Rozmowa z Andrzejem „Piaskiem” Piasecznym
Rozmowa z Andrzejem „Piaskiem” Piasecznym
? Witaj, Andrzeju. Zacznijmy tradycyjnie: co u ciebie słychać?
? U mnie? Instrumenty muzyczne najróżniejsze. Ale poważnie, to zabrałem się do nagrywania nowej płyty. Ta płyta jeszcze nie jest gotowa.
? Jej tytuł?
? Tytuł? O nie, broń Boże! To tak nie można! Tytuł płyty określa się na końcu. Przynajmniej ja nie należę do takich ludzi, którzy wyznaczają sobie hasłi reklamowe, a potem piszą pod nie piosenki. Nagrywanie płyty to jest przygoda z poznawaniem siebie. Dlatego tytuł przychodzi później, gdy spojrzy się na utwory jako na całość.
? Rozumiem. Od kilku lat jesteś też gwiazdą serialu „Złotopolscy”. Czy bardzo dokucza ci korespondencja od egzaltowanych panienek?
? Nie przesadzajmy, nie ma tych listów znowu tak wiele. Świat się trochę zmienił i raczej więcej dostaję e-maili. Ale na adres „Złotopolskich” przychodzi trochę korespondencji i od czasu do czasu ją czytam.
? A jak znalazłeś się na planie filmowym? Nie jesteś przecież zawodowym aktorem?
? „Złotopolscy” to była taka pierwsza rękawica , którą podjąłem, bo było kilka takich rękawic rzucanych wcześniej. Prawdę mówiąc, miałem wielką ochotę podjąć to wyzwanie. I chwała Januszowi Zaorskiemu za to, że udało mu się namówić mnie do udziału w tym serialu. Pracuje mi się dobrze, bo praca pracą, ale najważniejsi są ludzie, z którymi się współpracuje. Miałem to wyjątkowe szczęście, że z Henrykiem Machalicą, Pawłem Wawrzeckim czy Kazikiem Kaczorem przyszło mi pracować. To są wyjątkowe indywidualności, wspaniali ludzie i aktorzy. Przez te 6 lat nauczyli mnie trochę rzemiosła, o którym miałem mgliste pojęcie. Przyjęli mnie z ogromną przyjaźnią i życzliwością, dostałem duży kredyt zaufania. Pierwszą osobą, z którą zetknąłem się na planie, był Paweł Wawrzecki. To niesamowicie ciepły i przyjazny człowiek, który otoczył mnie opieką w tych pierwszych momentach. Doświadczyłem dużo cierpliwości, dla żółtodzioba w końcu, ze strony zespołu.
? Ponoć nowicjuszowi aktorzy robią różne kawały…
? Kawałów mi nie robiono, to raczej jest zwyczajem w teatrze. W filmie, zwłaszcza w serialu, nie ma po prostu czasu na takie żarty. Tu praca przypomina bardziej robotę w fabryce, niż mozolny trud nad dziełem. Takie są wymogi tego gatunku.
? Wróćmy do twojej nowej płyty.
? Zwiastunem tej płyty jest piosenka „Wszystko trzeba przeżyć”, którą wydałem na singlu. To jest jakimś odnośnikiem, bo wszystko będzie się kręcić właśnie wokół takich klimatów, muzycznych i słownych. Płyta ukaże się jesienią, będzie spokojniejsza niż moje poprzednie materiały.
? Z kim nagrywasz ten materiał?
– Nagrywają ze mną różni muzycy sesyjnie, bo to producent muzyczny wyznacza współpracowników. Natomiast na koncertach od 4 lat gram z tymi samymi ludźmi. Z wyjątkiem basisty.
? Nazwiska tych ludzi!
? Cha, cha. Są to: Tomasz Banaś na gitarze, Andrzej Rajski – bębny, Bartek Wojciechowski na gitarze basowej i Krzysztof Klęczkowski – instrumenty klawiszowe. To jest podstawowy skład mojego zespołu.
? A czego „Piasek” najchętniej słucha w domu?
? Staram się nie zawężać do jednego gatunku. Preferuję rzeczy spokpjne, bo czasem potrzebuję wyciszenia emocjonalnego. Chętnie słucham Nory Jones. Generalnie to spokojne klimaty. Ale coraz częściej, dla kontrastu, słucham młodych kapel hip-hopowych.. Chcę po prostu wiedzieć, co ci ludzie mają do powiedzenia.
? Jakoś nie mogę sobie skojarzyć ciebie z hip-hopem.
? Nie jestem fanem hip-hopu, ale słucham tegom Bo, kurczę, wydaje mi się, że trzeba wiedzieć, gdzie jesteśmy. Nie dlatego, żebym chciał się wzorować. To przecież byłoby śmieszne, gdybym chciał wpisać się w ten nurt. To nie jest moje, ja tego nie potrafię. Ale bądźmy otwarci na wszystko, co się dzieje.Także na hip-hop.
? Czy w tej, powiedzmy, muzyce, odnajdujesz jakieś wartości?
– Czasem odnajduję tam prawdę, a to jest najważniejsze. Jeśli będziemy głusi na tę prawdę, to właśnie my będziemy nieprawdziwi. Przecież 90 procent ludzi nie rozumie muzyki poważnej, ale nikt nie odbiera jej wartości. Dlatego nie ma żadnego powodu, aby lekceważyć ludzi ze względu na ich wiek lub na brak pewnych, uznawanych przez nas wartości. Jeśli pozostaniemy na to głusi, to bardzo się ograniczymy.
? Rozmawiasz z facetem po pięćdziesiątce, dla którego i twoja muzyka nie jest pożywną strawą duchową. Co zatem sądzisz o muzyce, którą dziś już określa się mianem klasyki rocka? Wiesz, „sex, druggs and rock and roll” i te klimaty?
? Moje początki z zespołem Mafia to jest sfera rock and rolla. Powielaliśmy wzorce rockandrollowe, bo graliśmy Stonesów, graliśmy Free i Toma Rodgersa, graliśmy The Eagles. Później poszedłem w inną stronę, ale chcę powiedzieć, że ciągłość jest bardzo ważna.
? Co możesz powiedzieć fanom, a szczególnie fankom z Częstochowy?
? O jej, zapachniało niemalże seksizmem. Ale poważnie, to powiem fankom i fanom: kiedy jesienią ukaże się ta nowa płyta, to sięgnijcie po nią. Bo moi dawni fani chyba już trochę wyrośli ze mnie, ale i ja sam wyrosłem.
? Kiedy wystąpisz w Częstochowie?
? Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia. Pomyślimy o trasie po ukazaniu się płyty. Na razie za wcześnie na umawianie się z fanami.
? Czego można ci życzyć?
? Czego? Chyba wszystkiego najlepszego.
? No to życzę ci tego w imieniu częstochowskich fanów i swoim.
WALDEMAR M. GAIŃSKI