„Włókniarz jest mocną drużyną” – rozmawiamy z Juricą Pavlićem i Arturem Czają


Dzięki niedzielnej wygranej z PGE Marmą Rzeszów żużlowcy Dospelu Włókniarza Częstochowa awansowali na drugie miejsce w tabeli i zmierzają w tym roku po medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Z kolei rzeszowianie pozostali na ósmym miejscu i czeka ich walka o utrzymanie się w Enea Ekstralidze. Oto co mieli do powiedzenia tuż po spotkaniu Jurica Pavlić (PGE Marma Rzeszów) i Artur Czaja (Dospel Włókniarz Częstochowa).

NG: Dzisiaj ponieśliście kolejną w tym sezonie porażkę. Wy bardzo poważnie potraktowaliście to spotkanie. Miał bowiem nie jechać Grzegorz Walasek. Ostatecznie w tym meczu wystąpił. Jednak nawet on tutaj za wiele nie wskórał.

JP: Dzisiaj było widać jak mocną drużynę ma Włókniarz. Przez cały sezon częstochowianie bardzo dobrze jeżdżą, u siebie są niezwykle mocni. Nie mogliśmy nic zrobić, nawet Grzesiek, który wiedział jak się jeździ na tym torze. Chcieliśmy powalczyć, ale niestety z jednym czy dwoma zawodnikami nie da się wygrać meczu.

Sam chyba przyznasz, że liczyłeś na lepszy występ w swoim wykonaniu.

Oczywiście, zwłaszcza po ostatnim meczu ze Startem Gniezno. Ciągle coś nie gra w moim sprzęcie. Pojawiają się też problemy przy sprzęgle. Cały czas pracujemy nie odpoczywamy. Niestety moje wyniki w tym sezonie tego nie pokazują.

Waszym celem był awans, przynajmniej, do fazy play-off. Jednak w związku z Waszymi tegorocznymi startami wiele wskazuje na to, że będziecie walczyć o utrzymanie. Ale wydaję się to być realne, ponieważ po drodze będziecie mieli spotkania m.in. ze Stalą Gorzów, z którą na wyjeździe wygraliście, a także z Polonią Bydgoszcz, która, jak twierdzą jej władze, zrezygnowała już z walki o utrzymanie…

Nie ma co jednak lekceważyć rywali. Wszyscy bowiem chcą zdobywać punkty. Musimy być zawsze skupieni. Mniej więcej w połowie sezonu mieliśmy pecha w postaci kontuzji Nickiego (Pedersena – dop. autor). Wówczas przegrywaliśmy spotkania bardzo wysoko. Myślę, że gdyby Nicki był wtedy z nami, zdobywałby na tyle dużo punktów, że tamte pojedynki byłyby dla nas zwycięskie i teraz bilibyśmy się o rundę play-off. A tymczasem walczymy o pozostanie w lidze i miejmy nadzieję, że tak się stanie.

Dziękuję za rozmowę.

NG: Dzisiaj odnieśliście kolejne zwycięstwo, które daje Wam awans na drugie miejsce w tabeli. Wiele na to wskazuje, że po dziesięciu latach złoto może powrócić pod Jasną Górę…

AC: Jest to całkiem możliwe, aczkolwiek przed nami są jeszcze trzy mecze w fazie zasadniczej, a potem runda play-off. Dobrze, że wygrywamy i idziemy do przodu.

Rzeszów przyjechał do Was wzmocniony Grześkiem Walaskiem, który pierwotnie miał nie wystąpić. Spodziewaliście się, że zwyciężycie tak wysoko?

Zwycięstwo było wysokie, ale Grzesiek Walasek nie jechał na 100 %. Jest mocno poobijany i te bóle mu doskwierają. Na pewno gdyby Grzesiek był w pełnej kondycji, byłoby o wiele ciężej, bo bardzo dobrze tutaj jeździ.

Twój dzisiejszy występ – 5 punktów z bonusem – był chyba całkiem przyzwoity…

Wynik jest dobry. Myślę, że wywalczyłbym więcej punktów, jeśli dostałbym szansę startów w kolejnych wyścigach. Ale trener we mnie nie wierzy. Widocznie jestem jeszcze za słaby, by jechać w biegach nominowanych.

Za tydzień wyjazd do Bydgoszczy. Osiągnięcie wygranej w tym meczu nie powinno Wam raczej przynieść wielkich problemów. Tym bardziej, że, jak deklarują bydgoszczanie, rezygnują z walki o utrzymanie się w Enea Ekstralidze. Już w dzisiejszym meczu przeciwko Stelmetowi Falubazowi Zielona Góra pojechali bez Grega Hancocka i Aleksandra Łoktajewa. Nie wiadomo zatem czy drużyna Polonii w osłabionym składzie będzie występować już do końca sezonu.

Zobaczymy. Wszystko jest możliwe. Możemy wygrać lub nawet przegrać. Wszak jadą u siebie.
Dziękuję za rozmowę.

NORBERT GIŻYŃSKI

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *