Duet gitarowy Ewa Jabłczyńska (pedagog Instytutu Muzyki w Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie) i Dariusz Kupiński 20 lutego br. wystąpił w Filharmonii z programem kompozytorów hiszpańskich, brazylijskich, argentyńskich i włoskich, który w marcu muzycy zaprezentują w Meksyku (w Mexico City, Zihuatanejo i Colima).
Koncert poprzedził wykład dr. Artura Żywiołka, zatytułowany: Muzyka wobec kryzysu kultury europejskiej. Wokół idei „śmierci sztuki”. – Łączenie wiedzy akademickiej w postaci krótkich wykładów z koncertem w wykonaniu pedagogów Instytutu Muzyki jest nową formą dotychczasowych spotkań muzycznych, jakie odbywały się przez ostatnie 10-11 lat w Regionalnym Ośrodku Kultury, a jeszcze wcześniej w Muzeum Częstochowskim – mówi dyr. Instytutu Muzyki dr hab. Maciej Zagórski.
Rozmawiamy z dr Ewą Jabłczyńską.
Kiedy zaczęła się wspólna Państwa przygoda muzyczna?
– Najpierw była miłość, a potem muzyka (śmiech). Początkowo, jako soliści, rywalizowaliśmy ze sobą na różnych konkursach, potem zakochaliśmy się w sobie i postanowiliśmy stworzyć duet w życiu (jesteśmy już małżeństwem) i na scenie. A ponieważ od pierwszych akordów tak pięknie wszystko brzmiało, stało się to nadzwyczaj naturalnie.
Państwa miłość jest zauważalna na scenie. Podczas koncertu krążyły pomiędzy wami fluidy uczuć, w efekcie Państwa gra zaczarowała słuchaczy. Ta naturalność i swoboda gry są w istocie takie samorodne?
– Wszystko poparte jest ciężką pracą. To wiele godzin ćwiczeń dziennie. Każde z nas gra już blisko dwadzieścia lat na gitarze.
Pani Ewo, przyjechała Pani do nas z Katowic i od kilku lat prowadzi na AJD zajęcia ze studentami. Zadomowiła się już Pani u nas?
– Mieszkam nadal w Katowicach, ale bardzo jestem związana z częstochowskim ośrodkiem akademickim i po obronie pracy doktorskiej nadal tu pracuję. Mąż natomiast jest zatrudniony w Katowicach, jest tam doktorantem.
Wydaliście już Państwo pierwszą wspólną płytę. Jaki jest jej klimat?
– Jest na niej tylko muzyka hiszpańska, aczkolwiek nie ograniczamy się do tego rodzaju muzyki. Na kolejnej płycie będzie to już muzyka bardziej przekrojowa – z różnych epok i różnych narodowości.
Wybieracie się Państwo na tournee do kraju, gdzie gitara jest prawie narodowym instrumentem. Nie czujecie tremy?
– Raczej nie, bo w Meksyku popularna jest bardziej muzyka ludowa. Muzyka klasyczna, którą my wykonujemy jest dla tamtejszych mieszkańców nowością. Bardzo są jej ciekawi i – jak wiemy – wyczekują nas z niecierpliwością. Weźmiemy udział w festiwalu, mamy zapewnione siedem koncertów. Będziemy też dawać lekcje mistrzowskie. Czekają nas bardzo intensywne trzy tygodnie.
Macie Państwo jakiś wspólny sukces festiwalowy?
– Naszym sukcesem jest to, że gramy dużo koncertów, nie tylko w Polsce, ale i za granicą, w Austrii, Niemczech, Anglii. Teraz jest Meksyk, a wkrótce wybieramy się do Szkocji. Cieszymy się, że zyskujemy coraz większą popularność. Nie ograniczamy się do koncertów, jesteśmy aktywni też na uczelniach. Każda z tych dziedzin daje nam wiele satysfakcji i rozwija.
Jakich macie mistrzów gitary?
– Naszego przyjaciela Marcina Dyllę, zwycięzcę 19 międzynarodowych konkursów gitarowych.
A ulubieni kompozytorzy?
– Bardzo liczymy na nowe kompozycje. Mamy złożonych kilka zamówień, czekamy na utwory specjalnie napisane dla nas. Liczymy, że zainspirujemy młodych, polskich kompozytorów do tworzenia na duet gitarowy.
Kiedy następny koncert w Częstochowie?
– Nie mamy jeszcze takich planów.
Dziękuję za rozmowę
URSZULA GIŻYŃSKA