
a odwaga – gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.
4 grudnia 1943 r.
RAFAŁ NOWICKI