Jerzy Mucha – bohaterska karta częstochowskiego spółdzielcy


Dokładnie dzisiaj (21 marca) mija dwunasta rocznica śmierci Jerzego Muchy, wybitnie zasłużonego częstochowianina, którego wkraczanie w dorosłość przypadło na czas wojny i okupacji, a później ponury okres wczesnego PRL-u.

W obu tych rzeczywistościach potrafił on jednak wykorzystać swoje talenty organizacyjne, spryt i niezwykły łut szczęścia, dzięki któremu wychodził kilkukrotnie z poważnych opresji. Niestety jego życiorys jest nie dość znany. Do tej pory najobszerniejszy i najbogatszy biogram tego człowieka sporządził Juliusz Sętowski. Pewnych informacji dostarczają nam również wspomnienia Ryszarda Radkowskiego, którego żona była spokrewniona z bohaterem niniejszego artykułu. Jerzy Mucha przyszedł na świat 11 grudnia 1922 r. jako syn Wincentego i Marianny (z domu Spałek). Ojciec Jerzego najpierw przez szereg lat był pracownikiem elektrowni miejskiej „Siła i Światło”, a później piastował stanowisko urzędnicze w III Urzędzie Skarbowym w Częstochowie. O rodzinie Wincentego Muchy wiemy niewiele, natomiast rodzina od strony mamy wywarła przemożny wpływ na bieg losów Jerzego. Matka, bardzo przedsiębiorcza i energiczna kobieta zajmowała się prowadzeniem sklepu na Wyczerpach, gdzie był jej rodzinny dom. Jej ojciec sprawował urząd wójta gminy Rędziny. Marianna miała trzech braci: Eugeniusza, Jana i Zygmunta, oraz trzy siostry: Anielę, Helenę i Józefę. To właśnie Aniela poślubiła porucznika Stanisława Wiznera (1893–1942), świetnego żołnierza, pioniera częstochowskiego sportu i konspiratora. (ps. „Huragan”).

„Jerzy, idę. Wojna”

Dla dorastającego Jerzego postać wujka, „peowiaka”, uczestnika wojny 1920 r. i ochotnika III powstania śląskiego była wielkim autorytetem i uosobieniem takich wartości jak bohaterstwo i patriotyzm. Jerzy był szczególnie ukochanym „pupilem” por. Wiznera. Z pewnością miał tutaj znaczenie fakt, że Wiznerowie sami byli bezdzietni. Jako polski oficer, Wizner w ramach kolonizacji ziem wschodnich otrzymał majątek Zapole niedaleko Lubomla na Wołyniu, gdzie mały Jerzy gościł u wujostwa na wakacjach. Jerzy Mucha uczył się w Gimnazjum im. H. Sienkiewicza, a następnie Gimnazjum R. Traugutta. Już z tamtym okresem wiązały się początki jego patriotycznej działalności, gdyż wstąpił do tzw. NOGi (Narodowej Organizacji Gimnazjalnej), kuźni młodych kadr narodowej demokracji. W końcu przyszły te ostatnie wakacje. Jest druga połowa sierpnia 1939 r. Należący już do harcerstwa Jerzy przebywa na obozie w Podłężu Szlacheckim nad Liswartą. Od Stanisława Wiznera, już nie tylko wujka, ale i oficera w stopniu kapitana rezerwy otrzymuje zadanie sformowania wśród harcerzy specjalnej grupy, która będąc w pogotowiu na okoliczność wybuchu wojny, miała prowadzić działalność dywersyjno-wywiadowczą. Do jej obowiązków należała także obserwacja podejrzanych ludzi niemieckiego pochodzenia, którzy w warunkach wojny mogli zasilić szeregi tzw. piątej kolumny. W mieszkaniu Muchów z myślą o zbliżającym się zagrożeniu wojennym, z polecenia kpt. Wiznera miały być przechowywane pewne ilości broni i amunicji. W nocy z 31 sierpnia na 1 września kpt. Wizner i Jerzy Mucha widzą się po raz ostatni. Tego dnia w lokalu przy ul. Garibaldiego miała zostać zaprzysiężona kolejna grupa harcerzy. Nad ranem, nie znając jeszcze oficjalnych dyspozycji i komunikatów, Wizner pożegnał się ze swoim siostrzeńcem i kierowany przeczuciem wyruszył na swój posterunek. Po kampanii wrześniowej kpt. Stanisław Wizner pojawił się jeszcze kilkukrotnie w domu Muchów, ale nie chcąc narażać rodziny na niebezpieczeństwo, zabrał stamtąd zdeponowaną broń i zaniechał wizyt. Jedynie jego żona Aniela, wówczas już nieuleczalnie chora, pozostała pod opieką swojej siostry, matki Jerzego.

Tam i z powrotem

Rodzina Muchów włącza się w exodus ludności w stronę Janowa, jak najdalej od linii działań wojennych. Jerzy pomaga ojcu załadować depozyt miejskiej kasy na wozy, aby ochronić ją przed najeźdźcami. Jerzy, podobnie jak wielu częstochowian, dociera do Równego i Łucka, gdzie traci kontakt z bliskimi, m.in. z mamą i siostrą. Gdy 17 września staje się jasne, że sowieci wkraczają i zajmują tamtejsze tereny, powstaje konieczność powrotu. Jerzy porzuca w toalecie krótką broń osobistą, aby nie ściągnąć na siebie i towarzyszących mu ludzi niebezpieczeństwa. Po powrocie do Częstochowy imał się różnych zajęć. Początkowo znalazł zatrudnienie w Hurtowni Warzyw i Owoców Teodora Więckowskiego, gdzie przepracował do 1941 r., krótko był kolejarzem, a następnie pracownikiem Urzędu Gospodarki Wodnej na Michalinie, skąd wraz z innymi Polakami trafił do obozu w Opatowie. Stało się tak na skutek incydentu pobicia jednego z majstrów, który wyjątkowo źle traktował robotników narodowości polskiej. Mucha został zmuszony do wejścia w szeregi Organizacji Todta i wysłany do Łucka na roboty. Najpierw do naprawy szlaków komunikacyjnych zniszczonych w wyniku walk na froncie wschodnim, a później udało mu się załapać do kantyny żołnierskiej. Dzięki pomocy sióstr z mieszkającej w tamtych okolicach polskiej rodziny Leszczyńskich, uciekł do Kowla, a następnie znalazł się w Dorohursku. Tam został pojmany przez żandarmów, ale również udało mu się zbiec. Dramatyczne chwile zaserwowała mu także sama przyroda. Podczas przedzierania się w drodze powrotnej wpadł w trzęsawisko. Gdy myślał że to już koniec, Opatrzność chciała, że bagno znajdowało się w pobliżu siedzib ludzkich, skąd mieszkańcy, słysząc jego krzyki, pospieszyli z pomocą.

„Już cię mają”

Znów powraca do Częstochowy, ale zmuszony jest żyć w ukryciu i pomieszkiwać u krewnych i przyjaciół. Gdy ślady się za nim nieco zatarły, na nowo starał się uporządkować swoją okupacyjną egzystencję. Dzięki wcześniejszym koneksjom Arbeitsamt wydał mu nowe dokumenty i niejako nowe życie. Dostał prace w funkcjonującym przy hucie magazynie wydającym deputaty żywności, tzw. Werkkonsumie przy ul. Okrzei na Rakowie. Cały czas będąc członkiem podziemia, na potrzeby organizacji fałszował dokumenty rozrachunkowe, aby część żywności mogła trafiać m.in. do rodzin aresztowanych konspiratorów. Niemcy najwidoczniej coś podejrzewali, bo we wrześniu 1942 r. Jerzy na krótko trafił do aresztu. Możliwe, że do jego zwolnienia przyczynił się sam szef Werkkonsumy, gdzie Jerzy pracował do 1944 r. Prawdopodobnie udało mu się zdobyć zaufanie Niemca – nadzorcy, który prowadził zakład. Jak wspomina opowieści Jerzego Muchy pan Ryszard Radkowski – szef ponoć doceniał jego pracowitość oraz zorganizowanie i z czasem zaczął darzyć go dużą sympatią. Mucha miał nawet okazję poznać córkę Niemca, której wpadł w oko. Kierownikowi w końcu ktoś doniósł o coraz częściej pojawiających się brakach w magazynie, lecz tamten zamiast powiadomić Gestapo, wziął Jerzego na rozmowę i ostrzegł go: „Jurek, już cię mają. Depczą ci po piętach. Musisz odejść”.

W NOW i NSZ

Od 1941 r. Jerzy Mucha (ps. „Burza”) związał się ze strukturami Narodowej Organizacji Wojskowej na terenie Częstochowy i ukończył tamtejszą szkołę podchorążych ze stopniem kaprala podchorążego, a później przeszedł do Narodowych Sił Zbrojnych (część scalona z AK). Dom Muchów przy ul. Jasnogórskiej 6 przez jakiś czas pełnił funkcję lokalu konspiracyjnego oraz punktu dystrybucyjnego prasy podziemnej, którą odbierali kurierzy. Chałupniczą metodą drukowano „Alarm”, sztandarowe pismo częstochowskiej NOW. Podczas spotkań brało się udział w zajęciach z obsługi broni, wykładach teoretycznych oraz… słuchało radia. W 1943 r. Jerzy Mucha dostał pozwolenie od przełożonych na „zarekwirowanie” radia z podporządkowanej Niemcom Iglarni. Prędko zorganizowano grupę i dzięki nieuwadze strażników i portiera akcja udała się znakomicie. Konspiratorzy udali się ul. Piłsudskiego w kierunku Alei NMP. Jeden z nich poruszał się w pewnej odległości przed pozostałymi uczestnikami akcji i miał za zadanie dać znak w przypadku jakiegokolwiek zagrożenia. Niestety, „zwiadowca” się zagapił i cała grupa wjechała wprost w łapankę. Dzięki nieprawdopodobnemu szczęściu, korzystając z zamieszania, konspiratorom udało się niepostrzeżenie przedostać na Wały Dwernickiego, a stamtąd bezpiecznie dotrzeć do domu Jerzego Muchy. On sam dobrze zapamiętał ten dzień, gdyż tego samego wieczoru w świeżo ukradzionej Niemcom „heterodynie” można było usłyszeć o wylądowaniu Aliantów na Sycylii. Jego późniejsza żona, a wówczas narzeczona miała do niego żal, gdyż dla tamtej akcji Jerzy poświęcił spotkanie z ukochaną. Inna mrożąca krew w żyłach sytuacja przydarzyła się „Burzy” podczas rowerowego transportu paczek z prasą konspiracyjną. Któregoś dnia w pobliżu miejsca gdzie w Alejach stacjonowała żandarmeria, gazety rozsypały się. Nie tracąc panowania nad sobą Mucha pozbierał rozsypaną paczkę i dojechał w miejsce przeznaczenia. Kolejnym tajnym lokalem było jego mieszkanie przy ul. Okrzei 74 (róg ul. Perla). Tam wraz ppor. Janem Załęckim („Okoński”) wspólnie mieszkali i stworzyli sprawnie działającą komórkę legalizacji dokumentów. Wytwarzali pieczęcie, gromadzili wzory druków i blankietów niezbędnych do produkcji „lewych” kennkart, arbeitskart, przepustek kolejowych itp. W międzyczasie jego wujek, kpt. Wizner zginął w Rędzinach w potyczce z patrolem niemieckich żandarmów. Jerzy długo nie wiedział o miejscu jego pochówku. Rozwiązanie zagadki przyszło po prywatce na Stradomiu, organizowanej u kolegi „Burzy”, syna piekarza Ziemnickiego. Nad ranem, gdy minęła już godzina policyjna, jedna z pierwszych miłości Jerzego, dziewczyna z Rędzin o nazwisku Marcinkowska, zaprowadziła go na cmentarz przy kościele św. Otylii, gdzie spoczywał jego ukochany wujek. W okresie powojennym Jerzy Mucha przez wiele lat nie odwiedzał jego grobu, obawiając się inwigilacji przez organa bezpieczeństwa.
Spółdzielca z zawodu, historyk z zamiłowania
Po zakończeniu wojny skończył szkołę i zdał maturę w Bytomiu. Udało mu się uniknąć represji ze strony komunistycznego aparatu terroru. Ocaliło go… Ludowe Wojsko Polskie, do którego został wcielony. Służbę pełnił w Tomaszowie Mazowieckim do 1947 r. Wielu innym jego kolegom zabrakło szczęścia. Po wojnie pracował w Spółdzielni Wojskowej „Płomień”, w kasynie pawilonu oficerskiego w Domu Księcia, a następnie został kierownikiem sklepu. W 1950 r. rozpoczął pracę w Spółdzielni „Społem”, gdzie dzięki swoim talentom organizacyjnym przeszedł wiele szczebli kariery. W międzyczasie ukończył Studium Ekonomiczne w Warszawie. Piastował m.in. stanowisko kierownika działu planowania, administracji i zaopatrzenia, następnie dyrektora ds. inwestycji i remontów, a przed przejściem na emeryturę w 1982 r. został członkiem Rady Nadzorczej. Dzięki jego staraniom powstał zakład garmażeryjny oraz kilka filii SDH „Centrum”. W 1984 r., wciąż będąc czynnym zawodowo, powołał do życia Izbę Pamięci Spółdzielni „Społem” i kierował tamtejszą Komisją Historyczną. Był także wieloletnim członkiem Rady Nadzorczej Powszechnej Spółdzielni Spożywców „Jedność”. Zaangażował się w działalność zakładowego komitetu „Solidarności”. Pasjonował się historią polskiego podziemia w czasie okupacji i po wojnie, a także historią Częstochowy oraz ruchu spółdzielczego. Bez jego ogromnej pomocy nie powstałaby wspomnieniowo-historyczna książka Jana Załęckiego, będąca cennym źródłem informacji o konspiracji proweniencji narodowej Częstochowy, Wielunia i Radomska. Jerzy Mucha jest autorem monografii pt. „100 lat spółdzielczości spożywców w Częstochowie 1899–1999”. Publikował też w „Gazecie Częstochowskiej” i „Almanachu Częstochowy”. Przez rodzinę i przyjaciół zapamiętany został jako człowiek o wielu przymiotach osobistych, które gdziekolwiek by się nie znalazł, zjednywały mu ludzi i pozwalały kreować dobro mimo nieprzyjaznych okoliczności. Bardzo cenił sobie życie rodzinne. Był kochającym mężem, ojcem i dziadkiem. Żonę, Marię z domu Bonar, poślubił w 1947 r. Miał dwoje dzieci. Gdy odszedł w 2007 r. jego pogrzeb zgromadził tłumy harcerzy, współpracowników i żyjących towarzyszy z organizacji niepodległościowych. Jerzy Mucha, ogromny lokalny patriota, całe dorosłe życie poświęcił odbudowie powojennej Polski, przy jednoczesnym unikaniu mrocznych zaułków uwikłania w niuanse politycznej koniunktury.

Zdjęcie, opis: Jerzy Mucha w latach młodości, źródło: J. Załęcki, Wydarzenia upamiętniające przeżycia i walkę o niepodległość Polski w latach 1939-1989. Radomsko 1996.

MICHAŁ KULIG

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *