Moralnie czuję się mistrzem


– Jak rozpoczęła się twoja przygoda z żużlem?
-Wszystko zaczęło się od tego, że mój tata kiedyś sam próbował sił w tym rzemiośle. Gdy uległ wypadkowi, mama postawiła go przed wyborem, że albo zostanie żużlowcem, albo jej małżonkiem, no i wybrał to drugie. Owocem tego związku jestem ja. Tata od młodych lat zabierał mnie na stadion, kupił pierwszy motocykl kosztem finansów całej rodziny, i tak to się wszystko zaczęło.

Rozmowa ze Zbigniewem Czerwińskim po Finale Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski w Rybniku.

– Jak rozpoczęła się twoja przygoda z żużlem?
-Wszystko zaczęło się od tego, że mój tata kiedyś sam próbował sił w tym rzemiośle. Gdy uległ wypadkowi, mama postawiła go przed wyborem, że albo zostanie żużlowcem, albo jej małżonkiem, no i wybrał to drugie. Owocem tego związku jestem ja. Tata od młodych lat zabierał mnie na stadion, kupił pierwszy motocykl kosztem finansów całej rodziny, i tak to się wszystko zaczęło.
– Licencję zdałeś jako zawodnik klubu z Rybnika, jednak na torze debiutowałeś jako zawodnik Włókniarza.
– O mały włos nie doszło do tego, że do licencji przystąpiłbym jako zawodnik klubu z Opola. Gdy trenowałem w Rybniku, od początku dysponowałem własnym sprzętem. Działacze z Rybnika chcieli wziąć sobie prawa do mojej karty zawodniczej, chcieli wpisać mi w kontrakcie bardzo wysoką (zaporową) cenę transferową oraz podpisać ze mną długoletni kontrakt trwający aż do końca moich startów w kategorii juniorów. Nie zgodziłem się na te warunki, gdyż były one nieporozumieniem.
– Przed sezonem niewiele trenowałeś, jednak forma którą prezentujesz jest zadowalająca. Jak to wytłumaczyć?
-Jeżeli chodzi o treningi ogólnorozwojowe, to przepracowałem je bardzo solidnie. Natomiast jazdy miałem nieco mniej, co spowodowane było przedłużającymi się negocjacjami związanymi z podpisaniem kontraktu z zespołem z Częstochowy. Jednak sądzę, że jestem stworzony do żużla. Mam takiego coś we krwi, że potrafię jechać i jeżeli mam dopasowany sprzęt oraz kilka treningów za sobą, to wszystko jest w porządku, potrafię zrobić zadawalający wynik.
– Podpisałeś kontrakt amatorski, czy jest on dobry dla ciebie od strony finansowej?
– Kontrakt zawodowy jest na pewno bardziej korzystny jeżeli chodzi o finanse. Ja zdecydowałem się jednak na kontrakt amatorski. Podpisując go, nie powinno mnie nic interesować w kwestii przygotowania sprzętu do zawodów. Czasami różnie z tym bywa, ale działacze częstochowscy czynią wszystko w tym kierunku bym był dobrze przygotowany sprzętowo. Nie jest najgorzej, jeśli przywozi się kilka punktów to można na żużlu zarobić parę groszy.
– Z moich informacji wynika, że twój brat Marek także chce zostać żużlowcem. Kiedy zobaczymy na torze młodszego z braci Czerwińskich?
– Marek podjął już pierwsze treningi. Ze względu na to, że nie dysponuje jeszcze swoim sprzętem trenuje na motorze Mirka Korbela, wraz z jego synem. Będę starał się pomóc bratu w zdobyciu motocykla, ponieważ w niedalekiej przyszłości chciałbym tworzyć z nim na torze parę, tak jak to było w dzisiejszym meczu w wykonaniu braci Szczepaniaków.
– Co powiesz o decyzji sędziego Ryszarda Głoda o wykluczeniu Cię z biegu decydującym o podziale medali MIMP? Zdaniem wielu ludzi od lat związanych z żużlem, m.in. Zenona Kasprzaka, nie powinieneś być wykluczony z tego wyścigu.
– Mnie też trudno było pogodzić się z tą decyzją, ponieważ złoty medal mógł zawisnąć na mojej piersi. Sędzia jest bogiem zawodów. Podjął on taką, a nie inną decyzję, to już jest tylko historia, choć nie do końca się z nią zgadzam.
Czyli teraz kilka dni po fakcie, na spokojnie, bez emocji nadal twierdzisz, że moralnie czujesz się Młodzieżowym Indywidualnym Mistrzem Polski roku 2003?
– Może trochę nieskromnie to zabrzmi, ale taki jest fakt. Wiele mediów mówiło o tym, że nie potrafię przegrywać, ale ja nie przegrałem tam z własną niedyspozycją, z przeciwnikami, ale z taką a nie inną decyzją sędziego zawodów.
– Ten sezon jest dla ciebie ostatnim w kategorii juniorów. Gdzie senior Czerwiński będzie jeździł w sezonie 2004?
-Tak to mój ostatni sezon w kategorii juniorów, dlatego bardzo cenię sobie sukces w MIMP. Jeżeli będę dysponował dobrym sprzętem, jeżeli będę prezentował dobrą formę i jeśli będę przydatny częstochowskiej drużynie to nie widzę żadnych przeszkód żebym jeździł dla Włókniarza. Lecz zależy to również od prezesów klubu czy obdarzą mnie zaufaniem na kolejny sezon. Jeśli tak się stanie to za rok spotkamy się na stadionie w Częstochowie.

Paweł Mielczarek

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *