„Dobre czasy to nie te, w których się żyło,
ale które się wspomina”.
Wiesław Myśliwski
„Dobre czasy to nie te, w których się żyło,
ale które się wspomina”.
Wiesław Myśliwski
Mama, Mamusia, ileż to słowo kryje w sobie najpiękniejszych treści. „Dom to wcale nie są ściany i sufity i podłogi, ale ręce naszej mamy” – napisała znana poetka Anna Kamieńska. Mama przede wszystkim daje poczucie bezpieczeństwa, uczy szacunku do innych. To osoba niezwykle ważna w życiu każdego człowieka. Staje się wiernym przyjacielem na dobre i na złe. Często wspomnienia o Mamie bolą, przynoszą łzy, ale to jedyne, co pozostaje po Jej odejściu.
Wspomnienie pierwsze: Dzień Matki – jedno z najbardziej wzruszających świąt.
Barbara, Henryk i Janusz Czarniawscy na kartach książki – pamiętnika „Nasza Mama” próbowali odtworzyć koleje życia ich ukochanej Matki, Marii Czarniawskiej z domu Gintowt, która odeszła w 1969 roku. Wspomnienia te ukazały się cztery lata temu. Jest to wzbudzająca uczucie tęsknoty, wdzięczności i ogromnej miłości opowieść o wyjątkowej i dzielnej kobiecie. Opowiedziane historie to obrazy przeszłości zapisane w pamięci i sercach rodzeństwa Czarniawskich. Niestety, nie ma już wśród nas Pana Henryka (zm. 25 sierpnia 2016 roku w Lublinie). Pragnę przywołać jedną z licznych Jego wypowiedzi poświęconych przedwcześnie zmarłej Mamie:
„Gdy przyglądam się teraz bliżej fotografiom Mamy i staram się je komentować, nieodparcie towarzyszy mi poczucie winy, że może za mało poświęcałem się opiece nad nią. Ponadto nie mogę odżałować i zrozumieć, dlaczego tak mało z nią rozmawiałem, dlaczego nie dopytywałem się o szereg istotnych faktów z jej życia. Jej głęboka religijność i niezwykła cierpliwość w znoszeniu tak uciążliwej choroby wzbudza mój szacunek i podziw. Jestem bardzo jej wdzięczny za tak wielką i ofiarną matczyną miłość do mnie i nas wszystkich – pięciorga jej dzieci. Troska o nas, niepokój o nasz los, nieustanna chęć przychodzenia nam z pomocą i ciągła tęsknota za nami, były wprost wzruszające. Kiedy Basia rozpoczęła już studia w Warszawie, w jednym z listów do mnie Mama nazwała nas wszystkich „swoimi skarbami” i wyraziła głębokie pragnienie, aby mogła jeszcze widzieć nas wszystkich w komplecie. (…) Myślę, więc, że stanowiliśmy dla niej istotny cel i sens życia. Nasze najdrobniejsze nawet sukcesy sprawiały jej dużą satysfakcję i zadowolenie, stanowiące przecież rękojmię – może niepełnego – ludzkiego szczęścia. Nasza Mama żyje nieustannie w mojej pamięci i bardzo często jej niezwykła szlachetność stanowi dla mnie wzorzec w rozwiązywaniu różnych dylematów moralnych. Jestem z nią duchowo każdego wieczoru”.
Henryk Czarniawski – psycholog pracy i organizacji, pedagog, recenzent muzyczny, felietonista, autor wielu książek. Przez wiele lat mieszkał i pracował w Częstochowie.
Wspomnienie drugie: PAMIĘCI RODZICÓW
„Ona mi pierwsza
pokazała księżyc
i pierwszy śnieg na świerkach
i pierwszy deszcz”
K.I. Gałczyński
Ona
Piękna dwudziestopięciolatka: Mama czteroletniego synka, w drugiej ciąży, opiekunka pięciorga małoletniego, osieroconego Jej rodzeństwa.
On
Trzydziestoletni żołnierz Wojska Polskiego – saper w stopniu plutonowego.
17 czerwca 1939 roku Ona rodzi drugiego synka, On dostaje rozkaz mobilizacji i z 27. Pułkiem Piechoty rozpoczyna swój wojenny los. Od przełożonego otrzymuje dwugodzinną przepustkę na przywitanie nowonarodzonego dziecka i pożegnanie żony przebywającej jeszcze w szpitalu. Przekazuje jej tragiczną wiadomość: „wojna! Staraj się dotrzeć do rodziny w Warszawie”.
Ona – W połowie sierpnia z dwójką maluchów i piątką rodzeństwa na wynajętej furmance udaje się w podróż do warszawskiej rodziny. Wojna zastaje ich w lasach w pobliżu Inowłodza. Mieli „szczęście”. Wybuchy pocisków, panujący hałas oraz chaos spłoszył konia, którego poniosło. Woźnica uciekł zostawiając wszystkich pod przewróconą furą. Ludzie ze wsi pomogli, ale też okradli.
„Anioł Stróż” pod postacią żołnierza przedstawił tragizm sytuacji i beznadziejność dalszej ucieczki do Warszawy. Znalazł się jakiś transport, który całą gromadkę odwiózł w kierunku Częstochowy.
Ona – Słaba po porodzie i trudach podróży. Najmłodsze dziecko źle odżywiane i pozbawione podstawowych zasad pielęgnacji zachorowało na katar kiszek.
On – Po bitwie wraz z czterema tysiącami żołnierzy został wzięty do niewoli. Początkowo znalazł się w oflagu w Lubece, a następnie w stalagu w Targu-Jiu. Po czterech latach uciekł z obozu i wrócił do rodziny. Długo się ukrywał. Wojna zabrała im, ich dzieciom i rodzinie: młodość, radość z macierzyństwa i najlepsze lata życia.
Potem trzeba było długo i mozolnie je „odgruzowywać”. Na świecie pojawiła się córka. Życie nie skąpiło im tragedii, chorób i złych przypadków. Ciężko pracując wychowali swoje dzieci na przyzwoitych ludzi, dbali o ich edukację. Przywiązywali dużą wagę do nauki języków obcych oraz gry na instrumentach.
Ona – to moja Mama
On – to mój Tato
Ciężko chora Mama pod koniec życia w krótkich odstępach czasu pochowała męża i synów: Witolda i Marka. Mama była dla mnie cichą bohaterką, tak jak wiele matek w tamtych ciężkich czasach. Starałam się Rodzicom do końca ich dni wynagrodzić trud włożony w nasze wychowanie. Wspominam ich razem, bo po Dniu Matki niebawem nadejdzie Dzień Ojca. Dziękuję Wam Kochani za dar życia, za to, że nauczyliście mnie szanować pracę oraz ludzi i za to kim jestem. Dziękuję. – Elżbieta Jałowiecka
Fot. NASZA MAMA na zdjęciach i we wspomnieniach. Barbara, Henryk i Janusz Czarniawscy.
Göteborg, Lublin, Warszawa 2014
Oprac. Barbara Szymańska