22 września 2004 r. przy ul. Kawiej miała miejsce niecodzienna uroczystość. Przy padającym deszczu, w asyście młodzieży gimnazjalnej, władze naszego miasta wraz
z delegacją Gminy Żydowskiej, złożyły wiązanki kwiatów i zapaliły znicze na zbiorowej mogile pomordowanych w czasie II wojny światowej mieszkańców Częstochowy pochodzenia żydowskiego.
Młodzież w skupieniu wysłuchała krótkiego przemówienia Prezydenta Częstochowy Tadeusza Wrony i przedstawiciela Gminy Żydowskiej, którzy nawiązali do owych dni z przed 62 lat i opowiedzieli o ogromie cierpień, jakie im zgotowano. Powróćmy i my do tamtych dni i przypomnijmy naszym czytelnikom tamten okres.
Jak podają źródła historyczne, w roku 1939 ludność Częstochowy liczyła 132 tysiące mieszkańców w tym 21 % społeczeństwa miasta stanowiła społeczność żydowska.
Licząca 28 486 mieszkańców zbiorowość społeczna, oprócz swojego kolorytu, wnosiła duży wkład w rozwój przemysłowy jak również kulturalny Częstochowy. Wybuch II wojny światowej oraz w konsekwencji okupacja, przyczyniły się do zdecydowanych zmian w społeczności Polski. W Częstochowie pierwsze ofiary śmiertelne padły w dzień po wkroczeniu wojsk Wehrmachtu 4 września 1939 r. W tym dniu, w poniedziałek, zamordowano 227 częstochowian, w tym 22 pochodzenia żydowskiego. W grudniu 1939 r. wprowadzono nakaz pod groźbą kary śmierci noszenia białych opasek z gwiazdą Dawida. Sklepy żydowskie również musiały być oznaczone dawidowym znakiem. W listopadzie
1939 r. grupa młodych Niemców, folksdojczów oraz częstochowskiej szumowiny, wybiła szyby w oknach Starej Synagogi przy ul. Nadrzecznej, rozbiła drzwi a następnie po wtargnięciu do środka, splądrowała, okradła i doszczętnie zniszczyła przybytek Boży. Niedługo po tym fakcie, podobny los spotkał największą w Polsce i jedną z większych w Europie Synagogę Nową przy ul. Wilsona (obecnie na jej fundamentach i części ocalałych ścian stoi budynek filharmonii). Podpalono ją wieczorem 25 grudnia 1939 r. w Boże Narodzenie. Żandarmeria niemiecka otoczyła budynek kordonem i nie pozwoliła straży pożarnej oraz mieszkańcom na gaszenie ognia. Budynek płonął przez pół nocy i dopiero deszcz stłumił ogień.
W 1941 r. a dokładnie 17 kwietnia z polecenia Stadthauptmanna Richarda Wendlera powstało getto. Początkowo granice getta wyznaczały ulice Wilsona, Kawia, Kiedrzyńska, plac Trzech Krzyży, Jaskrowska, rzeka Warta i ulica Strażacka. Wjazd do getta znajdował się przy Rynku Warszawskim (obecnie plac Bohaterów Getta). Już w około 10 dni od utworzenia getta przebywało w nim 35 663 osoby, zwiezione między innymi z okolic Częstochowy. Nietrudno wyobrazić sobie, jakie warunki panowały za murami getta. Choroby i głód robiły swoje. Człowiek, aby mógł normalnie funkcjonować powinien dziennie dostać ok. 2400 kcal. Mieszkańcy getta otrzymywali tylko 300 kcal. Aby przeżyć z narażeniem życia szmuglowano żywność i lekarstwa. O świcie 22 września 1942 r. na polecenie gestapo rozpoczęto likwidację getta. Tą akcją dowodził kapitan Paul Degenhardt, dowódca Schultz Polizei w Częstochowie. Był on panem życia lub odroczonej w czasie śmierci. Niemcy nie bez powodu wybrali ten dzień. W tym dniu bowiem przypadało żydowskie święto Jom Kipur, czyli Dzień Pojednania z Bogiem kiedy prawowierni i bogobojni Żydzi proszą Boga o przebaczenie ich win i grzechów. Pierwszą selekcję przeprowadzono właśnie owego 22 września. Żydów w kolumnach prowadzono od ul. Warszawskiej na ul. Krótką 16, gdzie przed nieistniejącymi już zakładami metalurgicznymi, na wysokości bramy tychże zakładów stał Degenhardt, który ruchem ręki rozdzielał grupę na lewo lub prawo. Preferował on ludzi z zawodami praktycznymi np. zegarmistrzów, krawców, szewców, fryzjerów i ci też kierowani byli na lewo. Pozostałych tzn. starców, kalekich, kobiety z dziećmi kierował na prawo. Ta grupa ludzi przechodziła ulicą Wilsona i kierowała się w stronę ulicy Strażackiej gdzie był przystanek kolejowy Warta. Znajdowała się tam bocznica kolejowa z bydlęcymi wagonami. Propaganda niemiecka wmawiała Żydom, że będzie to krótka rozłąka z tymi, co zostają w Częstochowie, aby pracować dla III Rzeszy. Mieli jakoby jechać na wschód, aby osiedlić się w innych warunkach na nowym miejscu. W rzeczywistości jechali na wschód. Lecz ich miejscem przeznaczenia nie były nowe domy czy też miasteczka. Jechali w ostatnią podróż swojego życia a ich celem był obóz koncentracyjny w Treblince, komory gazowe i piece krematoryjne. Transporty z ludnością żydowską odchodziły z Częstochowy co trzy dni a było ich w sumie sześć. Ogółem wywieziono około 38 tyś. ludzi do obozu zagłady. Również w Częstochowie mordowano Żydów w okrutny sposób. Tych, co stawiali opór tzn. nie chcieli opuścić miejsca gdzie mieszkali, nie chcieli dołączyć do transportu, rozstrzeliwano na miejscu. Ciała zabitych z ich mieszkań, podwórek i ulic zwoziła furmankami do tego przeznaczona grupa Żydów na ulicę Kawią, gdzie wcześniej Niemcy usunęli całą ludność pochodzenia żydowskiego. Na pustej parceli wykopano dwa olbrzymie groby, gdzie wrzucano zwożone ciała i gdzie również odbywały się egzekucje. Spoczywa tam ponad 2000 osób. Ocalałych od śmierci było około 5000 ludzi pochodzenia żydowskiego. Duża część ukrywała się na terenie getta w bunkrach głęboko pod ziemią, między innymi na terenie obecnego Starego Rynku, gdzie pozostały ślady po dziś dzień. W listopadzie 1942 r. okupanci oficjalnie poinformowali Berlin, że w Częstochowie z pełnym sukcesem zakończono akcję “wysiedleńczą” Żydów.
W kwietniu br. z inicjatywy władz Częstochowy oraz osób ocalałych od zagłady zorganizowano kongres “Żydzi Częstochowianie”. Przybyło na niego około 600 osób z kraju
i z zagranicy. Wśród zaproszonych znalazły się osoby, które jako dzieci zostały ocalone przez Siostry Nazaretanki z Częstochowy lub też mieszkańców naszego grodu. Przy powitaniach były łzy i wspomnienia lat dziecięcych. Dla niejednego z tych co przeżyli, była to podróż sentymentalna do miejsca urodzenia.
ALAN