Senat to nieustająca praca dla Polski. Także poza jej granicami


Rozmowa z senatorem RP Arturem Warzochą, kandydatem Prawa i Sprawiedliwości do Senatu

Czy to była udana kadencja Senatu? Jak Pan ją ocenia ze swojej perspektywy?

Bardzo udana. Przede wszystkim zrealizowaliśmy program wyborczy. Dzisiaj coraz częściej nazywany jest godnościowym. Przywróciliśmy godność i stabilność materialną praktycznie wszystkim polskim rodzinom. W poprzednich kadencjach obywatele w bardzo niesprawiedliwy sposób partycypowali w podziale dochodu narodowego. Nasz rząd zmienił to radykalnie. Dostrzegliśmy to, czego przez lata nie potrafili albo nie chcieli widzieć nasi polityczni oponenci.
Jako senator zwróciłbym też uwagę na rolę Senatu w pogłębianiu kontaktów z Polonią. Tutaj też, w porównaniu do przedników nastąpiła diametralna zmiana. Środki, które wcześniej były na tę działalność przyznawane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, zostały przeniesione do Senatu. Zwiększyliśmy kwotę finansowania tego zadania o 35 milionów złotych. Teraz to już 100 mln zł wydawane na potrzeby wspierania kontaktów z naszymi rodakami mieszkającymi poza granicami kraju. Jestem z tymi sprawami na bieżąco jako wiceprzewodniczący senackiej Komisji Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą.

Trochę niewdzięczna wizerunkowo działalność. Robi Pan na co dzień coś ważnego, o czym Polacy w kraju słyszą rzadko.

Trochę tak jest. Chcąc rzetelnie wykonywać powierzone mi obowiązki docieram często w odległe rejony świata. Proszę mi wierzyć, to jak reaguje Polonia na wizytę przedstawiciela polskiego parlamentu, na długo pozostaje w pamięci. To są niezwykle wzruszające chwile. Na przykład na Kamczatce, gdzie złożyłem pierwszą w historii wizytę u tamtejszej Polonii. Byli zaskoczeni, że się o nich pamięta, że ktoś z kraju przodków jedzie te kilka tysięcy kilometrów i pyta, jak się im żyje, czego potrzebują. I szybko przychodzą owoce tego zainteresowania. Środowisko zaczyna się aktywizować do działań związanych z krzewieniem polskości. Ci ludzie piszą projekty, pozyskują na nie środki. My zaczynamy wspierać różnego rodzaju inicjatywy tam, na miejscu. Ale i oni w końcu decydują się na przyjazd do kraju, o którym do tej pory tylko słyszeli we wspomnieniach swoich rodziców czy dziadków.
Wielką radość nam sprawia to, że w jednym czasie do Polski przyjeżdża polska młodzież i spotyka się na jednym obozie. Są to ludzie urodzeni i wychowani w rożnych obszarach językowych i kulturowych, dla których spoiwem jest świadomość polskiej tożsamości. I tu, na polskiej ziemi, zaczynają się posługiwać polskim językiem. Nawet jak już wyjadą, to zawiązane tu znajomości, przyjaźnie, kontakty przenoszą się na przykład do mediów społecznościowych. I tam polskość, język ojczysty mogą być dalej przekazywane. Serce rośnie, jak się na to patrzy. A że w sensie wizerunkowym nie przynosi mi to korzyści, bo nie widać tej działalności na przykład w moim okręgu wyborczym – no trudno. Ważne jest to, co się zrobiło. Po to jest parlamentarzysta, żeby niósł pomoc tym, którzy od niego tej pomocy oczekują. Pracujemy dla całego narodu polskiego. A konstytucja stanowi jasno – razem tworzymy, zarówno Polacy mieszkający w Ojczyźnie, jak i poza nią, jedną wielką wspólnotę. Ja jestem z tego dumny.

Z tych kontaktów z Polonią, wypracowanych przez ostatnie cztery lata, może wyniknąć jakaś korzyść dla Częstochowy, dla regionu?

