Kolejne fatalne skutki połączenia szpitali na Parkitce i Tysiącleciu.
Obserwując rozwój wypadków w szpitalu na Parkitce zachodzi się w głowę, o co tak naprawdę chodzi dyrektorowi Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie Kazimierzowi Pankiewiczowi?; O co chodzi zarządcom placówki: marszałkowi województwa śląskiego Adamowi Matusiewiczowi oraz odpowiedzialnemu za zdrowie – wicemarszałkowi Mariuszowi Kleszczewskiemu?; Dlaczego konsekwentnie dążą do minimalizowania medycznej roli Częstochowy, stwarzając przy tym poważne zagrożenie zdrowia jej mieszkańców? Wszelkie innowacje reformatorów częstochowskiej służby zdrowa można skwitować przypuszczeniem, że chodzi o to, by częstochowianie po pomoc lekarską jeździli do Myszkowa, Lublińca i Katowic, a z drugiej strony, by byli zmuszeni w coraz większym stopniu korzystać z komercyjnej, w pełni płatnej służby zdrowia.
Niestety, decydenci nie liczą się ani z racją Częstochowy, ani z argumentami częstochowskiego środowiska medycznego. Dyrektor konsekwentnie brnie dalej. Połączył obie wojewódzkie placówki (na Tysiącleciu i Parkitce) w jedno, połączył kilka oddziałów radykalnie zmniejszając na nich liczbę łóżek, połączył poradnie, wydłużając czas oczekiwania na specjalistę. Prezentuje wyjątkową dbałość o zdrowie pacjentów – metodą zniechęcania do bezpłatnej opieki.
W ostatnich tygodniach jak kosa śmierci wisi nad szpitalem kolejny pomysł dyrektora Pankiewicza: likwidacja oddziału ginekologiczno-położniczego w szpitalu na Tysiącleciu – co jak donoszą niektóre, przyjazne PO, media jest już przesądzone. Naturalnie i w tym przypadku idei przyświeca szczytny cel: restrukturyzacja i oszczędność. Z dotychczasowych osiągnięć dyrektora Pankiewicza można wnioskować, że będą oszczędności, ale na pacjentach.
Jak wyglądać ma realizacja? Oddział z Tysiąclecia przeniesie się na Parkitkę, czyli zlikwiduje, bowiem zamiast 150 łóżek na obu oddziałach (85 na Parkitce i 65 na Tysiącleciu), które dzisiaj są w pełni wykorzystane, a oba wypracowują pełny kontrakt i mają nadwykonania, otrzymamy.. 85. Jak tłumaczył dyrektor Pankiewicz nowy oddział będzie musiał sprostać potrzebom medycznym regionu, to znaczy przeprowadzić 3 tysiące porodów rocznie, w tym statystyczne półtora tysiąca cesarskich cięć, oraz 800 operacji, w tym również operacje nowotworowe i 1,6 tysiąca zabiegów krótkich. Lekarze mówią krótko: to jest niewykonalne. Ale czy tym przejmuje się dyrektor? Uchowaj Boże, by się martwił takimi drobiazgami.
Zdaniem lekarzy pomysł fuzji ginekologii i położnictwa niesie zagrożenie, gdyż oddział na Parkitce nie jest przystosowany do takiego wyzwania. – By mógł funkcjonować bezpiecznie potrzebne są: druga sala operacyjna do cesarskich cięć, druga do zabiegów ginekologicznych, druga sala zabiegowa do krótkich zbiegów i badań pacjentek. Ponadto plan jest absurdalny, gdyż już w obecnej chwili wydolność anestezjologii jest niewystarczająca, po połączeniu będzie niewydolna z powodu braku możliwości znieczulania tak ogromnej liczby zabiegów – twierdzą ginekolodzy.
W opinii lekarzy szpital nie jest też technicznie przygotowany do przyjęcia 6 tysięcy pacjentek rocznie (około 20 dziennie). Z prostego powodu: braku toalet i natrysków. Wykonanie przystosowawczych prac, zgodnych z normami europejskimi, wymusi zmniejszenie bazy łóżkowej o 30 procent. W konsekwencji w 240 tysięcznej Częstochowie będzie tylko 60 łóżek ginekologiczno-położniczych. – W tych okoliczność oddział nie będzie mógł świadczyć usług na dotychczasowym poziomie. W efekcie jest pewne przypuszczenie, że nie będzie on spełniał podstawowej roli zabezpieczenia medycznego dla regionu częstochowskiego. Istnieją uzasadnione obawy, że taki stan stworzy zagrożenie epidemiologiczne, w przypadku zakażenia wewnątrzoddziałowego lub koniecznego remontu – mówią lekarze.
Ale to nie problem dyrektora Pankiewicza. On już marzy, że dzięki fuzji zlikwiduje przerost etatów na oddziale ginekologiczno-położniczym na Parkitce, bo uważa, że jest ich tam za dużo. Zdaniem lekarzy to absurd. – Na oddziale jeden lekarz opiekuje się 10 łóżkami. Mamy 8,5 etatów na 85-łóżek – wyliczają. Inaczej się ma na chirurgii onkologicznej, osobistym oddziale dyr. Pankiewicza. Tam jest pięciu lekarzy na 15 łóżek, czyli pod swoją opieką mają 3 łóżka. Ale tu przerostu dyrektor nie zauważa.
Częstochowa jest 13 miastem co do wielkości w Polsce, i pierwszym, które będzie bazowało na jednym oddziale ginekologiczno-położniczym. Tym sposobem oddział będzie dysponował dwukrotnie mniejszą liczbą łóżek na jednego mieszkańca niż Bielsko-Biała. – Doprowadzenie do takiej sytuacji świadczy jedynie o skrajnej beztrosce i braku kompetencji osób odpowiedzialnych za zdrowie mieszkańców Częstochowy. To niedopuszczalne – alarmują lekarze. Zgodnie przy tym potwierdzają, że cofniemy się cywilizacyjnie, bo zostanie również zniszczona prawidłowa struktura opieki perinatalnej (opieka medyczna obejmująca profilaktykę oraz leczenie matki, płodu i dziecka w okresie przedkoncepcyjnym, podczas ciąży, porodu i połogu – przyp. red.), opierającej się – jak to jest aktualnie – na ośrodkach I, II i III stopnia referencyjności. W efekcie pacjentki z zagrożoną ciążą trzeba będzie odsyłać do aglomeracji śląskiej, a najbliższy szpital jest 80 kilometrów od Częstochowy. W ostateczności pozostaną nam Myszków i Lubliniec, gdzie staraniem wicemarszałka Mariusza Kleszczewskiego otworzono nowe, wyposażone w nowoczesną aparaturę oddziały ginekologiczne. Dalecy jesteśmy od tego, by negować, że tamtejsi mieszkańcy nie zasługują na prawidłową opiekę medyczną. Zastanawiamy się tylko, dlaczego na normalne traktowanie nie zasługują mieszkanki Częstochowy? Za jakie grzechy muszą żyć w lęku o swoje i swojego potomstwa – życie i zdrowie?
Niestety, wszelkie obawy o zabezpieczenie właściwej opieki medycznej w częstochowskich placówkach wojewódzkich wynikają z wcześniejszych doświadczeń i oszczędnościowych zabiegów dyrektora Pankiewicza. Przykład pierwszy: okulistyka. Po połączeniu dwóch oddziałów z Parkitki i Tysiąclecia w jeden, na wszczepienie soczewki czeka się bagatela – 2 lata. Standardem w Częstochowie jest wielomiesięczne oczekiwanie do specjalisty, po połączeniu poradni jednoimiennych niejednokrotnie czas wydłużył się do 1,5 roku – w tym przypadku parafrazując zdanie Hemingwaya: „pacjent zmarł zanim doktor dotarł na miejsce wypadku”, bardziej adekwatnie można byłoby tu powiedzieć: „pacjent zmarł zanim dostał się do doktora”.
W tym wszystkim należy zwrócić uwagę na obiecany przez dyrektora efekt ekonomiczny. Po dwóch latach swoich działań restrukturyzacyjnych tylko w 2011 roku osiągnął rekordową stratę 33 milionów złotych – Rada Społeczna przyzwoliła wcześniej na 8 milionów straty. Czy zatem w 2012 roku, w którym dyrektor Pankiewicz dostał przyzwolenie na stratę w wysokości 16 milionów złotych – analogicznie beztrosko i bez konsekwencji dojdzie do 64 milionów złotych strat.
Kolejną porażką Pankiewicza jest hematologia. Miała powstać na Parkitce dwa lata temu, pomieszczenia na oddział wyremontowano za 1,8 miliona złotych, sprzęt zakupiono za 700 tys. zł. I cóż. Czekamy.
Na ostatnim posiedzeniu Rady Społecznej Szpitala Wojewódzkiego (23 stycznia) próba wyperswadowania pomysłu fuzji była niczym rzucanie grochem o ścianę. Dyrektor Pankiewicz nie przyjmował żadnych argumentów przytaczanych przez lekarzy oraz parlamentarzystów. Stanowczo pomysłowi sprzeciwił się poseł Prawa i Sprawiedliwości Szymon Giżyński. Wyliczył wszystkie nieracjonalne i nietrafione posunięcia dyrektora. – Połączenie niesie zagrożenie życia i zdrowia dla częstochowskich matek i ich dzieci, dla częstochowskich rodzin i jednocześnie oznacza ewidentne deprecjonowanie Częstochowy. Przenosząc na częstochowski grunt – proporcjonalnie – realia demograficzne i medyczne Bielska-Białej (4 oddziały ginekologiczno-położnicze, 175 łóżek i 175 tysięcy mieszkańców), to w Częstochowie musielibyśmy mieć – i powinniśmy – co najmniej 190 łóżek ginekologiczno-położniczych na kilku oddziałach – mówi poseł Giżyński Podobne stanowisko wyraził poseł SLD Marek Balt. „Pomysł dyrekcji szpitala, by kilkukrotnie zwiększyć liczbę porodów z wykorzystaniem mniejszej liczby łóżek trzeba traktować jako bezduszny i nieludzki. Wizja pokazuje prawdziwe oblicze pomysłodawcy, nie jako lekarza niosącego pomoc, ale jako karbowego fermy gęsi masowo tuczonych na tłuszczowe wątróbki bądź fermy kur niosek.” Napisał w swoim apelu o zmianę decyzji poseł Balt.
Grochem o ścianę. Podczas otwartego spotkania Rady Społecznej Szpitala – 23 stycznia 2012 roku – z licznym udziałem personelu i zaproszonych gości, panowie z PO: dyrektor Pankiewicz i wicemarszałek Kleszczewski z pełną dezynwolturą i ironią reagowali na argumenty padające z sali: wy sobie mówicie, a my i tak zrobimy swoje; to już przesądzone.
Zobaczymy.
Panu marszałkowi Adamowi Matusiewiczowi zadaliśmy pytania w sprawie likwidacji oddziału ginekologiczno-położniczego w szpitalu przy ul. PCK. Tydzień czasu nie wystarczyło, by otrzymać na nie odpowiedzi. Dotarły dopiero po zamknięciu numeru. Opublikujemy je w następnym numerze
Poniżej pytania.
– Dlaczego dopuszcza Pan likwidację oddziału ginekologiczno-położniczego w szpitalu przy PCK?
– Czy nie widzi Pan zagrożenia życia i bezpieczeństwa mieszkańców częstochowskiego regionu poprzez realne zagrożenie epidemiologiczne w przypadku istnienia tylko jednego tego typu oddziału w Częstochowie, z którego w dużym stopniu korzystają również mieszkańcy całego subregionu częstochowskiego?
– Czy nie widzi faktu niegospodarności dyrektora szpitala przy pełnej akceptacji władz województwa, gdy likwiduje się oddział ginekologiczno-położniczy w szpitalu przy ul. PCK niedawno wyremontowany i stanowiący przez to najnowocześniejszy oddział w regionie) kosztem 7 milionów złotych?
– Dlaczego nie reaguje Pan na fakt wciąż zamkniętego oddziału hematologii w szpitalu na Parkitce, kiedy jego oficjalne otwarcie obwieszczono dwa lata temu?
– Jak Pan Marszałek skomentuje fakt, iż były dyrektor szpitala na Parkitce Zbigniew Strzelczak zakończył bilansowy rok 2007 stratą 4 milionów złotych, a obecny dyrektor Kazimierz Pankiewicz, przy założonych stratach na 8 milionów, zakończył rok 2011 rekordową stratą ponad 32 milionów złotych (dyr. Strzelczak w ciągu półtora roku dwukrotnie przeprowadza podwyżki, a dyr. Pankiewicz od początku swojej kadencji ani jednej)?
URSZULA GIŻYŃSKA