Rozmawiamy z malarką Jolantą Madej z Janowa
Przewodnim tematem Pani twórczości jest Jura Częstochowska. Od ilu to już lat jest Pani malarskim piewcą uroków tej krainy?
– Na Jurze, w Janowie, mieszkam od 25 lat nie z własnego wyboru, ale w rezultacie to miejsce stało się moim domem. Praktycznie plener mam za progiem więc nie musiałabym nigdzie wyjeżdżać w poszukiwaniu tematów a moimi ulubionymi jest pejzaż i kwiaty.
Czym najbardziej Jura Panią zachwyca?
– To różnorodność krajobrazu, okoliczne zamki, dworki, przyroda, teren nasycony opowiadaniami i legendami oddziaływuje na wyobraźnię co przekłada się na doznania i emocje.
Co chciałaby Pani przekazać odbiorcom poprzez swoje misternie tkane pejzaże i kompozycje? O czym opowiada Pani twórcza historia?
– Próbuję utrwalić najpiękniejsze momenty, czasami ulotne lub mało dostrzegalne o każdej porze roku, starając się stworzyć nastrój harmonii i spokoju. Często zdarza się że to co przedstawiam już nie istnieje, ale jest w moich pracach. To coś w rodzaju pamiętnika – te same miejsca w innym czasie, często wracam do tych samych motywów ale z innym spojrzeniem, bagażem doświadczeń.
Pani prace emanują ciepłem i melancholią, ale niosą też radość świata. Jest Pani taka jak Pani obrazy?
– Malując w ten sposób mam nadzieję że przekazuję pozytywne emocje zamykając w nich trochę siebie, bo taka też jestem jak moje obrazy.
Czy swoją pozytywną energię czerpie Pani jedynie z obcowania z naturą?
– Staram się też otaczać pozytywnymi ludźmi, chociaż nie jest to do końca możliwe, a unikam tzw. „toksycznych”, aby nie mieć styczności ze wszechobecnymi chamstwem, hipokryzją, manipulacją.
Czy malowanie uszlachetnia? Czy ono jest źródłem Pani optymizmu?
– Malarstwo to odskocznia od chaosu, arogancji, prostactwa, mogę w pracy pokazać subtelności, zawsze coś zrobić lepiej być w tym wiarygodną, szczerą a to takie niemodne.
Prezentuje Pani typowe malarstwo kobiece. Nie obawia się Pani takiego zaszufladkowania?
– Jeżeli ktoś uważa że jest to typowo kobiece malarstwo to słusznie , facetem nie jestem a tzw. zaszufladkowanie to jakiś wymysł, nie zależy mi na tym jak jestem odbierana, robię to co lubię w sposób jasny, prosty bez dopisywania sztucznych teorii odbioru obrazów i jeżeli będzie ktoś tym zainteresowany to zapraszam do mojego kręgu.
Czym dla Pani jest malarstwo? Co dla siebie odbiera Pani ze swojej twórczości?
– W życiu jestem trochę niepokorna z czym niestety muszę się na co dzień pilnować czyli nie okazywać dezaprobaty, emocji, cieszyć się że mam pracę, nie dyskutować nie wyrażać własnych opinii… a malarstwo jest moją oazą, to przyjaciel który nie zdradzi, nie zawiedzie, pocieszy w trudnych chwilach.
Wypracowała Pani niezwykłą subtelność pejzażu. Jak powstają Pani obrazy?
– Napisałam kiedyś w księdze :Twórcy Wizerunku Polski”- „nie specjalizuj się w byle czym”, co wszystkim dedykuję. Robiąc wiele naraz nie robi się nic dobrze. Ciągle poszukuję czegoś nowego, staram się doskonalić, stąd ostatnio dyptyki, ramy ze starych desek. Kieruję się przy tym intuicją, wrażeniem. Wykonuję czasami logo albo plakat np. do Międzynarodowego Festiwalu Jazzu Tradycyjnego „Swinging Jura”, który odbywa się w Olsztynie. Cenię sobie również współpracę ze Starostwem Powiatowym w Częstochowie i z miastem Wieluń promując te okolice w moich obrazach.
Teraz sięgnęła Pani do nowy środek wyrazu – fotografię. Dlaczego?
W pracy wspieram się fotografią od zawsze. To rodzaj szybkiego utrwalenia chwili, co pomaga mi podczas malowania. Mam zdjęcia które ukazują nieistniejące już miejsca albo detale w pejzażu a istnieją na moich obrazach.
Plany na najbliższy czas?
– Nie staram się planować, często są to działania spontaniczne, korzystam z zaproszeń na plenery, w przyszłym roku będę obchodziła 30 lecie pracy twórczej więc muszę się starannie przygotować. Na pewno większość obrazów to będą pejzaże z Jury. Chyba pasujemy do siebie -Jura i ja.
W ubiegłym roku miałam pięć wystaw indywidualnych. Na Jurze mam kilka stałych ekspozycji: w Dworku Krasińskich i Hotelu Kmicic w Złotym Potoku, Ośrodku Morsko k/Zawiercia , Zajeździe U Hermanów i restauracji Mały Dworek w Olsztynie, poza naszą okolicą w galerii na zamku Książ k/Wałbrzycha. W Europejskim Centrum Przyjaźni Dziecięcej w Świdnicy moje obrazy towarzyszyły wizycie szwedzkiej pary królewskiej.
Każdy mój wernisaż jest inny, staram się zadbać o klimat ,dobrą oprawę muzyczną, poczęstunek. Nie było ich wiele ale posiadały swój charakter. Wspomina się je do dzisiaj i to jest najbardziej cenne. Wspomaga mnie w tym Drukarnia „Gryf”- pan Andrzej Szczepańczyk.
Miłą niespodzianką jaką otrzymałam był wiersz który powstał pod wpływem mojego malarstwa, Otrzymałam go w prezencie z okazji 20-lecia pracy twórczej od Doroty i Tadeusza Szmagier. Mieszkają również na Jurze i należą do osób wrażliwych na piękno i uroki otaczającego świata. Najciekawsze jest jednak to że Tadeusz nigdy wierszy nie pisał. Warto pracować dla takich chwil które motywują a są krótkimi epizodami w szarej rzeczywistości:
Jurajski Obraz
Opuść rękę na płótno
Niech kropla farby się zmieni
W świat wiosny, radości
W świat jurajskiej zieleni
Kropla farby cudowna
to klony, chabry, kąkole
To ponik jasny i czysty,
to żółte ubogie pole
To droga brzozami obszyta
niczym kożuchem mszystym
gdzie słyszysz oddech pędzla
pośród szeptu liści
Na palecie wymieszasz
duszę, krajobraz i myśli
Potem lekko nanosisz
to czego nikt nie wyśnił
I staniesz na białej skale
wtopionej w szmaragd lasu
I myślisz, myślisz, myślisz…
Nad przemijaniem czasu
Z kolejnego wernisażu mam na pamiątkę rymowanki mojej przyjaciółki Małgosi Ceglarek:
Jolanta-artystka
W zawistnych myśl ta błyska:
Bogu pomyliła się kołyska!
O jej obrazach
Piękno zaklęte w obrazach
Porusza, co widać w odbiorcach twarzach.
Jolanta-koleżanka
Gdy przyjaźnią Cię obdarzy,
Uczynności już nie waży.
Jolanta_ rozkład dnia
Jej dzień ma coś z kurnika:
Kogut ją budzi,
z kurami zasypia.
Jolanta-pani domu
W kuchni nie do pokonania
Wciąż serwuje pycha dania.
Gdy zaprosi na obiadek-
To powiększy Ci się zadek.
Jolanta-paleontolog z konieczności
Z nosem wbitym w ziemię,
Zbiera z amonitami kamienie.
Jolanta-upodobania
Lubi nietoksycznych ludzi,
Pracę która jej nie nudzi,
Herbatkę z dobrego ziela
I wódkę Romka „Na Bezczela”
URSZULA GIŻYŃSKA