Przede wszystkim trzeba podkreślić, że każdy Polak mieszkający za granicą wie czym dla nas jest Częstochowa. Jak już przyjadą do ojczyzny, to zawsze chcą zobaczyć Warszawę, Kraków i właśnie Częstochowę. My, mieszkańcy tego miasta, często zapominamy jakie jest jego znaczenie. Przechodzimy do porządku dziennego nad stwierdzeniem Duchowa Stolica Polski. A to przecież także Duchowa Stolica Narodu Polskiego. W każdym polskim kościele za granicą widzę kopię Cudownego Obrazu z Jasnej Góry. Zawsze robi mi się w takiej chwili cieplej na sercu, mówię wtedy, że jestem z Częstochowy i to wzbudza jeszcze większą sympatię. A potem owocuje zapowiedzią wizyt i samymi wizytami. Wiele z nich sam inicjowałem. Na przykład spotkania polonijnych biznesmenów, ludzi, którzy mogą pochwalić się w swoich dziedzinach poważnymi sukcesami. Są zainteresowani naszym miastem także pod kątem możliwych inwestycji. Wielu częstochowskich przedsiębiorców udało mi się zaprosić czy to na biznesowe Forum Polonijne w Tarnowie, czy Forum Ekonomiczne w Krynicy i skontaktować z przedstawicielami Polonii. Wierzę, że przyniesie to korzyści w postaci wspólnych projektów czy inwestycji.
Ale to są na razie kontakty indywidualne. A nam chodzi, żeby te kwestię zinstytucjonalizować. Ponieważ przyjeżdżają tutaj polscy pielgrzymi z rożnych zakątków świata, dobrze byłoby przygotować w Częstochowie dedykowane im miejsce. Po to, żeby się obecność Polonii w Częstochowie zmaterializowała. Najwłaściwszym krokiem byłoby utworzenie tutaj Domu Polonii. Miejsca spotkań, rozmów, bezpośredniego kontaktu z przedstawicielami samorządu, parlamentu.
Częstochowa na to zasługuje, tym bardziej, że inne miasta mają takie miejsca. Warszawa – to oczywiste, ale na przykład w Pułtusku znajduje się taki dom prowadzony przez Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”. Częstochowa ma wszelkie atuty, żeby być centrum spotkań Polonii.

Wróćmy do programów, z których korzystają Polacy nad Wisłą. Który można byłoby określić najważniejszym, przełomowym…

Bez wątpienia Rodzina 500 plus. Dał szanse wielu rodzinom na wyjście z kręgu biedy. I to nie prawda, że te pieniądze rozleniwiają, że wiele osób rezygnuje z pracy dla tych 500 złotych na dziecko. Te pieniądze wielu rodzinom pokazały, że można żyć lepiej – wyjechać na wakacje, rozwijać w dzieciach pasje i zainteresowania, lepiej je ubrać. One stymulują do rozwoju, pozwalają wyjść z często patologicznych sytuacji, dają poczucie bezpieczeństwa. A jak ludzie czują, że ich podstawowe potrzeby są zaspokajane, to mają odwagę i siłę powalczyć o coś więcej – o lepsze mieszkanie, wspólne wyjazdy czy drobne przyjemności dla całej rodziny.
Jest moim zdaniem jeszcze jedna bardzo ważna korzyść płynąca z tego programu. Wiele osób dzięki dodatkowym pieniądzom zrezygnowało z zagranicznego wyjazdu za chlebem. Ile rodzin dzięki temu uniknęło dramatów związanych z rozstaniem? To są sprawy niepoliczalne, ale istotne z punktu widzenia polskich rodzin. Dzisiaj to zjawisko zostało zastopowane. Więcej, wielu tych, którzy wyemigrowali za pracą kilka, kilkanaście lat temu, dziś wraca do kraju. Inni poważnie się nad tym zastanawiają i wierzę, że niebawem będziemy obserwować masowy powrót Polaków.
Mamy świadomość, że poziom życia w Polsce odbiega jeszcze od tych najwyższych standardów zachodnioeuropejskich, ale w ostatnich czterech latach udało się zrobić ogromny krok w tym kierunku. Program Prawa i Sprawiedliwość jest tak pomyślany, żeby wzrost gospodarczy kraju z każdym rokiem przybliżał nas do poziomu życia Niemców, Holendrów czy Brytyjczyków.

Na ile będąc parlamentarzystą, zajmując się polityką na szczeblu ogólnokrajowym, udaje się zaangażować w sprawy regionu, z którego się pochodzi?

Nie da się nie zaangażować. Przecież poza sesjami parlamentu, kiedy zajmuję się pracą w Senacie, jestem w Częstochowie. Przyjmuję interesantów w biurze, wyjeżdżam w teren, spotykam się z różnymi osobami. To jest codzienność. Bolączki dnia codziennego, niemożność przebicia się ze swoimi argumentami w rożnych urzędach, instytucjach. To jest chleb powszedni każdego parlamentarzysty i my od tego jesteśmy, żeby także takimi sprawami się zajmować. Czasami są problemy, które wykraczają poza granice naszego regionu. Ja zostałem wybrany senatorem z samej Częstochowy, ale zwracają się do mniej z prośbą o pomoc osoby z okolicznych terenów. I też się w to angażuję. Problemy mieszkańców miasta i okolic są, dzięki aktywności parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości, obecne na co dzień w Sejmie i Senacie. To jest niezliczona ilość interpelacji czy oświadczeń. Smutkiem napawa fakt, że jest słabo rozwinięta współpraca częstochowskiego samorządu terytorialnego z przedstawicielami parlamentu. Nie wiem, jak jest z innymi ugrupowaniami, ale jako przedstawiciel partii rządzącej oczekiwałem większego zaangażowania i woli współpracy. Samorząd częstochowski, od samego początku, ustawił się w kontrze do rządu. Zupełnie niepotrzebnie, niesłusznie, bo na tym cierpi tylko miasto i jego mieszkańcy. Gdyby była większa wola współpracy, to moglibyśmy więcej jako rząd zaoferować i wspólnymi siłami pozyskiwać dla miasta dużo wyższe środki. Mogłaby Częstochowa błyszczeć na mapie regionu, a tak niestety nie jest. A władze miejskie swoją nieudolność w zarządzaniu miastem tłumaczą złą polityką podatkową rządu, co jest kompletnym absurdem. Polityka rządu spowodowała przecież wyższe wpływy do budżetu państwa, a na tym skorzystały, siłą rzeczy, samorządy. Sama Częstochowa dostał aż 116 milionów złotych, ale te środki nie zostały należycie wykorzystane. Apeluję do lokalnego samorządu, żeby zszedł z wojennej ścieżki dla dobra częstochowian. Mniej ideologii, więcej dbałości o wspólne dobro.

Może w kolejnej kadencji to porozumienie uda się osiągnąć. Jak będzie wyglądać kolejna kadencja senatora Artura Warzochy?

Chciałbym, nadal zajmować się sprawami Polonii. Rozpoczętych zostało wiele dzieł, które wymagają pracy w kolejnej kadencji. Jeśli będą miał zaszczyt reprezentować mieszkańców Częstochowy w Senacie, to doprowadzę do finału projekty, które w minionych czterech latach udało mi się zainicjować. Jeśli chodzi o nasze miasto, to trzeba je wreszcie wyzwolić z zastoju, marazmu. Działalność samorządu musi wreszcie zaowocować inwestycjami, które będą miały charakter strategiczny. My, parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości ziemi częstochowskiej, rozmawialiśmy z panem premierem Mateuszem Morawieckim o roli i znaczeniu Częstochowy na mapie kraju. Wspólnie dyskutowaliśmy o tym, co trzeba zrobić w kolejnej kadencji, żeby to miasto w końcu ruszyło z miejsca. Będziemy na pewno aktywnie uczestniczyć z procesie deglomeracji, czyli przeniesienia instytucji centralnych do regionu. Za wcześnie jest, by mówić o tym, które można by przenieść do Częstochowy, ale niemal pewnym jest, że zwiększy się znaczenia miasta. Będziemy chcieli też pozyskać więcej środków z budżetu centralnego. No i wreszcie sprawa przywrócenie województwa częstochowskiego. Proszę Państwa, to nie jest żadna kiełbasa wyborcza, o czym krzyczą przedstawiciele ugrupować opozycyjnych. Mamy obietnice złożoną na początku tej kadencji, że do kwestii wrócimy w kolejnej. Tę kadencję musieliśmy poświęcić ważnym reformom w tym wymiarze ogólnokrajowym. Teraz będzie czas na sprawę niezwykle ważną dla rozwoju Częstochowy i okolic. Będziemy pracowali i zachęcali do współpracy przedstawicieli różnych środowisk i organów władzy samorządowej

Dziękuję za rozmowę

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *