W auli kościoła pw. Matki Boskiej Częstochowskiej, przy ul. Michałowskiego 28 w Częstochowie, do końca marca br. można zapoznać się z wystawą fotografii „Tułacze dzieci”, autorstwa wrocławianina Wojciecha Wojnicza” i Ryszarda Szydły. Jest to pierwsza odsłona ekspozycji. Do Częstochowy artyści przyjechali na zaproszenie księdza Ryszarda Umańskiego, proboszcza parafii pw. Matki Boskiej Częstochowskiej.
„Tułacze Dzieci” to określenie stworzone przez Hankę Ordonównę. Były to dzieci, które po tzw. układzie Sikorski-Majski (lipiec 1941 r.) wraz z dorosłymi Polakami wracały z zesłania z bezkresnych terenów Związku Sowieckiego do formującej się Armii Polskiej na Wschodzie pod dowództwem
gen. Władysława Andersa. Następnie wraz z tą armią ewakuowane były z portu w Krasnowodsku przez Morze Kaspijskie do Pahlewi w Persji (obecnie Iran). Stamtąd przyjęły je państwa takie jak: Liban, Meksyk, Indie, Nowa Zelandia oraz kraje Afryki Południowo-Wschodniej. Pod koniec lat 40., po likwidacji osiedli uchodźczych, znikoma część Polaków wróciła do Polski, reszta wybrała emigrację i rozjechała się po całym świecie.
Prezentację Wojciech Wojnicz zbudował z pięćdziesięciu zdjęć z Uzbekistanu, z dwóch przedziałów czasowych. Pierwsza część obejmuje dni 13 i 14 kwietnia 2007 r. Odbyły się wówczas dwie uroczystości. – Pierwsza to poświęcenie tablicy dedykowanej „Tułaczym Dzieciom” w kościele pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Taszkiencie – stolicy Republiki Uzbekistanu. Świątynia ta nazywana jest popularnie Polskim Kościołem z tej racji, iż zbudowana została przez Polaków. Uroczystość ta odbyła się pod Honorowym Patronatem Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a delegacji polskiej przewodniczył minister Władysław Stasiak. Pamiątkową tablicę ufundowała pani Anna Walentynowicz, której brat Andrzej został aresztowany w 1939 r. przez Sowietów i wywieziony w nieznanym kierunku. Druga uroczystość była związana z poświęceniem cmentarza w Guzar, który znajduje się na południe od Samarkandy w pobliżu granicy uzbecko-afgańskiej, gdzie pochowanych jest ponad siedmiuset Polaków. Na tablicach umieszczonych na cmentarzu wypisane są jedynie imiona i nazwiska żołnierzy oraz junaków. Nie ma takich informacji o ludności cywilnej, gdyż nikt nie był w stanie jej policzyć ani spisać – opowiada Wojciech Wojnicz. Na zdjęciach z obu uroczystości odnaleźć można wiele osób, które zginęły 10 kwietnia 2010 w katastrofie pod Smoleńskiem.
Drugą część ekspozycji tworzą zdjęcia powstałe w dniach 2-18 lipca 2009 r. W tym czasie Wojciech Wojnicz przebył drogę po cmentarzach na terenie Uzbekistanu, gdzie na zlecenie Rady Ochrony Walk i Męczeństwa odrestaurowano jedenaście nekropolii w: Jangijul, Olmanzor I i II, Kanimech, Kermine-stacja, Kermine-miasto, Jakkabog, Czirakczi, Kitab, Szachrisabz i Guzar.
Jak podkreślą autorzy wystawa nie jest tylko reporterskim zapisem, ale prezentacją tematyki nieznanej do tej pory szerokiemu gronu odbiorców. Oprócz zdjęć z wymienionych cmentarzy, znajdują się również fotografie m.in. rodziny Haciskich, która po zesłaniu na Syberię przyjechała do Buchary. Ciekawostką są także zdjęcia przedstawiające proces powstawania „lepioszki” – chleba, który pomógł ludziom wówczas przetrwać głód.
