MYŚLENIE NIE BOLI
Na mojej mazurskiej wsi pojawili się kiedyś „desantowcy” z Warszawy. Ona – pracowita, jak pszczółka, urody przeciętnej. On – urody podobnej, ale, jak sam mawiał o sobie – męczyło go nawet oddychanie. Kobieta była dla wszystkich znajomych żon wezwaniem. Każdy z małżonków, który odwiedzał ich gospodarstwo wracał zachwycony – Krysia zrobiła piękne ogrody! Krysia wytapetowała pokój! Krysia zrobiła stół z Panem Józiem! Krysia zagospodarowała oczko za domem! Nie mogłyśmy już słuchać o dokonaniach Krysi, choć każda musiała przyznać, że ręce miała złote i potrafiła wszystko. Większość z nas zagryzała wargi i wytrzymywała te peany pochwalne. Tylko jedna z nas znalazła na Krysie sposób. Kiedy jej małżonek wracał i się zachwycał, ona słuchała, kiwała potakująco głową a kiedy on skończył. Mówiła mniej więcej tak: „Masz rację kochanie. Krysia to skarb prawdziwy. Jej ogrody są piękne. Widziałeś to oczko za domem? Cudne. Tylko wiesz, jej mąż coś źle wygląda”. Po tygodniu robiła dokładnie to samo, ale dodawała: „Wiesz śliczne te ogrody, ale zauważyłeś, że ona zupełnie nie dba o męża. On nie najlepiej wygląda i ona zresztą też. Takie brudne włosy i ta spódnica…”. Po kilku miesiącach, kiedy odwiedził nas mąż tej Pani nie opowiadał już o dokonaniach Krysi, tylko zamartwiał się jej nieatrakcyjnym wyglądem i niedożywionym małżonkiem. Piszę o tym, bo dwie wysłuchane ostatnio, telewizyjne dyskusje, przywołały tamte wspomnienia. Pierwsza dotyczyła problemu likwidacji szkół. Cała Polska trzęsie się od protestów, mniej lub bardziej nasilonych, zdesperowanych rodziców, młodzieży i nauczycieli. Władze lokalne raczej się nie poddają i likwidują szkoły. Budżety okrojone, demografia, jaka jest, każdy widzi, więc nie ma, o czym dyskutować, trzeba oszczędzać. Zapytany o sprawę przedstawiciel ministerstwa odpowiedział merytorycznie, że za rządów PiS jeszcze gorzej się działo. Pytanie brzmiało: Dlaczego na utrzymanie Ministerstwa Edukacji Narodowej z roku na rok wydaje się więcej i z roku na rok zatrudnia się kolejnych urzędników… Druga rozmowa wiązała się z meczem, który się nie odbył, czyli zakazie rozegrania na Stadionie Narodowym meczu o Superpuchar Polski między Legią i Wisłą. Poseł PiS, Jan Tomaszewski mówił o skandalu, kompromitacji, zmarnowanych pieniądzach. Poseł PO Ireneusz Raś podkreślał, że wobec zapowiadanych burd kiboli mecz się nie może odbyć, bo nie da się zagwarantować bezpieczeństwa na obiekcie, podkreślił, jak rozsądna to decyzja. Metoda mojej znajomej zadziałała. Nasi mężowie stracili entuzjazm wobec nowej sąsiadki. Od kilku lat widzę, jak sprawdza się ona również w polityce. Może przekonywanie społeczeństwa do winy poprzedników za „całe zło” trwać musi dłużej, ale za to przekaz niezwykle silny – wszak tyle zaprzyjaźnionych mediów.
Chyba ktoś nas robi ostro w balona…
Anna Dąbrowska