Dotyczy to uchwał uzależniających przyjęcie dzieci do publicznych żłobków i przedszkoli od odbytych szczepień obowiązkowych. Projekty zgłosiła radna PO, Jolanta Urbańska. Przeszły głównie przy zdecydowanym poparciu radnych PO i SLD.
Zapisy w uchwałach budziły od początku wiele wątpliwości. Zdaniem niektórych komentatorów niosą one znamiona dyskryminacji i wykluczenia. Uchwały te faworyzują dzieci zaszczepione, kosztem tych niezaszczepionych.
Co przegłosowali radni? Pierwsza uchwała mówi, że przyjęcie dziecka do miejskiego żłobka może nastąpić tylko po przedstawieniu zaświadczenia lekarskiego o przebytych obowiązkowych szczepieniach. Brak takiego dokumentu byłby jednoznaczny z odmową przyjęcia dziecka do placówki. Druga – dzieciom zaszczepionym przyznaje bardzo wysoką liczbę punktów (36) w systemie rekrutacji do przedszkoli. Warto tu przypomnieć, że tych punktów w przypadku, gdy oboje rodzice pracują jest zaledwie 18. W efekcie jeśli rodzic nie okazałby się zaświadczeniem od lekarza, potwierdzającym zaszczepienie dziecka, maluch taki nie miałby szans na przyjcie do publicznej placówki. Rodzice mogliby jedynie skorzystać z ofert prywatnych przedszkoli i żłobków.
Każdą uchwałę musi zatwierdzić wojewoda. Te zakwestionował pod względem prawnym i formalnym. Przed taką decyzją wojewody ostrzegała radnych prawnik Aneta Sosnówka. – W prawie oświatowym nie ma zapisu, że władze miasta mogą żądać zaświadczenia o szczepieniach jako warunku przyjęcia do żłobka, przedszkola, szkoły. Wojewoda może zakwestionować uchwały – mówiła podczas sesji.
Radni PO i SLD zamierzają zaskarżyć decyzję wojewody do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. 11 czerwca na sesji Rady miasta ma odbyć się dyskusja w tej sprawie.
Ze szczepień obowiązkowych, zapisanych w Ustawie, zwolnione są dzieci, które ze względów zdrowotnych, mających na przykład zaniżoną odporność, zaszczepione być nie mogą. Zasady dotyczą wyłącznie szczepień obowiązkowych, za których brak rodzice mogą być karani nawet wielotysięcznymi grzywnami. Jednakże
W ostatnich latach mocno rozwinął się ruch antyszczepienny, który skłania rodziców do rezygnacji nawet z obowiązkowych szczepień dzieci. Według danych sanepidu w 2010 r. w Częstochowie i powiecie częstochowskim było to 90 rodziców odmówiło szczepienia swoich dzieci; w 2014 r. – 197, z czego w mieście 155. Dlaczego tak się dzieje? – Moje dziecko otrzymało tylko jedno szczepienie, w czwartej dobie życia. Potem zawiesiłam szczepienia, ponieważ rodziców w przychodniach nie traktuje się poważnie. Nie jesteśmy informowani o groźnych dla życia powikłaniach poszczepiennych, jak zapalenie mózgu czy posocznica. Ponadto, gdy dziecko ucierpi z powodu szczepienia otrzymuje śmieszny zasiłek pielęgnacyjny w kwocie 153 zł i na tym się kończy pomoc państwa – mówi Milena Kmiecik, mama czteroletniej dziewczynki. Córka Anny Troszczyńskiej po szczepieniu w drugim miesiącu życia straciła kontakt z otoczeniem. – Lekarka potwierdziła, że mogło to być wskutek szczepienia, ale nie chciała tego podpisać. Córka do dziesiątego miesiąca życia nie poruszała się, leczyłam ją u neurologa, który zakazał szczepień. Teraz, gdy córka ma 14 miesięcy uznał, że mogę ją zaszczepić, ale boję się drugi raz przechodzić przez to samo. Nie wiem jaka będzie reakcja dziecka – mówi pani Anna. Jest oburzona Uchwałami Rady Miasta Częstochowy. – Odbiera mi możliwość umieszczenia dziecka w miejskiej placówce. To jest niedopuszczalne – dodaje.
UG