Nadrzędną ideą wystawy jest oddanie czci Polaków, wywiezionym na krańce Związku Radzieckiego. To także forma hołdu i podziękowania dla Uzbeków, którzy udzielając schronienia oraz dzieląc się żywnością ocalili niejedno polskie życie. Jak wyglądało życie Polaków na wygnaniu pisze w swojej książce ksiądz Józef Janus, Jezuita więzień łagrów sowieckich, który ostatnie lata swego życia poświęcił Polonii Australijskiej.
Ksiądz Janus pisze: „Prześladuje mnie ten obraz. Wżarł mi się w duszę. Będzie mi stał przed oczyma, kiedy będę konał! Te słowa chciałbym pisać nie piórem, ale własną krwią!.
Było to w r. 1942 w Rosji. Staliśmy w Guzarze, w Uzbekistanie. Wojskowym samochodem przyjechaliśmy do Karkin-Batasz (po uzbecku dolina śmierci). Tam bolszewicy urządzili „sierociniec” dla polskich dzieci uwolnionych z „łagrów”, przeważnie sierot. Była to trupiarnia. Długie lepianki z gliny wyschniętej na słońcu służyły za pomieszczenie. Tyfus, malaria, czerwonka i szkorbut dzień w dzień zbierały swe żniwo. Właśnie minęła nas arba, zaprzęgnięta w woły, z sześcioma nagimi szkieletami, idąca na cmentarz. Żniwo tego dnia! Ile było dzieci w sierocińcu – nie wiem. „Zdrowych” tzn. mogących jeszcze utrzymać się na nogach o własnych siłach było około 40. Reszta już się nie podnosiła z gliny – bo nawet pryczy nie było, – czekając na swoją kolej, kiedy się śmierć nad nimi zlituje. Cały sierociniec na kilkaset dzieci był jednym szpitalem – trupiarnią.
Jestem twardym człowiekiem. Nie płakałem w więzieniu. Nie płakałem gdy mnie bito i na śmierć skazywano. Nie płakałem grzebiąc swoich najbliższych – nawet własnego Ojca. A pogrzebów sam
już odprawiałem ponad 700. Wówczas jednak nie wytrzymałem, choć miałem na sobie mundur żołnierski. Stanęło bowiem wśród nas 40 zawszonych szkieletów. Żywe trupki. Jedne wyschnięte, drugie opuchnięte, wszystkie pokryte wrzodami „cyngi”- awitaminozy. Patrzyły szklanymi, zaropiałymi oczami. Uśmiechały się spalonymi wargami, zza których wyglądały bezzębne owrzodziałe dziąsła. Śmierć zionęła od nich… na tle bezkresnej pustyni, wśród żmij, skorpionów, falang i malarycznych moskitów, te bose, pół nagie dzieci w swej bezsile i niewinności mroziły krew w żyłach. Kiedy zachrypłymi obolałymi głosami, te żywe tak straszliwie przez życie skrzywdzone trupki zaczęły śpiewać:” Z trudu naszego i bólu Polska powstanie by żyć”, ktoś szepnął za mną jakimś niesamowitym szeptem: ”Jezus, Maria!”; gryzłem wargi do krwi, lecz nie wytrzymałem, rozpłakałem się w głos. Nikt zresztą nie wytrzymał i nikt się tego nie wstydził. Tego widoku nie mogliśmy znieść …..przeszedł nas jakiś paroksyzm bólu”.
Wernisaż miał miejsce 10 marca. Pojawili się na nim członkowie i sympatycy Klubu „Gazety Polskiej” oraz Prawa i Sprawiedliwości. Obecny na otwarciu ekspozycji poseł PiS Szymon Giżyński zwrócił się do przybyłych: – Wystawa jest przejmującym świadectwem ofiar narodu polskiego. Gehenną ludzi, którzy przeżyli tragedię represji, prześladowań, wypędzenia i zesłania. Państwo przyszliście tutaj z wielkiej potrzeby oddania hołdu polskim, często bezimiennym bohaterom – mówił poseł Szymon Giżyński.
Uzupełnieniem wernisażu był wykład Sławomira Maślikowskiego, historyka IPN w Częstochowie na temat konspiracji niepodległościowej w latach 1945-56.
UG